Co ma wspólnego jedzenie z seksem?

Wiele. Przede wszystkim obie czynności są przyjemne, i nie bez powodu. Pełnią tak ważne biologicznie funkcje, że natura nie mogła sobie pozwolić na pozostawienie ich tylko w gestii naszej dobrej woli – wolała się zabezpieczyć silnie motywującym bodźcem i różnymi nieświadomymi mechanizmami, np. powodującymi odczuwanie głodu. Ale tu już także widać różnicę: jedzenie zabezpiecza indywidualne przetrwanie, prokreacja – przetrwanie całego gatunku. Aby żyć, muszę jeść (choć są osoby, które, jak wiele na to wskazuje, nie do końca muszą: np. Marta Robin czy chłopiec Budda). Natomiast, aby przetrwał gatunek ludzki, ja, jako pojedynczy osobnik, nie muszę uprawiać seksu – mogę go nie uprawiać albo też mogę uprawiać seks nieprokreacyjny. Zależność jest bowiem w tym przypadku statystyczna: wiele innych osób uczyni to za mnie, z czego urodzi się wiele dzieci.

W popularnej literaturze katolickiej dotyczącej seksu w małżeństwie nieraz spotykałem argument przeciwko antykoncepcji odwołujący się do analogii z jedzeniem: seks pozbawiony celowo swojej biologicznej funkcji przedłużania gatunku przypomina zachowanie starożytnych Rzymian, zwracających w vomitoriach zjedzone posiłki, by móc do woli czerpać przyjemność z następnych – w ten sposób odrywano przyjemność jedzenia od jego fundamentalnej biologicznej funkcji zachowania organizmu przy życiu. Odrywano przyjemność od dobra, do którego zmierza dana czynność. Podobnie dzieje się przy stosowaniu antykoncepcji.

Zawsze wydawał mi się ten argument nieco demagogiczny, gdyż jedzenie zasadniczo zawsze spełnia swoją biologiczną funkcję, natomiast seks – nie. Właściwie należałoby powiedzieć, że seks bardzo rzadko prowadzi do poczęcia. Można zatem zupełnie serio pytać o jego inną niż prokreacyjna biologiczną funkcję.

Niedawno odkryłem prawdopodobne źródło owego argumentu. Znaleźć je można w książce Roberta Spaemanna (myśliciela, którego notabene bardzo cenię), zatytułowanej „Szczęście a życzliwość. Eseje o etyce” (niemiecki oryginał z 1989 r.). W rozdziale „Normalność i naturalność” traktującym o rozumnie zinterpretowanej naturze jako podstawie moralności Spaemann zauważa, że przygotowywanie posiłków i wspólne ich spożywanie w wielu kulturach to wręcz paradygmat kultury – nie bez przyczyny Jezus wybrał ucztę weselną jako obraz królestwa niebieskiego. Owe kulturowe znaczenie ufundowane jest na funkcji naturalnej – dzięki niej jakby zawdzięcza swoją kulturową nośność. Spaemann wręcz pisze, że gdyby jedzenie nie syciło fizycznie, nie mogłoby pełnić swojej kulturowej roli. Zatem to, co robili Rzymianie – „owo odłączenie kulturowej funkcji jedzenia od jego funkcji naturalnej nie podnosiło go na wyższy, ludzki poziom, lecz spychało na poziom niższy” – było wbrew naturze, poniżej ludzkiej godności.

„Związek tego, co ludzkie z tym, co naturalne jest również nie mniej oczywisty tam, gdzie chodzi o relację seksualną i zachowanie gatunku” – pisze w następnym akapicie Spaemann. Dlatego, jego zdaniem, „systematyczne oddzielenie przyjemności seksualnej od jej naturalnej funkcji, czyli od przekazywania ludzkiego życia, pozbawiłoby miłość między płciami właśnie specyficznie ludzkiego wymiaru”.

Sądzę, że właśnie u Spaemanna bardzo dobrze widać, gdzie tkwi błąd takiej argumentacji. Naturalną (!) funkcją relacji seksualnej jest nie tylko „zachowanie gatunku”, ale najpierw i w o wiele szerszym zakresie tworzenie silnej więzi. Jeśli owo tworzenie więzi nie jest niczym zakłócone, zachowanie seksualne pozostaje zachowaniem po ludzku naturalnym. Niezależnie od tego czy jest płodne, czy jest niepłodne i czy niepłodność jego jest naturalna, czy przez ludzi spowodowana, czy w końcu o żadnej płodności nie może być mowy, bo są to np. pieszczoty oralne.

