Archiwa tagu: Michael Tomasello

Teologia na planecie małp

Na święta zmiana klimatu. Wielu zapewne oglądało słynną „Planetę małp”. Pamiętam, że w polskiej telewizji pierwszy odcinek ukazał się w kultowym jak na czasy peerelowskie Studiu Gama (według Wikipedii był to rok 1981, choć wydawało mi się, że wcześniej). Z internetu dowiedziałem się także o współczesnym remake’u Tima Burtona z 2001 r. oraz niedawnych wariacjach na podobny temat pt. „Geneza planety małp”z 2011. Przypominam krótko fabułę pierwowzoru z 1968 r.: zabłąkani z powodu czasoprzestrzennych turbulencji astronauci trafiają na Ziemię w dalekiej przyszłości, gdzie rządzą inteligentne małpy, zaś ludzie tworzą zniewolony podgatunek i są poddawani eksterminacji. Cykl filmów, zainspirowany powieścią Pierre’a Boulle’a z 1963 r., niewątpliwie był krytyką rasizmu z przewrotnym przesłaniem: nie traktuj innych jak podludzi, bo wówczas przypominasz małpę, która chce rządzić światem.

Przyznam, że nie oglądałem następnych odcinków cyklu (według wiki w Polsce wyemitowano ich w sumie cztery), a to dlatego, że nie lubię fabuły science fiction, która wygląda na zupełnie nieprawdopodobną. Tak wówczas myślałem. Dlatego zaskoczyła mnie lektura książki Michaela Tomasello „Kulturowe źródła ludzkiego poznawania” (PIW 2002). Okazuje się bowiem, że „uczłowieczenie” szympansa jest możliwe.

*

Wybitny badacz genezy ludzkiej kultury stawia pytanie: jak to jest możliwe, że ewolucja człowieka przebiegała tak szybko? Nasz gatunek homo sapiens potrzebował zaledwie 2 milionów lat, by wyewoluować z rodzaju homo (ewolucyjnie wcześniejsze australopiteki przypominały bardziej małpy niż ludzi). Jest mało przekonujące, by w tak krótkim jak na warunki ewolucyjne okresie wytworzyły się wszystkie poznawcze zdolności człowieka – łącznie z umiejętnością wytwarzana skomplikowanych narzędzi, językiem, matematyką, sztuką i instytucjami kultury, jak religia, nauka czy trwałe struktury społeczne. Koncepcja, która każdej ludzkiej umiejętności przypisuje odpowiedni moduł w mózgu, powstały na drodze selekcji naturalnej, wydaje się zupełnie nieprawdopodobna.

Tomasello proponuje własne wyjaśnienie – o wiele bardziej przekonujące. Najpierw zauważa, że nasze sukcesy w olbrzymiej części zawdzięczamy historycznemu procesowi, który nazywa kumulatywną ewolucją kulturową. Chodzi o to, że żadne z ludzkich pokoleń nie musi rozpoczynać od początku, tylko przejmuje wynalazki, umiejętności i instytucje kulturowe od wcześniejszych pokoleń. Dlatego ta ewolucja w tej chwili narasta już wykładniczo – czego doświadczamy na własnej skórze, nie mogąc nadążyć za kulturowymi i technologicznymi zmianami.

By móc być uczestnikiem i współkreatorem owej kulturowej ewolucji, każdy z nas musi zostać w nią wdrożony w procesie wychowania (ontogenezy). Dlatego dzieci dorastające poza ludzką kulturą, np. w środowisku zwierzęcym, nieodwracalnie pozostają na zwierzęcym poziomie poznawczym. (Pisałem o tym we wpisie „Kobieta z dżungli„.)

*

I teraz najciekawszy dla mnie fragment teorii Tomasello: jako ludzie mamy wykształconą na poziomie filogenezy (ewolucyjnie) umiejętność, której nie posiadają inne naczelne, a która umożliwia ów historyczny proces kumulatywnej ewolucji kulturowej, a na poziomie ontogenezy sprawia, że bez trudu jako dzieci wchodzimy w dziedzictwo kulturowe ludzkości, by z niego garściami korzystać, a niekiedy także inteligentnie go wzbogacać nowymi pomysłami. Po wieloletnich badaniach z wykorzystaniem sprytnych doświadczeń z udziałem szympansów i dzieci Tomasello doszedł do przekonania, że tą wyróżniającą ludzi cechą jest „rozumienie innych jako intencjonalnych istot, takich jak ja”. Ta jedna cecha pozwala rozumieć otoczenie w kategoriach niewidocznych na zewnątrz motywów (u ludzi) i przyczyn (w świecie fizycznym). Najbliższe nam genetycznie szympansy tego nie potrafią, natomiast Tomasello zauważył, że już dziewięciomiesięczne dziecko potrafi dzielić uwagę z dorosłym wskazującym na jakiś przedmiot, np. zabawkę. Cała książka „Kulturowe źródła ludzkiego poznania” pokazuje, ile niezwykłych osiągnięć człowieka zawdzięczamy owej cesze.

