Ostateczne uzasadnienie wiary i niewiary

W 1996 roku Richard Dawkins i Michał Heller spotkali się podczas publicznej debaty na temat religii i nauki. Debatę zorganizowała telewizja BBC w bibliotece Mendla w czeskim Brnie. Dokument nazywał się „Bóg pod mikroskopem”. W rozmowie wzięły udział także inne osoby. Jej zapis znajduje się na Youtube. W jej trakcie Dawkins stwierdził, że nie potrzebujemy już Boga, gdyż nauka radzi sobie z tłumaczeniem powstania świata, odwołując się jedynie do praw przyrody. Heller zgodził się z nim, ale zapytał: no dobrze, ale skąd wzięły się prawa przyrody?

Wiara i niewiara w tej debacie spotykają się właśnie w owej wspominanej przeze mnie w poprzednim wpisie przestrzeni buforowej między nauką a religią, w której kształtuje się nasz światopogląd. Nie jest to teren ani nauki, ani religii, tylko metafizyki. Kiedyś, gdy ks. Heller odwiedził redakcję „Tygodnika Powszechnego”, pytałem go, jak dzisiaj bronić wiary przed zarzutami naukowców ateistów. Wspomniał o owym spotkaniu z Dawkinsem. Opowiadał, że na koniec (rozumiem, że już po nagraniu) powiedział Dawkinsowi, że różni ich tylko wielkość jednej litery. Gdy Dawkins z ciekawością zapytał, jak to rozumieć, Heller odpowiedział: „Ty racjonalność piszesz przez małe <r>, ja piszę przez duże <R>”.

***

Pytanie „skąd wzięły się prawa przyrody?” można uogólnić w słynnym pytaniu Leibniza, do którego ks. Heller często się odwołuje: dlaczego jest raczej coś niż nic? „Nic przecież jest prostsze i łatwiejsze niż coś” – dopowiadał Leibniz. Dlaczego więc cokolwiek istnieje?

Odpowiedź można próbować formułować z dwóch perspektyw: „od dołu” i „od góry”. Spójrzmy najpierw „od dołu”. Nauka pokazuje, że świat sam się organizuje, można mówić o samo powstawaniu świata. Jeśli zsumować całą energię we wszechświecie, otrzymamy zero. To ciekawy wynik – mówi on, że tylko lokalnie mamy do czynienia z energią dodatnią, czyli z „czymś” – gdy owe wszystkie „coś” zsumujemy, ostatecznie zniosą się i wyjdzie „nic”. Patrząc z tej perspektywy, Bóg nie jest potrzebny, by odpowiedzieć na pytanie Leibniza: coś, to w ostatecznym rachunku nic – nic, to lokalnie coś.

„Od góry” sprawa wygląda inaczej. Świat nie tylko jest po prostu czymś, ale jest czymś racjonalnym – dającym się sensownie badać. Zatem powstał jako stwórcze działanie Absolutnej Pełni i do niej zmierza. Dlatego jest racjonalny i pełen sensu. (Taką odpowiedź w swoich książkach sugeruje ks. Heller.)

Zwolennicy patrzenia „od dołu” odpowiadają: – Absolutna pełnia, czy – jak chcecie – Bóg, jest czymś o wiele bardziej nieoczywistym i domagającym się wyjaśnienia niż owe „coś”, które Bóg ma wyjaśniać. Zatem, odwołując się do Boga, popełniacie klasyczny błąd logiczny tłumaczenia nieznanego przez nieznane (ignotum per ignotum).

– Tu nie chodzi o zwyczajną logikę – mogą odpowiedzieć zwolennicy patrzenia „od góry”. – Chodzi o pytanie: skąd się bierze sens? Czy badając sens – np. racjonalność świata – również możemy mówić o jego samopowstawaniu czy samoorganizacji? Prawa przyrody samoistnie pączkują z nicości?

Nawet jeśli by tak było, działoby się to znów wedle jakiś praw – tyle że wyższego rzędu. Jeżeli raz rozpoznaliśmy racjonalność, to przed nią nie uciekniemy. Okazuje ona swoją „wyższość” wobec tego, co empiryczne. Prawa zastajemy i zawsze są one „mądrzejsze” od badanego świata. Ba, są „mądrzejsze” od nas – badaczy. Narzuca się sugestia absolutnej pełni stojącej za rozpoznawanymi prawami, która nie domaga się już wyjaśnienia. Bowiem z perspektywy metafizycznej dwa stany rzeczywistości nie domagają się uzasadnienia: całkowita nicość i absolutna pełnia. Nasz świat ze względu na swoją przygodność i przypadkowość jest jakby w pół drogi między nicością i pełnią. Przez to jest nieoczywisty.

– OK. Zawsze pozostaje mi „coś” w ręku. Ale lepszy wróbel w garści niż kanarek na dachu – wolę zaczynać od zdziwienia zastanymi prawami przyrody niż od niezrozumiałej dla mnie idei Boga – odpowie zwolennik patrzenia „od dołu”.

***

Wydaje mi się, że w tej rozmowie cały czas jest remis. Racjonalnie nie da się udowodnić przyjęcia Boga, ale także jego odrzucenia. Ostatecznie żadna z perspektyw nie jest w stanie przeważyć szali na swoją korzyść. To ma znamienne konsekwencje na przykład dla apologetyki: pozbawia ją odruchowej postawy wyższości wobec niewierzących.

Skoro jednak równie racjonalna jest metafizyczna wiara, co metafizyczna niewiara, dlaczego dla niektórych z nas oczywistością jest wierzyć, a dla innych nie wierzyć?

Odpowiem, przywołując wypowiedź Stanisława Lema sprzed kilkunastu lat, która dała mi do myślenia. „W pewnym, jak sądzę: głębokim znaczeniu, człowiek cały wierzy sobą, albo nie wierzy. Ja nie wierzę” – pisał w pracy zbiorowej „Co nas łączy? Dialog z niewierzącymi” (red. ks. Stanisław Obirek, WAM Kraków 2002, str. 124.). To może sugerować, że problem wiary i niewiary rozstrzyga się wcześniej niż w świadomy i racjonalny sposób. Być może decyduje o tym mieszanka złożona z genetycznych skłonności, wychowania i przypadkowych życiowych doświadczeń. Choć zapewne po takim rozstrzygnięciu nic nie jest jeszcze ostatecznie przesądzone.