 

PS. O ile sobie przypominam, gdzieś tu wspominałem, że do tzw. Rodzinki, czyli kręgu wychowanków i przyjaciół Karola Wojtyły, należało małżeństwo, które chyba jako jedyne miało odwagę Papieża przekonywać, iż zakaz antykoncepcji nie jest najlepszym rozwiązaniem (inna sprawa, że bezskutecznie). Teraz mogę ujawnić, że chodziło o Karola Tarnowskiego, pianistę i wybitnego krakowskiego filozofa oraz o jego żonę Marię. Karol sam o tym opowiedział w świetnej rozmowie opublikowanej w Gazecie Wyborczej. Ciekawa była reakcja Jan Paweł II: „Wysłuchał nas i powiedział: <Wiecie, ja całe życie poświęciłem analizie problematyki miłości i seksualności człowieka, nie mogę zmienić mojego stanowiska>. Ale mnie powiedział: <Jeśli masz trudności, to zmień spowiednika>”. To podobna reakcja, jak odpowiedź Josepha Ratzingera na pytanie Seewalda w książce „Sól ziemi”, co ma zrobić małżeństwo, które ma już kilkoro dzieci i nie radzi sobie z płodnością: „Powiedziałbym, że są to kwestie, które powinno się omawiać z kierownikiem duchowym, z kapłanem – kwestie, których nie można ujmować abstrakcyjnie”.

42 komentarze do “Co ma wspólnego jedzenie z seksem?

  1. ~Politolog

    „(..)Naturalną (!) funkcją relacji seksualnej jest nie tylko „zachowanie gatunku”, ale najpierw i w o wiele szerszym zakresie tworzenie silnej więzi. Jeśli owo tworzenie więzi nie jest niczym zakłócone, zachowanie seksualne pozostaje zachowaniem po ludzku naturalnym.(..)” Tylko jak to udowodnić empirycznie ??? , tak żeby nie było dwuznacznych interpretacji ???/Jakie twarde dowody można podać???

    1. Artur Sporniak

      > „(..)Naturalną (!) funkcją relacji seksualnej jest nie> tylko „zachowanie gatunku”, ale najpierw i w o wiele> szerszym zakresie tworzenie silnej więzi. Jeśli owo> tworzenie więzi nie jest niczym zakłócone, zachowanie> seksualne pozostaje zachowaniem po ludzku naturalnym.(..)”> Tylko jak to udowodnić empirycznie ??? , tak żeby nie było> dwuznacznych interpretacji ???/> Jakie twarde dowody można podać???Gdyby nie linki Gościówy, wskazałbym na oksytocynę… :)Oczywiście mechanizm więziotwórczy jest oczywisty, bo to wyraźnie właśnie empirycznie (!) czujemy po stosunku seksualnym. Na pewno jakąś w nim rolę odgrywa oksytocyna i mnóstwo innych hormonów i neuroprzekaźników. Odpowiadając Gościówie pod poprzednim wpisem, pisałem, że ten mechanizm będzie zapewne coraz lepiej przez nauki poznawany, natomiast nie sądzę, żeby się dało go w ogóle zanegować. Czy Spaemann tego nie dostrzega?Oczywiście zdaje on sobie sprawę z więziotwórczej roli seksu, ale jeśli można tak powiedzieć sytuuje ją po stornie „kultury” a nie po stronie „natury”. We wspomnianej wyżej książce pisze bowiem: „Za sprawą osobowej integracji seksualność ludzka została – jako podstawowy element natury – włączona w relację osobową. Niesie to zarazem wzrost jej intensywności i znaczenia. Św. Tomasz z Akwinu był zdania, że u człowieka rajskiego, to znaczy człowieka w pełni ludzkiego, przyjemność płynąca z aktu seksualnego była największa, ponieważ do stanu doskonałości należy również doskonała wrażliwość”.Pomijając niesprawdzalne dywagacje o „stanie rajskim” jedynie wspólne doświadczenie przyjemności byłoby za słabe, aby tworzyć tak silną więź, jakiej doświadczamy podczas seksu. Ta więź tworzy się już w naszych trzewiach. Gdyby tak nie było, seks przypominałby… palenie fajki pokoju, które też przecież jest przyjemne. 🙂

      1. ~Politolog

        Hm, wciąż za mało przekonywujące dowody dla dyskusji z Magisterium KK, cały czas bazujemy na subiektywizmie , jeśli faktycznie chcemy poważnie wejść w dyskusję na temat nauczania doktrynalnego KK w zakresie seksualności człowieka argumenty muszą być nie do zakwestionowania, bardziej zobiektywizowane i wręcz aksjomatyczne .Bo z praktyki wiemy ze „argumenty miękkie” są łatwo zbijane przez konserwatystów teologów .To musi być coś takiego jak z dowodem obserwowalnym potwierdzającym np Heliocentryzm- nie do podważenie ze Ziemie kręci się wokół Słońca a nie na odwrót, tak samo trzeba taki dowód odkryć, wyszukać w tej dyskusji bo inaczej czeka nas min. 50 lat status quo w nauczaniu KK na temat etyki seksualnej.

