Ukryty rygoryzm

Prawidłowość jakiegoś rozstrzygnięcia moralnego testuje się przez przyjrzenie się oczywiście najpierw zasadności wspierających je argumentów, ale też przez zbadanie konsekwencji, jakie za sobą pociąga oraz ich spójności z innymi rozstrzygnięciami i uznawanymi zasadami. Wiele moich wpisów i komentarzy na tym blogu dotyczyło właśnie sprawdzania zasadności uznania antykoncepcji za moralnie złą przez Pawła VI w encyklice „Humanae vitae”. Rozproszone tu i tam wnioski niedługo pewno zbiorę w całość, ale dziś chciałem jeszcze powrócić do wspomnianej w komentarzu pod poprzednim wpisem niespójności dotyczącej „leczniczego” wyjątku od zakazu antykoncepcji. Sądzę, że to temat zasługujący na wpis.

W 15. punkcie encykliki Paweł VI dopuszcza stosowanie środków antykoncepcyjnych w celach zdrowotnych. Czytamy: „Kościół natomiast uważa za moralnie dopuszczalne stosowanie środków leczniczych, niezbędnych do leczenia chorób, choćby wynikać stąd miała przeszkoda, nawet przewidywana, dla prokreacji, byleby ta przeszkoda nie była z jakichś motywów bezpośrednio zamierzona”.

Kluczowe w tym zdaniu jest to, co to znaczy, że skutek jest bezpośrednio zamierzony. Z sensu papieskiego stwierdzenia wynika bowiem, że niepożądany z powodów moralnych sutek (przeszkoda dla prokreacji) może być w jakimś sensie pośrednio zamierzony (nie tylko przewidywany). W jaki sposób owa pośredniość zdejmuje odpowiedzialność moralną ze sprawcy niepożądanego skutku?

XIX-wieczni neotomiści wypracowali zestaw warunków usprawiedliwiających w ich mniemaniu działanie o podwójnym (w tym złym) skutku: (1) czynność nie powinna być przedmiotowo zła – np. aplikuję środki antykoncepcyjne jako lekarstwo; (2) intencja działającego podmiotu powinna być dobra – chcę wyleczyć endometriozę; (3) skutek dobry powinien wynikać z działania przynajmniej równie bezpośrednio jak skutek zły – środek antykoncepcyjny powoduje stan sztucznej ciąży zmniejszający rozrost endometrium, ale równocześnie uniemożliwiając poczęcie; (4) konieczna jest stosunkowo poważna racja skłaniająca do działania – zdrowie (wyliczam za książką Barbary Chytrowicz „O sytuacjach bez wyjścia w etyce”; przykałd z endometriozą – mój). Przy pomocy tych warunków neotomiści np. usprawiedliwiali zabieg histerektomii u kobiety w ciąży, czyli usunięcie macicy wraz z płodem, jeśli organ ten został zaatakowany przez nowotwór. Wówczas śmierć dziecka byłaby jedynie pośrednio zamierzona, czyli moralnie dopuszczalna.

W naszych czasach etycy z kręgów filozofii analitycznej, a właściwie powinienem napisać: etyczki dokonały gruntownej krytyki neotomistycznego ujęcia zasady o podwójnym skutku. Chodzi o Philippę Foot, Elisabeth Anscombe, a na gruncie polskim właśnie o Barbarę Chyrowicz. Pominę szczegóły i za Chyrowicz zauważę tylko, że pośredniość zamiaru nie polega na psychologicznej niechęci wobec złego skutku – to za mało. Jeśli niechciany skutek nieuchronnie wynika z dynamizmu naszego działania, to jest on po prostu skutkiem naturalnym, który określa moralnie przedmiotową treść działania, choćby prowadziło ono do szlachetnego celu. Jeśli podczas akcji odbijania zakładników celuję w głowę terrorysty, to ratując ludzi zabijam. Jeśli wycinam zaatakowaną nowotworem macicę wraz z płodem, to próbując uchronić matkę przed niechybną śmiercią, równocześnie zabijam płód. Jeśli kobieta zażywa środki antykoncepcyjne jako lekarstwo, na równi stawia przeszkodę dla swej naturalnej płodności, co kobieta regulująca w ten sposób swoje życie seksualne.