Ważne, że jak pisze Tomasello, zdolność tę umożliwiła zaledwie jedna stosunkowo niedawna adaptacja biologiczna, powstała „prawdopodobnie w wyniku jakiejś mutacji genetycznej i zdarzeń selekcyjnych” (str. 268, także strony: 14, 77, 272, 277). Dlatego nasz gatunek potrzebował tak mało czasu, by się uczłowieczyć i osiągnąć to, co widać dokoła nas.

Jeśli amerykański naukowiec ma rację, oznacza to, że nie tylko teoretycznie, ale także w praktyce jest możliwe, że genetycy zlokalizują ową pojedynczą mutację odpowiedzialną za „uczłowieczenie” naszego najbliższego przodka. A gdy już ją zlokalizują, nie powinno być większego kłopotu ze sprowokowaniem takiej mutacji w szympansim zarodku (powiedzmy, od razu w dwu zarodkach: samczyka i samiczki). A resztę zrobi adoptowanie takich szympansich nadinteligentnych dzieci przez eksperymentatorów i wychowanie ich „do” i „w” ludzkiej kulturze. Załóżmy, że zbyt dużą przeszkodą nie będą mniejsze niż u człowieka płaty przedczołowe szympnsiego mózgu i mniej sprawna krtań. Gdy zmutowane szympansiątka wdrożą się już w ludzką kulturę i dojrzeją płciowo, same będą mogły przekazać (filogenetycznie i ontogenetycznie) prawie ludzkie umiejętności swoim dzieciom, a te następnym pokoleniom. I mamy planetę małp na żywo… Super

*

Pomyślmy: co to oznaczałoby?

Mnóstwo trudnych pytań i nieoczekiwanych konsekwencji! Zacznijmy od moralności. Dla Kościoła eksperymenty genetyczne przeprowadzane na zwierzętach nie stanowią takiego problemu moralnego, jak eksperymenty prowadzone na ludzkich embrionach. Czy jednak także eksperyment, który z szympansa czyniłby istotę rozumną? Wiemy, że niegodne jest powoływanie do istnienia człowieka metodą in vitro, a więc w sposób sztuczny, czy równie niegodne jest powoływanie do istnienia szympansa, który myśli i jest zdolny nas zrozumieć? Etyka katolicka w wielu dyskutowanych kwestiach odwołuje się do ludzkiej godności, jako wartości nadrzędnej i nienaruszalnej. Na czym ta godność ostatecznie się wspiera? Na gatunkowości identyfikowanej genetycznie? Czy na zdolności do realizowania pewnych wyjątkowych funkcji, jak myślenie, świadome dokonywanie wyborów i odpowiadanie za nie (w takim przypadku „ludzka” godność przysługiwałaby także ulepszonym szympansom)? Co zatem z godnością ludzi niepełnosprawnych, np. autystyków, którzy ową wyróżniającą ludzi cechę „rozumienia innych jako intencjonalnych istot” mają upośledzoną? Pojawiają się też inne pytania, np.: jakie prawa przysługiwałyby zmodyfikowanym genetycznie, myślącym szympansom, bo przecież nie „prawa człowieka”? A może trzeba uogólnić prawa człowieka do praw istot myślących?

Przejdźmy do teologii. Czy nasze szympansy miałyby szanse na zbawienie na podobnych warunkach co ludzie? Innymi słowy, czy Dobra Nowina skierowana byłaby także do nich? Jeśli tak, czy podlegałyby one normalnym religijnym wymaganiom katolików: powinny być ewangelizowane, po nawróceniu chrzczone, katechizowane, przygotowywane do sakramentów, np. do Pierwszej Komunii czy do małżeństwa? A co z grzechem pierworodnym – czy znamię Adama także i na nie by spadało? W jaki sposób, skoro „stworzone” byłyby przez człowieka?

To tylko drobna część narzucających się pytań. Nie chcę przedłużać tego wpisu. Życzę zatem na Święta pogłębionej refleksji na temat człowieczeństwa i Wcielenia.