        1. ~Irek

          Jedzenie nie ma nic wspólnego z seksem, bo żona jest do kuchni, a kochanka do łóżka. Nie wiem jak można mylić i łączyć te dwie sprawy.

          1. slawni.wegetarianie@op.pl

            i dlatego wolę wegetarianizm= wzmacnia orga(ni)zm:) To ewolucja: mięsożercy jak drapieżniki wymierają jak dinozaury przez mięso= impotencja= nie mają siły się rozmnażać =99% chorób a trucizny kumulują się na górze łańcucha pokarmowego powodując epidemie raka zawałów wylewów u mięsożerców

          2. slawni.wegetarianie@op.pl

            dlaczego mięsożercy chorują i nie są genialni jak wegetarianie? mózg niszczy mięso stąd ich kompleksy a lek: wegetarianizm: Jezus, Da Vinci, Einstein, Edison, Platon, Sokrates, Newton, Darwin, Tesla, Kafka, Tołstoj,Wolter, Ghandi, Twain, Rifkin, Pamela Anderson, Briggite Bardot, Kate Winslet, Tina Turner, Kim Basinger, Dustin Hoffman, Bryan Adams, David Duchowny, Moby, Bono ( U 2 ), Leonard Cohen, Bob Dylan, John Cage, Johny Rotten, Beastie Boys, Jarule, Krs-One, Rza, Bruce Lee..

          3. ~Mikołaj

            czy moderator tego kretyna nie może zbanować – wszędzie wkleja te wyplówki schorowanego umysłu – dekiel na utrzymaniu mamusi , ojcies PRL- owski półkownik a synek ( sławni ) pasożyt blokujący inwestycje na podlasiu

          4. slawni.wegetarianie@op.pl

            to ile ci płacą łżepseudoekologu? dlatego wstydzisz sie zalogowac? a każdy twój wpis trola przeciwko zielonym/wegetarianom to wpis złodzieja oszusta łapówkarza bo zieloni przeszkodzili mu niszczyć środowisko, ustawiać przetargi zawyżać koszty itp. itd.

          5. slawni.wegetarianie@op.pl

            to znalazłem w necie: niezalogowany POsożyt PRlowski cenzor POmawia slawnych.wegetarian za ujawnianianie przekretów z obwodnicą Augustowa GMO, atomem i ściga go komornik za POmówienia! to obsesja czy „praca”:)?

    2. ~Alba

      I jak odróżnić „zachowanie zakłócone” od „niezakłóconego”?:) Notabene, argumentem o zakłóceniu „naturalnego porządku rzeczy” posługują się także przeciwnicy prezerwatyw. Słusznie, czy nie? Ciekawe, że (prawdopodobnie) nikt nie chciałby się spontanicznie całować przez maseczkę chirurgiczną, ani być dotykany w lateksowych rękawiczkach. A jednak coraz większa „przypadkowość” naszych kontaktów seksualnych, jak również – przede wszystkim – zagrożenie AIDS wymuszają na ludziach coraz więcej takich „nienaturalnych” zachowań. Szymon Hołownia kiedyś opisał zachwyty feministek nad pewnym filmem porno dla kobiet. „One propagują bezpieczny seks! – rozpływały się recenzentki – Ponieważ są to nieznajome osoby, pieszczoty intymne dopuszczalne są tylko w rękawiczkach chirurgicznych!” Czy tutaj dostrzega Pan „niezakłócone tworzenie głębokiej więzi, panie Arturze? Bo ja jakoś niespecjalnie… A w moim przykładzie z zakochaną prostytutką? Tam też jest JAKAŚ więź – więc o co chodzi?:) Ps. Gdzieś kiedyś przeczytałam, że nie ma silniejszej więzi niż ta, która rodzi się pomiędzy ludźmi, którzy mają jakąś wspólną, wstydliwą (grzeszną, by użyć języka religijnego) tajemnicę. Jak np. ludzie, którzy wspólnie uczestniczyli w orgii… Czy jednak o taki rodzaj więzi powinno nam chodzić? Wiadomo – pisałam już o tym w poprzednim komentarzu – że seks niezwykle silnie wiąże ze sobą także ludzi, którzy w żadnym razie nie powinni być ze sobą połączeni. I że związek o charakterze seksualnym trudniej zerwać, niż jakikolwiek inny. Seks PRZYWIĄZUJE NAS do siebie nawzajem – taka jego natura. I w związku z tym moje pytanie brzmi: czy samo tylko (jak zdaje się sugerować Pański tekst) „stworzenie silnej więzi”, jakiejkolwiek więzi, wystarcza, aby prowadzące do tego lub z tego wynikające działania uznać za moralnie DOBRE? Moim zdaniem nie. Seks ZAWSZE tworzy więzi – ale nie każda więź seksualna (wypisz-wymaluj jak nie każde pożywienie:)) dobrze nam służy. W świecie „Seksu w wielkim mieście” praktykuje się nawet seks, który ma być wstępem do związku, STWORZYĆ więź, która jeszcze nie istnieje. Nie wydaje mi się jednak, by to mogło zadziałać na dłuższą metę…

    3. ~Markiz

      A ja się nie zgadzam! To przez seks rozbijane są związki. Chęć uprawiania seksu z każdą napotkaną atrakcyjną kobietą jest zaprzeczeniem tezy o funkcji wzmacniania więzów. To wskazuje właśnie na to, że naturalny mechanizm seksu ma funkcję głównie prokreacyjną.