Zauważcie, że tu dobra intencja także nie wystarcza, jeśli zasada o podwójnym skutku nie ma być po prostu zakamuflowanym usprawiedliwieniem postawy „cel uświęca środki”. Istnieją czyny, które są złe zawsze, niezależnie od kontekstu i motywów – to tzw. czyny wewnętrznie złe. Do nich należy zabicie niewinnego. Jeżeli Kościół do nich zalicza także „stawianie przeszkody prokreacji”, oznacza to, że nie ma usprawiedliwienia dla sięgania po środki antykoncepcyjne również w kontekście czysto medycznym, skoro powodują one nieuchronnie niepłodność. Byłyby one usprawiedliwione, jeśli nie mielibyśmy pewności, że pojawi się niepłodność. Oznaczałoby to, że nasze działanie nie jest jedyną przyczyną zaistnienia złego skutku i na tym tylko może polegać owa „pośredniość zamiaru” i osłabienie moralnej odpowiedzialności w sytuacji podwójnego skutku.

Jeśli owe etyczki mają rację, a ich argumentacja wydaje się bardzo przekonująca, Paweł VI nie miał prawa uczynić medycznego wyjątku w 15. punkcie encykliki „Humanae vitae”. Mało tego, bezpodstawne są także rozstrzygnięcia dwóch późniejszych oficjalnych odpowiedzi Kongregacji Nauki Wiary na pytania dotyczące sterylizacji bezpośredniej i izolowania macicy – z 1975 r. i z 1993 r. – które dopuszczają sterylizację pośrednią, dokonywaną z powodów czysto zdrowotnych.

Z drugiej strony wyraźnie dostrzegamy, że traktowanie niepłodności jako przeszkody dla ratowania zdrowia jest jakimś rygorystycznym absurdem, i że papież miał zupełną rację zezwalając na leczenie środkami antykoncepcyjnymi. Mamy zatem intrygującą sytuację: zasady, na które powołuje się Kościół przy orzekaniu zła antykoncepcji, prowadziłyby do medycznego paraliżu, zatem są one w kontekście zdrowotnym po prostu przez Magisterium ignorowane. Innymi slowy – i to jest nietrywialna, jak mi się wydaje, konkluzja tego wpisu – płodność jest inaczej postrzegana przez Magisterium w kontekście małżeńskim, a inaczej w kontekście medyczno-zdrowotnym. W tym pierwszym zdaje się być nienaruszalnym metafizycznym tabu, w drugim – zwyczajną cechą ludzkiego organizmu, którą się zgodnie z zasadą mniejszego zła poświęca dla dobra całości (zdrowia ludzkiego).

10 komentarzy do “Ukryty rygoryzm

  1. ~Farad

    Cały ten wpis wysyła „naturalne metody planowania rodziny” w kosmos hipokryzji. Skoro zamierzonym skutkiem działania jest niepłodność (nawet naturalna), to takie działanie jest wewnętrznie złe. Czyż nie? A nie, nie, To nie jest antykoncepcja, to są „naturalne metody planowania rodziny”. Hipokryzja uber alles.

  2. ~cse

    Nie byłbym sobą, gdybym nie zapytał o stronę formalną zagadnienia. :-)Skoro punkt 15 jest sprzeczny z nauczaniem KK wynikającym z innych wypowiedzi czy w takim razie nie należałoby zakwestionować całej HV? Chodzi mi o to, że punkt 15 jest dość istotny dla uzasadnienia HV (antykoncepcja jest „be”, ale zdrowie jest ważniejsze). Stwierdzając, że punkt 15 jest niespójny z nauczaniem KK możemy próbować go usunąć, pozostawiając pozostałe, wtedy jednak burzymy linię rozumowania, którą, jak możemy przypuszczać miał papież tworząc całą encyklikę.Skoro jednak nie można usunąć „wadliwego” punktu 15 z encykliki bez burzenia jej podstaw, wtedy cała encyklika staje się „wadliwa” poprzez swój wadliwy punkt 15…Oczywiście rozumiem, że to jest szukanie dziury w całym, ale tak sobie chciałem zapytać dla formalności 🙂 🙂 :-)pozdrawiamcse

  3. kalina16@vp.pl

    Moze doczekają nastepne pokolenia chwili, kiedy Magisterium wyzwoli sie ze swego schizofrenicznego dwójmyślenia i zacznie dawac wiernym realistyczne i spójne etycznie wskazówki. Watykańskie mlyny miela powoli, więc ja zapewne tego nie doczekam…