37 komentarzy do “Ostateczne uzasadnienie wiary i niewiary

  1. ~W. Ch-G

    Na myśl o istocie istnienia, lub też „podszewce” bytu zawsze doznaję niepokoju (metafizycznego). Ale od tego dziwnego uczucia daleko jeszcze do wiary np. w zbawienie świata przez śmierć na krzyżu. Jak połączyć tę siłę kosmiczną z rytuałem religijnym, zupełnie niezrozumiałym, jak wiadomo od modlitw o pokój wojen nie ubywa.

  2. ~skalnica

    ,,To może sugerować, że problem wiary i niewiary rozstrzyga się wcześniej niż w świadomy i racjonalny sposób. Być może decyduje o tym mieszanka złożona z genetycznych skłonności, wychowania i przypadkowych życiowych doświadczeń” – a nie wybranie przez Boga i łaska wiary przez Niego dana człowiekowi + decyzja człowieka, by tę łaskę przyjąć?

    1. ~A.P. Lpiec -lekarz

      Każdy zalany łaską pada na kolana…proszę przeczytać o tym w moim dzienniku duchowym. 12.08.2013 miałem intencję modlitewną: za zaskoczonych wybraniem. Myślę, że wybrany nie ma możliwości odmówienia Bogu, bo to Słodycze Niebiańskie, a zarazem krzyż Pana Jezusa. Tego nie można przekazać naszym językiem. Jak opisać Pokój Boży w sercu? To nie jest nasz pokój, spokój, brak wojny, itd.
      http://www.wola-boga-ojca.pl

  3. ~Ula

    Pozostaje jeszcze pytanie, czy uznanie istnienia siły wyższej ma być równoważne z oddawaniem jej czci?

    1. ~A.P. Lipiec -lekarz

      Ulka!
      Jak dowiesz się, że masz Ojca Prawdziwego…krzykniesz tylko „Tato! Tatusiu!!” i tak już zostanie do śmierci. Ja mam 70 lat i w smutku tak wołam…od czasu nawrócenie w 1988 roku.
      Tata (Abba) nie chce żadnej czci, ale tego zawołania. Spróbuj, a zobaczysz co się stanie! Podziękujesz mi, gdy spotkamy się po prawdziwej stronie życia, bo nie ma śmierci!
      Jako lekarz napatrzyłem się na niepewność naszego bytu, a mamy tutaj tylko jedną własność: wolną wolę i czas, ale nie wiadomo jaki.
      http://www.wola-boga-ojca.pl

  4. ~Korekta

    Błąd logiczny tłumaczenia nieznanego przez nieznane to „ignotum per ignotum”, nie „petitio principii”.

    1. Artur Sporniak Autor wpisu

      Korekto, dzięki za korektę! Już poprawiłem (choć problem podpada także pod petitio principii).

  5. ~Wilga

    Powodem wiary jest więc GŁUPOTA, brak wiedzy skąd się wzięły prawa Kosmosu, jako jedyny dowód na istnienie Boga. Boga w sensie wymysłów religiotów na temat Stwórcy i Prawodawcy Wszechświata. Boga z którym religijne pyszałki osobiście rozmawiają a nawet rozkazują mu jak psu.

    1. ~Stasiek

      Powodem wiary takiej, jaka tu jest omawiana, nie jest głupota ludzka. Wprost przeciwnie, jest nią nas samych zaskakująca ludzka inteligencja.

      (jeśli miałaś na myśli brak wiedzy o pochodzenie bezpośrednie aktualnie poznanych praw Kosmosu, to tym zajmuje się nauka poszukująca ogólniejszych praw Kosmosu – i pewnie sobie poradzi, generując przy tym konieczność poszukiwania jeszcze ogólniejszych teorii.)

      Tu chodzi o wyjaśnienie samego fenomenu istnienia nauki i jej skuteczności; skuteczność nauki sugeruje, że świat jest racjonalny, i to w ten szczególny sposób, że my jesteśmy go w stanie badać naukowo. Skuteczność nauki (naszej inteligencji) nie wynika z nauki (z naszej inteligencji) – tym samym można postulować istnienie wyższej Konieczności istnienia racjonalności we świecie.

      Pojęciowo, daleko tej Konieczności do ,,Boga jako wymysłów” o Którym mówisz z nutą pogardy. Nie rozpędzaj się jednak – wydaje mi się, że nie chodzi o szukanie dowodu na istnienie Boga. Chodzi raczej o stwierdzenie, że jeśli istnieje, to potrafi On apelować do ludzkiej inteligencji (co nie kłóci się z wieloma ,,wymysłami religiotów” np. w chrześcijaństwie) 🙂

      Kosmos to, bodajże po grecku, porządek. Pytając: ,,skąd się wzięły prawa Kosmosu”, pytamy się ,,Skąd się wziął Kosmos”. Całe doświadczenie nauki sugeruje, że nie ma materii bez porządku.

    2. ~A.P. Lipiec -lekarz

      Wilga!
      Co Ci się stało? Masz rozum i nie chcesz żyć. Posiadanie duszy nie zależy od Ciebie. Nie możesz jej się pozbyć! Możesz tylko sprawić, że stanie się martwa i trafisz do Piekła.
      Nie określę Cię pyszałkiem, ale zostałeś oszukany przez szatana.
      Ja jestem wiedzący, że Bóg Jest i to żadna pycha. To wielki krzyż, bo widzę podobnych do Ciebie, którzy są pewni swego, ale to wielkie sierotki duchowe.
      Zawołam do Boga. abyś nie zginął…
      http://www.wola-boga-ojca.pl

  6. ~Maciek

    „Być może decyduje o tym mieszanka złożona z genetycznych skłonności, wychowania i przypadkowych życiowych doświadczeń.”
    Takie postawienie sprawy jest dla mnie (wierzącego) trudne do zaakceptowania. Geny+wychowanie+przypadek=wiara/niewiara sugeruje, że – traktując szeroko „przypadek” (z punktu widzenia jednostki jej geny oraz sposób, w jaki była wychowywana, są właściwie przypadkowe) – od przypadku właśnie zależy, czy ktoś jest wierzący, czy niewierzący! A gdzie moja decyzja w tym wszystkim? I czy nie sugeruje owo równanie, że są ludzie, którzy ze względu na swą konstytucję biologiczną/psychospołeczną nigdy nie uwierzą? Dla mnie to nie do przyjęcia! Kłóci się z ideą Bożej miłości i sprawiedliwości.

    1. ~Ala

      „Dla mnie to nie do przyjęcia! Kłóci się z ideą Bożej miłości i sprawiedliwości.”

      Jeżeli fakty kłócą się z ideą bożej miłości i sprawiedliwości, to odrzucasz fakty?