  4. ~Politolog

    Proszę o wyjaśnienie mi oto takiego problemu, nauczanie KK dzielimy na nieomylne i omylne.Kto orzeka ze jakieś nauczanie jest nieomylne bądz omylne ??? czy Papież? czy Kongregacja Nauki Wiary?? czy osądy spec.teologii dogmatycznej??,czy przekonanie wiernych mocną Prawdy – jeśli dobrze pamiętam( jak mówi Sobór Watykański II ) a dla podkreślenia o co mi chodzi przedstawiam oto taki przykład http://tiny.pl/hf2nsJak również kazus nauczania o wyższości dziewictwa nad małżeństwem -http://tiny.pl/hf2k7Czekam na odpowiedz.

  5. ~niezapominajka

    Rozmawiam z moimi rówieśnikami (50+) na temat ich podejścia do npr i przecieram oczy ze zdumienia… Wszyscy mocno związani z Kościołem… Mają udane małżeństwa, normalne rodziny z kilkorgiem dzieci. Mówią, że nigdy nie brali na serio rygoryzmu HV, rozstrzygali te kwestie w swoim sumieniu. Bynajmniej nie tak, by zawsze była więź + płodnośc. A ja idiotka tak się tym przejmowałam.Nie rozumiem ani rygorystycznego nauczania Kościoła, ani tego, że aż w taki sposób można je traktowac- jakby go wogóle nie było. Wygląda na to, że taki schizofreniczny stan nikomu nie przeszkadza. Trzeba tylko tego nie zauważac.Naprawdę czuję się jak idiotka.Pozdrawiam wszystkich, którzy też się tak czują.

    1. ~tatanka

      Niezpominajka i inni czujacy sie jak idoci.Ja jestem 40+ i tez przez 20 lat traktowalam na serio NPR. Co prawda w wersji light (z prezewatywa w dni kiedy juz niby mozna bylo ale wiedzialam ze oplace to atakiem paniki pod koniec miesiaca). I tez sie dziwilam ze mozna sobie tak porostu zignorowac nauczanie kosciola co jest powszechna praktyka wsrod moich znajomych (wszyscy praktykujacy katolicy). Jedyna para ktora znam, ktora jest za hard core NPR to para, ktora od 5 lat bezskutecznie stara sie o drugie dziecko. A ja sie meczylam przez 20 lat ale po nieplanowanej ciazy (coreczka najmlodsza, trzecia z kolei ma teraz 6 lat) skonczylo sie czyms w rodzaju nerwicy seksualnej (minimalne pozycie, najczesciej dzien lub dwa przed koncem okresu i tylko w niektore misiace) i atakami paniki. Przeczytalam gore ksiazek, wlaczajac ten ten blog ktory wiernie czytam od samego poczatku. I w koncu w imie zdrowia mojego i mojego malzenstwa zdecydowalam sie na spirale. Wg mojego lekarza (tez katolik) nie ma dzialania wczesno poronnego. I tak wlasnie w swoim sumieniu uwazam to za sluszny wybor. Zadne NPR w okresie premenopauzy nie sprawdziloby sie u mnie ze wzgledu na specyfike mojego organizmu. No i teraz wiem ze mozna pogodzic praktykowanie katolicyzmu z czyms so (slusznie) mozna nazwac ignorowaniem przepisow koscielnych.

      1. ~mateusz

        rozumiem i nie potępiam samego stosowania antykoncepcji ale spirala to środek wczesnoporonny, w terminologii medycznej ciąża zaczyna się od implementacji zarodka jednak życie obiektywnie zaczyna się już w momencie zapłodnienia, więc lekarz niestety mija się z prawdą. pozdrawiam

  6. ~http://arkadija.bloog.pl/

    Cyt: „Kościół uważa natomiast…” Żebyśmy się rozumieli. Nie kościół, tylko Wojtyła uważa (uważał, bo nie żyje). A kościół to my! Rozumiesz. My ochrzczeni. A my nie zawsze uważamy tak jak Wojtyła, więc nie nadużywaj słowa Kościół. Mów ewentualne po nazwisku – kto. Tak będzie uczciwiej. Lub mów o danej grupie ludzi. Np kler uważa. Też zrozumiem.ajar

Możliwość komentowania została wyłączona.