  7. ~gregg84

    Redaktor Sporniak pisze, że w związku z koniecznością powoływania się na „prawa przyrody” coraz wyższego rzędu, coraz ogólniejsze, „narzuca się sugestia absolutnej pełni stojącej za rozpoznawanymi prawami, która nie domaga się już wyjaśnienia”.
    Otóż nie dostrzegam tu żadnej oczywistości. Myślę, że zachodzi tu analogia do problemu „pierwszej przyczyny”. Jeśli może istnieć pierwsza przyczyna, która jest nieskończona i sama nie posiada przyczyny, to może istnieć nieskończony w „czasie” ciąg przyczyn. Podobnie jeśli może istnieć nieskończona pełnia, która żadnym nadrzędnym prawom nie podlega, to może istnieć nieskończony ciąg praw coraz ogólniejszych. (Pomijam tu kwestię aktywnego udziału człowieka w tworzeniu raczej niż odkrywaniu „praw” i „sensów”).

    ***

    Maciek pisze, że biologiczne/psychospołeczne warunkowanie wiary bądź niewiary „kłóci się z ideą Bożej miłości i sprawiedliwości”. Obecny tu typowo chrześcijański kult „wolnej woli” („a gdzie moja decyzja w tym wszystkim?”) nie uwzględnia tego, że – jeśli decyzja nie jest warunkowana biologicznie i/lub psychospołecznie – to jest dziełem przypadku (tertium non datur). A w jaki sposób pogodzić Boską miłość i sprawiedliwość z uzależnieniem szczęścia lub nieszczęścia człowieka od przypadku?…

    1. ~Maciek

      Gregg84, zdaje się, że w wolną wolę można wierzyć lub nie. Jeśli wierzę w Boga, który jest niewątpliwie wolną wolą, to i ja mogę ją posiadać. Wolna wola, o ile to dobrze rozumiem, podważa prawo powszechnej przyczynowości (i znowu, jest kwestią wiary uznanie, że przyczynowość jest powszechna lub nie), tj. nieskończonego i nieprzerwanego ciągu przyczyn i skutków. Gdzieś jestem ja, który zaczynam niektóre z tych ciągów (inaczej nie mógłbym być odpowiedzialny za swoje czyny). Niekoniecznie więc tam, gdzie nie ma warunkowania biologicznego/psychospołecznego, jest od razu przypadek. Oczywiście to jest metafizyczne założenie, nie do udowodnienia. Ale Bóg też jest nie do udowodnienia;) Twoje tertium non datur wynika po prostu z odrzucenia z góry tego założenia. Do czego każdy ma prawo.
      Pozdrawiam

      1. ~gregg84

        Maćku, na forum „Tygodnika Powszechnego” znany jestem z ostrej, negatywnej oceny pojęcia wolnej woli, więc nie będę się przesadnie rozpalał. 🙂
        Nie mogę się zgodzić z Pańską analogią między wolną wolą (libertariańsko traktowaną, jak rozumiem) a Bogiem. Bóg – jako potężna świadoma twórcza istota – jest teoretycznie do udowodnienia (piszę: teoretycznie, gdyż sądzę, że w praktyce brak jednoznacznych śladów jej istnienia). Wolna wola, która ignoruje spektrum „przyczynowość-przypadkowość”, która nie mieści się w tym spektrum, jest nieudowadnialna z tego względu, że jest niedefiniowalna, nie do sprecyzowania, jest bez-sensowna. Wierzy się w nią mimo nierozumienia tego, w co się wierzy.
        Co więcej, jeśli nawet Bóg posiadałby wolną wolę (cokolwiek by to nie znaczyło), nie wynika z tego, że człowiek też może posiadać wolną wolę, jak zdaje się Pan sugerować.

    2. ~Maciek

      Natomiast słowa redaktora uderzyły mnie, gdyż mam przyjaciół ateistów, którzy czasami twierdzą, że są jakby niezdolni do wiary (jeden z nich powiedział, że jest „duchowym sucharem”). Tak chyba często twierdzą ci spośród niewierzących, którzy mają neutralny lub pozytywny stosunek do wierzących (a są tacy!). Znany socjolog Max Weber, który dużo pisał o religii, mówił o „religijnych wirtuozach”, do których sam siebie nie zaliczał. Otóż ja nie mogę przyjąć tego sposobu myślenia. To tak jakby ktoś był przeznaczony z góry do gorszego życia (bo z dala od Prawdy), a ostatecznie – kto wie – może do potępienia?
      Bóg potępiający niezależnie od decyzji danej osoby nie jest Bogiem, w którego wierzę. Każdy ma szansę.

    3. ~A.P. Lipiec -lekarz

      Do gregg84
      Jako mistyk świecki z charyzmatem odczytywania woli Boga Ojca (wg modlitwy Pańskiej: „bądź wola Twoja”) jestem zdziwiony negowaniem istnienia tego, że mamy wolną wolę! To nawet nie jest głupota duchowa, ale głupota całkowita.

      Bóg dał nam wolną wolę i nic Mu do tego, a gregg84 mówi, że nie ma wolnej woli i bredzi przy udowadnianiu tego. Nawet pies na łańcuchu czasami wyrwie się z uwięzi i pobiegnie do panienki, a gregg84 jest jak automat. Można tak się bawić. Ja zacznę negować, że masz głowę, ponieważ normalny człowiek tak nie pisze.

      To głupota, której nigdzie dotąd nie spotkałem, a szokuje zdanie: obecny tu typowo chrześcijański kult „wolnej woli”. Co to ma do chrześcijaństwa? Idziesz do roboty lub nie, żenisz się lub nie, śpisz lub nie.

      Masz tylko jedną łaskę od Boga: wolną wolę. Nawet po śmierci nie jest jeszcze odbierana, bo Bóg może sprawić, że „umarła” matka dzieci może jeszcze wrócić do życia.

      Opisz jak ty podejmujesz decyzje…naciska Ci ktoś głowę lub pędzi batem jak zwierze pociągowe? Szczytem głupoty jest negowanie, że Bóg osobowy nie ma wolnej Woli.

      Maciek wpadł w jego pułapkę i pisze głupio, że
      >Jeśli wierzę w Boga, który jest niewątpliwie wolną wolą, to i ja mogę ją posiadać.
      Bóg nie jest wolną wolą tylko naszym Ojcem, Osobą i mamy wypełniać Jego Świętą Wolę…jak dzieci wolę ojca ziemskiego. To śmiesznie proste.

      Wg Tej Woli odczytuję intencje modlitewne (tytuły w moim dzienniku duchowym), bo ma być „bądź Wola Twoja”. Dar wolnej woli oddaję Bogu. Nie mam tu nic innego oprócz czasu (nieznana wielkość).
      Każdego dnia udowadniam Istnienie Boga Ojca. Intencje odczytuję poprzez różne natchnienia oraz tzw. duchowość zdarzeń (gołąbek – pokój, zamknięta Biblii na trumnie JPII – „Wykonało się”, itd.).
      http://www.wola-boga-ojca.pl

  8. ~MD

    Końcowa konkluzja rozważań przedstawionych przez p. Redaktora potwierdza to , do czego już doszedł również B. Pascal. Zauważył też to samo: „jeden wybór [ o istnieniu lub nie Boga] nie jest z większym uszczerbkiem dla twego rozumu niż drugi”.
    Pozostaje więc kwestia osobista, czy wybór ten może mieć KONSEKWENCJE dla osobistej egzystencji, doczesnej? Czy opowiedzenie się za wiarą w Boga , lub nie- jest niezbędne i musi koniecznie wyprzedzić rozstrzygnięcie dylematu „jak żyć ?” Istotą tego dylematu wydaje mi się wybranie pomiędzy opcjami : dążyć do bycia dobrym człowiekiem, czy pozwolić sobie być 'skurczybykiem”?-
    Dylemat „jak życ” jest naglący i palący, nie może pozostawać w zawieszeniu, bo każdy słyszy tykanie osobistego zegara odliczającego upływający czas w jednym kierunku. Bezrefleksyjne życie jest sekwencją intuicyjnych -instynktownych- decyzji, i chyba wtedy potrzeba zajęcia stanowiska w kwestii istnienia Boga nie pojawia się.
    Dopiero pojawienie się pytania o SENS nieuchronnie prowadzi do dylematu: „jak POWINIENEM żyć?”, ale winienem komu? czemu?-
    Bogu?, wartościom?, samemu sobie? No i mamy pasztet- jeśli ludzkość po kilku tysiącach lat wysiłku intelektualnego konfrontuje się z bezradnością rozumu wobec kwestii Boga, ba- stwierdzeniem
    niezupełnosci nawet matematyki- to czy pozostaje zdać się na instynkt? Rozum ludzki jednakże może jednak oświecać wybór „koła ratunkowego” spośród zgromadzonych w dorobku ludzkosci tekstów kultury.
    Recepta Jezusa jak żyć , jest prosta – „miłujcie się wzajemnie”. Wydaje mi się, ze jej realizacja nie wymaga koniecznie przyjęcia założenia o Bogu.
    Dla tych, co czekają -jak Eliasz na górze Horeb- i już WIEDZĄ, że ani wicher, ani trzęsienie Ziemi, ani ogień, ani teorie kosmologiczne NIE SĄ objawieniem Boga, Ewangelia jest wiadomością : „Bóg jest MIŁością”.
    Dla tych , dla ktorych Absolut nie jest bytem koniecznym, doświadczenie Miłości czyni życie szczęśliwszym od egzystencji jej pozbawionej.
    Co może uzasadnić raz jeszcze słuszność zakładu Pascala….

    1. ~Kris

      Ten sposób rozumowania jest mi bardzo bliski.

      Teraz wyobraźmy sobie sondę uliczną/internetową z pytaniem CZY WIERZYSZ W MIŁOŚĆ ?.

      Odpowiedź twierdząca byłaby odpowiedzią równoznaczną z wiarą w Boga – to byłoby ciekawe 🙂

    2. ~adam

      Rzeczywiście rozum kompletnie nie ogarnia idei Boga lub idei matematycznych. Właśnie- idei. Nikt nie widział Boga, nikt też nie widział matematyki, obie idee są stworzone przez ograniczony ludzki umysł i myśląc o nich ostatecznie dochodzimy do granicy, której nie można przeskoczyć. Bóg/ siła wyższa/ … być może jest, ale jest kompletnie NIEOGARNIALNY i żadna religia tego nie zmieni (nawet jeśli twierdzi, że jest inaczej). Myślę, że ten fakt powinien zamknąć tą dziwną dyskusję.

  9. ~Czarek

    1. Dlaczego niewierzący obrażają wierzących i im w bardzo ordynarny sposób ubliżają ?

    2. Dlaczego Bóg, który stworzył Człowieka, na swój obraz i wizerunek, nagle porzucił tego marnego człowieka i pozostawił na łasce złego? , wmawiając ,ze ma wolna wolę?

    3. Dlaczego Bóg, kochający Ojciec , chowa głowę w piasek i pozostawia człowieka, który w Niego wierzy , w jego Dobroć i Miłosierdzie.

    4. Który Ojciec kochający swoje dzieci wepchnąłby je w ręce złego, , pozwolił cierpieć ???

    5. Który Ojciec , powiedziałby swojemu dziecku , musisz zginąć , bo wtedy mnie udobruchasz !!!!, musisz wypełnić moja wolę, bo kiedyś Ewa ją złamała

    6. Czym różnią się dramaty śmierci Ojców i ich dzieci, dzieci, które oddawały życie za wolność, , Katyń,Smoleńsk, , powstania styczniowe i listopadowe, , były bite i torturowane, bo oddawały swoje cierpienie za .., za co ?………, czym się różniła ich śmierć? oddawali życie za bliźnich , w obronie prawdy, , wiary….,

    7. Boże ty wmawiasz ludziom, … ” Proście, a będzie wam dane..”. …gdzie Twoje słowo !!!!! , przebaczasz grzesznikom, a gnębisz słabych i wierzących?

    Twoja przypowieść o synu marnotrawnym, dotyczy kogo?

    Może sam Boże popełniasz grzech pychy?, bo wybacz ale karmisz ludzi nadzieja, a dajesz błogosławieństwo oszustom, których wybrałeś

    1. ~A.P. Lipiec -lekarz

      Do Czarek, który jest zalewany „pytaniami”, albo udaje takiego
      1. Dlaczego niewierzący obrażają wierzących i im w bardzo ordynarny sposób ubliżają ?
      Sprawia to szatan, a oni myślą, że piszą od siebie!

      2. Dlaczego Bóg, który stworzył człowieka, na swój obraz i wizerunek, nagle porzucił tego marnego człowieka i pozostawił na łasce złego? wmawiając, że ma wolną wolę?
      Nie porzucił. Pan Jezus otworzył Niebo i pozostawił nam Eucharystię. Po zjednaniu ze Zbawicielem nie boję się śmierci, nie chcę tu być i pragnę wrócić do Raju. Nic nie szukaj i nie pytaj, ale odwiedź najbliższy kościół, bo tam odbywa się Cud Ostatni, którym jest Eucharystia. Innego już nie będzie aż do ponownego przyjścia Pana Jezusa, ale już po Swoich! Nie masz wolnej woli jak gregg84?

      3. Dlaczego Bóg, kochający Ojciec, chowa głowę w piasek i pozostawia człowieka, który w Niego wierzy, w jego Dobroć i Miłosierdzie.
      Po co pytasz śmiertelników, a pytanie podsunął Ci szatan, który szerzy zwątpienie. Zapytaj Tatę czy to prawda, a zobaczysz co się stanie…

      4. Który Ojciec kochający swoje dzieci wepchnąłby je w ręce złego, pozwolił cierpieć ???
      Jest odwrotnie. Zostaliśmy wygonieni z Raju z Miłości jako nieposłuszne dzieci. Tak dzieje się także w ziemskich rodzinach. Przecież możesz jechać na Przystanek Jezus lud przyłączyć do „róbta, co chceta” i paprać się w błocie.

      5. Który Ojciec, powiedziałby swojemu dziecku, musisz zginąć, bo wtedy mnie udobruchasz !!!!, musisz wypełnić moja wolę, bo kiedyś Ewa ją złamała.
      To diabelskie głupoty…

      6. Czym różnią się dramaty śmierci Ojców i ich dzieci, dzieci, które oddawały życie za wolność, Katyń, Smoleńsk, powstania styczniowe i listopadowe, były bite i torturowane, bo oddawały swoje cierpienie za .., za co ?………, czym się różniła ich śmierć? oddawali życie za bliźnich, w obronie prawdy, wiary….,
      Po co to poruszasz? Dowiesz się wszystkiego po śmierci. Przecież wielu bolszewików było gonionych i ginęło wbrew swojej woli. Wielu z nich jest świętymi…

      7. Boże ty wmawiasz ludziom, … ” Proście, a będzie wam dane..”. …gdzie Twoje słowo !!!!! , przebaczasz grzesznikom, a gnębisz słabych i wierzących?
      Wyraźnie widać, że jesteś opętany intelektualnie, albo udajesz kogoś.

      Twoja przypowieść o synu marnotrawnym, dotyczy kogo?
      To o Tobie!

      Może sam Boże popełniasz grzech pychy?, bo wybacz ale karmisz ludzi nadzieją, a dajesz błogosławieństwo oszustom, których wybrałeś.
      Uważaj Bracie, bo jesteś bliski potępienia jako szyderca.
      http://www.wola-boga-ojca.pl

  10. ~Alba

    No, cóż – a mnie się wydaje, że owym „ostatecznym uzasadnieniem” wyboru wiary lub niewiary nie jest jakikolwiek teoretyczny wywód (jakkolwiek filozoficznie byłby poprawny) a TYLKO „doświadczenie Boga” (lub jego brak) – co z natury jest subiektywne. Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie – „dlaczego wierzę w Boga?” najkrótsza odpowiedź brzmiałaby: „ponieważ Go DOŚWIADCZYŁAM i nie mogę się wyprzeć tego doświadczenia, nie zaprzeczając własnym władzom umysłowym.” Jak to lapidarnie opisał w jednym z wierszy ks. Twardowski: „Wiara to nie nauka – to doświadczenie.” Takie podejście chroni mnie też od (nieuzasadnionego) poczucia własnej wyższości nad tymi, którym to „doświadczenie” (które teologia nazywa także „łaską”:)) nie zostało dane; nad niewierzącymi. Jakże mogłabym się na nich zżymać, że nie dostrzegają tego, co ja widzę? Mogę jedynie (po cichu i nienachalnie) prosić Dawcę Daru, aby udzielił im tego samego doświadczenia. Jak to pisał św. Paweł? „Jakże więc mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli?” Ano, właśnie. Tu także DOŚWIADCZENIE, nieomal zmysłowe („usłyszeli”), poprzedza zarówno WIARĘ, jak i WIEDZĘ o niej.

  11. ~Ala

    A ja twierdzę, że w naszej polskiej rzeczywistości wiara wynika przede wszystkim z wychowania. Dzieciom wpaja się wiarę w Boga i większość dzieci, a później dorosłych po prostu nie ma ani ochoty ani odwagi (chyba bardziej ochoty niż odwagi), żeby tę wiarę kwestionować. Wierzą w Boga bliskiego, dobrego, opiekuńczego, mającego jakieś zamiary, opracowany plan dla każdego człowieka. Nie w Absolutną Pełnię.

    Bóg pana Hellera jest zupełnie innym Bogiem, niż ten, w którego wierzą ludzie religijni i Kościół. I dla zwykłych wiernych wiara w coś takiego jest tym samym, co brak wiary w ogóle.

    Wiara przechodzi z rodziców na dzieci od wieków. A wyobraźmy sobie współczesne dziecko, wychowywane bez wpływów religijnych, otrzymujące naukowe wytłumaczenie większości otaczających go zjawisk. Ile z tych dzieci wymyśli sobie Boga? Ja twierdzę, że bardzo mało.
    Są jednostki, które „odnajdują Boga” i zaczynają wierzyć w sposób dojrzały, wtedy faktycznie można mówić o ich wyborze. Ale większość dzieci z rodzin religijnych niczego nie wybiera, po prostu ma tego Boga i Jezusa wtłoczonego do główki. Przy czym wcale nie twierdzę, że jest to jakoś krzywdzące.

    Bóg był kiedyś wytłumaczeniem i uzasadnieniem wszystkiego; idea boga pochodzi z bardzo dawnych czasów, kiedy człowiek nie wiedział NIC. A teraz próbuje się tę ideę połączyć z nauką, sprowadzając Boga to pojęcia jakiejś siły, energii, racjonalnego absolutu itd.
    Tylko czy temu absolutowi naprawdę zależy, żeby ludzie w niego wierzyli? Czy jest dobry, sprawiedliwy i bliski człowiekowi czy też obojętny i daleki? I skąd pewność, że ten absolut jest osobą?
    Idea takiego Boga jest chyba po prostu pragnieniem wiary. Wierzysz, bo koniecznie chcesz w coś wierzyć.

    A przecież można postępować dobrze, humanitarnie, uczciwie, bo takie życie jest wartością samą w sobie, nie trzeba uzasadnienia 🙂

    1. ~A.P. Lipiec -lekarz

      Do ~Ala
      >Wiara przechodzi z rodziców na dzieci od wieków.
      Szerzysz głupoty duchowe typu prof. Joanny Senyszyn. Ja 45 lat żyłem jak neopoganin, a nawrócenie sprawiły modlitwy moich pacjentek („moherowych beretów”) i żony. Teraz to odrabiam codziennym uczestnictwem w Mszy św. (największa łaska Boga Ojca dla nas na ziemi).
      Z tego co piszesz wynika, że niemożliwa jest łaska Boga, a nagłe nawrócenie Szawła? Przeczytaj w moim dzienniku zapis z 12.08.2013 i dojdź do świadectw tam przedstawionych.

      >większość dzieci z rodzin religijnych niczego nie wybiera, po prostu ma tego Boga i Jezusa wtłoczonego do główki.
      „Panie! Wybacz Jej, bo nie wie co pisze”.

      Wejdź na Gazeta.pl Religia. Forum. Wszystko jest prawdziwe w Kościele katolickim (mój wątek) i tam pogadamy. Nasza wiara jest jedynie prawdziwa. To wiara w Boga, który się Objawił, wszystko zapowiedział i wszystko się wykonało!
      Przy pomocy komputera wygram z największym znawcą judaizmu:
      – proszę wpisać co miało się zdarzyć (Stary Testament)
      – proszę wpisać, co się stało (Nowy Testament)
      – proszę zapytać: czy Pan Jezus jest Zbawicielem?
      Odpowiedź komputera: Pan Jezus jest Zbawicielem! Dziękuję!

      >Idea takiego Boga jest chyba po prostu pragnieniem wiary. Wierzysz, bo koniecznie chcesz w coś wierzyć.
      Nie Ty pragniesz Boga, ale twoja dusza, która jest dołączona do ciała w momencie poczęcia. Zawołaj do Nieba i zapytaj, bo jesteś zagubiona duchowo.

      >można postępować dobrze, humanitarnie, uczciwie, ale to nie wystarczy do zbawienia duszy (powrotu do Nieba). Tak czyniąc trafisz do fatalnego miejsca: Czyśćca, a tam dowiesz się to co ja wiem dzisiaj i zapragniesz Pałacu, ale będziesz czekała na wstawiennictwo żyjących.

      Ilu modli się w twoim otoczeniu za dusze cierpiące w Czyśćcu?…

      http://www.wola-boga-ojca.pl

      1. ~Ala

        >można postępować dobrze, humanitarnie, uczciwie, ale to nie wystarczy do zbawienia duszy (powrotu do Nieba). Tak czyniąc trafisz do fatalnego miejsca: Czyśćca, a tam dowiesz się to co ja wiem dzisiaj i zapragniesz Pałacu, ale będziesz czekała na wstawiennictwo żyjących.

        🙂 Ale Ty tylko w to WIERZYSZ 🙂 Wcale tego nie wiesz!
        A jeżeli twierdzisz, że wiesz, to ja równie dobrze mogę twierdzić, że wiem coś zupełnie odwrotnego: otóż zarówno Ciebie, jak i mnie zjedzą robaki i tyle 🙂

  12. ~tamara

    Bardzo ciekawy blog, jestem tutaj od nie dawno i strasznie mi się spodobało. Co do wiary to zgadzam się z Panią Alą- jeśli chodzi o nas Polaków- to nasza wiara wynika przede wszystkim z wychowania przez rodziców, bez zbędnego zagłębiania się w nią itp.

  13. ~Blue Believer

    UWAGA! PILNIE potrzebna pomoc dla małego Żelika! Piesek natychmiast potrzebuje domu tymczasowego, ma tylne łapki sparaliżowane(porusza się na wózku) – to wynik ludzkiej głupoty, której doznał w przeszłości. Jednak są rokowania, że piesek będzie chodził! Póki co maluch pilnie potrzebuje opieki – w innym wypadku zostanie uśpiony! Jego dotychczasowi opiekunowie zapewniają środki na leczenie oraz karmę – CHODZI TYLKO O DOM I MIŁOŚĆ! Prosimy o kontakt na http://ratowanieswiata.blogspot.com/2013/07/o646-pilnie-poszukiwany-dom-dla.html ! Jeżeli nie możesz dać psiakowi domu, podaj tą wiadomość do wszystkich swoich znajomych – MAMY TYLKO 13 DNI!

  14. ~PN

    Mały eksperyment na ten temat przeprowadzałem na moim blogu. Ciekawych zapraszam. Mówiąc możliwie najbardziej skrótowo, jeśli wierzysz w żywot wieczny i zmartwychstanie, to idź na złomowisko, przyjrzyj się wrakowi zupełnie rozbitego samochodu, a potem wyobraź sobie, że ten wrak spontanicznie, samoistnie (być może w wyniku czyjejś wytrwałej modlitwy) przekształca się w nowiutki samochód. Połóź rękę na sercu i powiedz, „tak, wydaje mi się to całkiem prawdopodobne”. Weź jeszcze pod uwagę, że jedna ludzka komórka jest bardziej złożona od samochodu, a zamierając upodabnia się do wypalonego wraku. Co do miłosierdzia boskiego, skorzystajcie z wyszukiwarek internetowych i sprawdźcie ile razy i w jakim kontekście występuje w Biblii słowo „ukamienowanie”. Ściśle biorąc, zdaje się, że w myśl zaleceń Boga powinniście mnie teraz ukamienować. Tak jak ktoś tu wyżej (i wiele osób przed nim) i przeciwnie do św. Tomasza z Akwinu, uważam, że da się udowodnić nie istnienie Boga. Zamiast dowodów z ruchu, pierwszej przyczyny itd., które miały wskazywać na istnienie Boga, lecz są zupełnie nieprzekonujące, na nieistnienie można przedstawić mnóstwo dowodów z jednej istotnej kategorii: dowody z pospolitości zła i przypadkowości w życiu. Gdyby jakiś Pan Bóg choć odrobinę sprzyjał swoim wyznawcom, to firmy ubezpieczeniowe, pilnie śledzące częstość różnych losowych katastrof i niepowodzeń, dawno by taką korelację zauważyły, a nawet zalecały by modły swoim klientom. O ile wiem, żadna z nich takiej praktyki nie stosuje.

  15. ~A.P. Lipiec - lekarz

    > Nie jest to teren ani nauki, ani religii, tylko metafizyki.

    Po przeczytaniu kilku zdań – jako mistyk świecki – mogę powiedzieć, że wszedł Pan Redaktor na teren, który nazywa się ł a s k ą Boga, a odpowiedzi szuka rozumem.

    R. Dawkins jest wiedzący, że Boga nie ma, a ja wiedzący, że Bóg Jest. Nie wolno z takimi ludźmi prowadzić dyskusji, ponieważ są opętani intelektualnie…upadły Archanioł o nadprzyrodzonej inteligencji pomaga im w rzucaniu argumentów na które normalny człowiek nie odpowie.

    Podczas kuszenia Pana Jezusa (proszę przeczytać to w wizji Marii Valtorty) Zbawiciel wprowadził szatana w szał, bo na jego długie i piękne wywody odpowiedział tylko trzy razy i to jest w Ewangeliach!

    > Racjonalizm jest przeciwieństwem łaski. Nie można do mojego stanu dojść poprzez dyskusje, czytanie i nauczenie się wiary na pamięć. Racjonaliści nie pojmują alegorii…stad niezrozumienie słów pana Jezusa aż do dzisiaj.

    > Oto jedno z szatańskich pytań: „skąd wzięły się prawa przyrody?”.

    Rozważanie Pana Redaktora są bezsensowne, bo wszystko jest cudem stworzenia przez naszego Boga Ojca i tłumaczenie tego „od dołu lub od góry, a nawet z boku” jest głupotą duchową i normalną stratą czasu. Piszę to jako wiedzący.

    Tutaj uwaga. Gdy tak stwierdzam, to następuje zarzut pychy duchowej, a R. Dawkins może spokojnie stwierdzić: wiem, że Boga nie ma.

    > To ciekawy wynik – mówi on, że tylko lokalnie mamy do czynienia z energią dodatnią, czyli z „czymś” – gdy owe wszystkie „coś” zsumujemy, ostatecznie zniosą się i wyjdzie „nic”.

    Przypomina się mój pacjent, którego przezywałem „Pan energia”… wszystko wyjaśniał istnieniem jakieś energii.

    > Na zakończenie dorzucił Pan redaktor Obirka, który łączy wierzących z niewierzącymi.

    Nie ma czegoś takiego. To faryzeizm, a u niego judaszostwo. Ja szanuję każdego niewierzącego, bo nie ma łaski wiary, a za wrogów wołam do Boga. Najgorzej jest z „łączącymi” i tak prezydent Bronisław Komorowski jest za In vitro („za życiem”) i zabijaniem dzieci szczególnej troski (chorych, z gwałtu i zagrażających życiu matki), a przystępuje do Eucharystii.

    >Skoro jednak równie racjonalna jest metafizyczna wiara, co metafizyczna niewiara, dlaczego dla niektórych z nas oczywistością jest wierzyć, a dla innych nie wierzyć?

    Dla wierzących to łaska, a niewierzący biegną na oślep za szatanem, który pięknie „mówi im” do głowy (telepatia)

    >To może sugerować, że problem wiary i niewiary rozstrzyga się wcześniej niż w świadomy i racjonalny sposób. Być może decyduje o tym mieszanka złożona z genetycznych skłonności, wychowania i przypadkowych życiowych doświadczeń.

    Wniosek końcowy to głupoty duchowe w stylu minister ds. wyznań prof. Joanny Senyszyn („indoktrynacja” od dziecka). Ja po 45 latach pogaństwa podczas nocnego dyżuru w pogotowiu (w 1988 roku) padłem na kolana i przeżegnałem się. I tak to się zaczęło…

    Zapraszam na http://www.wola-boga-ojca.pl

    1. ~Kris

      No nie każdy niestety ma taki dar by być wiedzącym i mieć doznania mistyczne itp. itd.

      Typowo człowiek wyposażony jest w rozum, a dziedziną rozumu jest nauka i metody naukowe.

      Świadkowie i mistycy są być może ważni ale przepraszam nie na tym może opierać się teologia.

      Nie mówiąc już o dialogu z niewierzącymi czy dialogu miedzy nauką, a wiarą.

      Wiedzący mogą sobie wiedzieć ale inni mogą tylko wierzyć

  16. ~Leszek Nowak

    … Dawkins stwierdził, że nie potrzebujemy już Boga, gdyż nauka radzi sobie z tłumaczeniem powstania świata, odwołując się jedynie do praw przyrody. Heller zgodził się z nim, ale zapytał: no dobrze, ale skąd wzięły się prawa przyrody?

    W ludzkiej naturze tkwi głęboko zakorzeniona skłonność, by to, co niezrozumiałe, tłumaczyć działaniem czarów lub sił „nie z tego świata”.
    (Katarzyna Hamer – psycholog)

    Świat nie tylko jest po prostu czymś, ale jest czymś racjonalnym

    Im bardziej Wszechświat wydaje się zrozumiały, tym bardziej sprawia wrażenie bezcelowego.
    (Steven Weinberg – amerykański fizyk teoretyk, laureat Nagrody Nobla. Jest najbardziej znany ze swej teorii unifikującej dwa oddziaływania: słabe i elektromagnetyczne.)

    Tyle.

    http://www.opracowanie.eu/

  17. ~basia

    Drogi Panie Arturze,

    Od kilkunasu juz lat czytam ponownie „Tygodnik Powszechny” a nie liczac przerwy od ponad trzydziestu. I od ponad trzydziestu juz lat mieszkam w Mississauga, Ontario w Kanadzie. Mamy czworo dzieci – zonaty syn i trojke nastolatkow. Miedzy najstarszym synem a kolejnym jest 10 lat roznicy.
    Czytam pana wypowiedzi na temat srodkow antykoncepcyjnych i pana pro stanowisko podpierane mnostwem argumentow umacnia mnie w przekonaniu ze panu brakuje wiedzy w temacie metody Billing’sa i Teologii Ciala Jana Pawla II.
    Na gruncie Kosciola w Polsce temat seksualnosci i jak sobie z nia radzic jest nazwijmy to pustynia i powtorze drukowanymi literami PUSTYNIA. Moja irytacja doszla do skraju mozliwosci po dwoch pana ostatnch artykolach na temat antykoncepcji i wychowania seksualnego dzieci. Ale nie dlatego ze zgadzam sie z polskimi bskupami tylko dlatego ze zwlaszcza polski Kosciol otrzymal od Jana Pawla II „perle”, „zloto” – niepowtarzalny dar jakim jest Teologia Ciala. I co z nia zrobil ?? NIC !!!!! Nie nadarmo napisane zeby „nie rzucac perel przed wieprze” Kosciol to rowniez swieccy i wszyscy powinni czuc sie za to odpowiedzialni. Szczegolnie katoliccy dziennikarze.
    W USA i w Kanadzie Teologia Ciala jest popularyzowana przez swieckiego autora Christophera West ktory opracowal ja na wszelkie mozliwe sposoby. „Teologia Ciala dla samotnych”.. dla narzeczonych, dla malzenstw, dla nastolatkow, dla dzieci, dla kaplanow, siostr zakonnych itd. To sa wyklady, ksiazki, CDs, DVDs . Powstaly w diecezjach zespoly swieckich ktore organizuja wyklady w parafiach. Na wykladzie na ktorym bylam bylo 80 osob w kazdy kolejny wtorek przez 5 tygodni.
    Niestety na polskim rynku w tym temacie znajduje przetlumaczone na jezyk polski niektore ksiazki Christophera West, czyli to co po polsku napisal Papiez zostalo opracowane na jezyk angielski w sposob przystepny i komunikatywny a teraz Polacy tlumacza to na jezyk polski . Nie ma nikogo kto by spopularyzowal Teologie Ciala w Polsce ? Nie dziwi mnie ze siega pan po wywiady z psycholozka ktora wypowiada belkot w tym temacie i namawia rodzicow aby przyczynili sie do uzaleznienia od masturbacji.
    Teologia Ciala daje fantastyczny, rewelacyjny obraz kim jestesmy, jak wpisani jestesmy w Bozy Plan stworzenia, po co Bog dal nam seksualnosc, jak ja ksztaltowac, rozwijac, jak sie nia opiekowac. Jaki to wspanialy dar i jaki jest cel naszej seksualnosci.
    Nie bede tu robila panu wykladu, raczej odsylam do lektury . Po zapoznaniu sie z nauka Jana Pawla II zrozumie pan ze seksualnosc w malzenstwie to nie jest problem z ciazami.
    Oczywiscie zgadzam sie ze seksualnosc dzieci trzeba ksztaltowac i wychowywac ale tylko w duchu Teologii Ciala
    Nasze nastolatki jezdza na rekolekcje na ktorych zapoznaja sie z Teologia Ciala i sa zachwycone. Wiedza jak nie poddac sie presji otoczenia, wiedza co stanowi ich sile i gdzie maja jej szukac.
    W szkole od pierwszej klasy do osmej przerabiaja temat wychowanie w rodzinie gdzie poznaja aspekty rodziny w duchu katolickiej nauki w tym zapoznaja sie z tematem seksualnosci . Wedlug nich czwarta klasa to zbyt wczesnie bo nie sa gotowe na poznawanie tematu „co mama i tata robia w sypialni” jak to sami okreslali.
    Metoda Billing’sa ktora pan deprecjonuje jest najlepszym fundamentem do zrozumienia Teologii Ciala. I to jest druga pustynia w polskim Kosciele. To nie jest tak ze pan przeczyta ksiazke albo zona popatrzy na strone internetowa i juz wie. Tej metody trzeba sie nauczyc a nauczyc moze tylko nauczyciel z certyfikatem wydanym przez osrodek ktory zajmuje sie Naturalnym Planowaniem Rodziny. Kazda kobieta jest inna i kazdy cykl jest inny i dlatego tylko taki nauczyciel moze jej wyjasnic jak oznaczac dni bezplodne, potencjalnie plodne, dzien owulcji lub jej brak. Zapewniam pana ze wiekszosc tych ktorzy zawiedli sie na tej metodzie poprostu jej dobrze nie znali. W miescu gdzie mieszkam w roznych parafiach sa kliniki planowania rodziny gdzie kazdy indywidualnie uczy sie rozpoznawania dni plodnych. Pisze kazdy poniewaz jest to wspolny wysilek meza i zony.
    Metoda Billings’a wprowadza rowniez niezwykla bliskosc i intymnosc miedzy malzonkami, uczy wstrzemiezliwosci bo te sztuke powinni opanowac wszyscy dojrzali i dorosli ludzie. Wracajac do zalecen pani psycholozki to mam pytanie. Dlaczego uczyc dzieci siadania na nocniku a nie uzywania pieluch jak dlugo sie da moze i na zawsze. My uczymy ze ma wytrzymac, ze ma kontrolowac a o seksualnosci mowimy ze nie da sie kontrolowac. Ona kontroluje nas wiec szukamy „ takich pieluch” zeby bylo wygodniej.
    Dlatego ksztaltowanie seksualnosci, praca nad nia, wychowanie w duchu kontroli nad nia tak mocno zwiazane jest z Teologia Ciala i metoda Billing’sa. . Moj ojciec pochodzi z rodziny w ktorej urodzilo sie dziewiecioro dzieci, przezylo siedmioro. Wychowywal sie w glodzie i chlodzie i czasy okupacji i po byly bardzo dramatyczne. Zostal lekarzem i kazde z jego rodzenstwa poradzilo sobie w zyciu. Widziec sciane nie do pokonania zaprzecza Ewangelii i chrzescijanstwu.
    I na koniec. Najwiecej aborcji i najczesciej dokonuja kobiety ktore nie maja wsparcia mezczyzny, ktore stosowaly wszelkie metody antykoncepcyjne aby byc dostepnymi na zawolanie lub z wlasnych seksualnych potrzeb. „Wpadaly” nie dlatego ze antykoncepcja nie dzialala, tylko dlatego ze nie wiedzialy kiedy maja dni plodne. Jedynie tabletka antykoncepcyjna daje zabezpieczenie powiedzmy o najwyzszym procencie ale jej skutki uboczne sa rujnujace dla zdrowia kobiety.
    Jesli zalozyc ze Kosciol udzieli zgody na antykoncepcje to ktora pan bedzie uwazal za 100% pewna i bezpieczna dla zdrowia ? Prosze mi wierzyc ze nie ma takiej.
    Wedlug Billingsa cykl kobiety dzielimy na cztery pory roku. Zaczynamy zima, pozniej jest wiosna, lato i jesien. I prosze sobie wyobrazic ze to zima zmienia czas swojego trwania. Moze byc bardzo krotka, bardzo dluga ( menopuza ) albo w ogole jej nie byc. Co tu pomoze liczenie dni jesli kobieta nie wie jaki ma cykl. A to sie zmienia jak pogoda i dlatego stala obserwacja i oznaczanie jest konieczne.
    Podsumowujac. Zachecam do zapoznania sie z Teologia Ciala w wydaniu Christophera Westa , z metoda Billing’sa a dopiero pozniej pouczanie nas w tych tematach.
    Barbara

Możliwość komentowania została wyłączona.