    4. ~Marek1979

      Nie wiem czy sie ze mna zgodzi Politolog, ale dla mnie co raz bardziej trudnym do zrozumienia staje sie wrzucania wszystkich seksualnuch spraw do jednego worka. ~Oczywiscie rozumiem ze aksjomaty teologiczne i moralne powinny byc dostepne rowniez i tym zakresie ale wlasnie z powodu koniecznosci udawadniania wszystkiego moze nalezaloby ten zakres pozostawic wiekszemu subiektywnemu rozeznaniu dojrzalego czlowieka – przeciez jesli ktos dorosly twierdzi ze kocha osobe tej samej plci i dla niej nienaturalnym jest seksualna i emocjonalna wiez z osoba plci przeciwnej, to jakiegoz wiekszego dowodu empirycznego tu potrzebujemy? dla mnie najwiekszym dowodem na to iz jest to prawdziwa milosc jest oddanie, szacunek i chec budowania czegos trwalego – choc moze nauka pokaza za kilka lat iz nie jest to naturalne z punktu widzienia biologii molekularnej czy neuroprzekaznikow, ktore w tych przypadkach nie dzialaja poprawnie – tylko ze, czemu pomimo tej clej czasami zepsutej ( po obydwoch stronach) dyskusji te zwiazki potrafia prztrwac a osoby w nich odnajdujace sie wzrastaja i umacniaja sie nawzajem – czyz nie jest to droga do swietosci? (ach juz czuje jak mi sie dostanie od konserwatystow) upps

  2. ~Robert

    A dlaczego uznano że naturalną funkcją seksu jest przede wszystkim przekazywanie ludzkiego życia………….. a może właśnie budowanie więzi między małżonkami jest ważniejsze, przecież to człowiek decyduje się na dzieci, niemożna sprowadzać seksu tylko do prokreacji, a kobiety do maszynki produkującej kolejne dzieci …….

  3. ~Alba

    Czasami myślę, że Kościół traktuje seks (gdyby poruszać się w kategoriach „jedzeniowych”) jako coś w rodzaju wisienki na torcie – niby to dobre, ale ZAWSZE można się bez tego obejść. Wyrzec się dla „większego dobra.” Tymczasem dla sakramentu małżeństwa jest on przecież elementem konstytutywnym. Nikt by przecież nie powiedział, że msza św. może być ważna i owocna bez momentu konsekracji. Z drugiej strony, operując tymi samymi kategoriami, można dość łatwo zrozumieć wątpliwości wobec antykoncepcji – w tym ujęciu byłoby to coś takiego, jak objadanie się tym tortem bez przyjęcia do wiadomości naturalnych możliwych skutków takiego zachowania, w postaci nadprogramowych kilogramów. A tabletki wczesnoporonne (którym zresztą jestem zdecydowanie przeciwna) byłyby tu właśnie czymś takim, jak przyjęcie środka wymiotnego zaraz po wykwintnej kolacji, na którą ktoś nas zaprosił. Ja chcę, żeby moje współżycie było taką wytworną ucztą, po której nie trzeba zaraz prowokować torsji… I myślę, że do takiego seksu zaprasza nas Bóg. Niemniej – i o tym warto szczególnie NA TYM BLOGU nie zapominać, to, że owa „silna więź” na której tworzenie seks jest – jak się zdaje – nakierowany, to nie powinna być JAKAKOLWIEK więź, lecz więź wierna i wyłączna, więź o charakterze „małżeńskim.” A oksytocyna, niestety, często związuje ze sobą ludzi, którzy „na trzeźwo” nie powinni się ze sobą wiązać wcale – np. sadystycznego domina i jego uległą „ofiarę”. Często jesteśmy świadomi, że dana relacja seksualna niszczy nas, nasz związek czy naszych bliskich – a jednak moc więziotwórcza wspólnie przeżywanych orgazmów jest większa, niż zdrowy rozsądek. Sprawia ona, że i prostytutka może się zakochać w swoim stałym kliencie. (Bo seks ZAWSZE tworzy więzi, chcemy tego czy nie.) Nie wydaje mi się jednak, aby to było szczególnie szczęściorodne.www.cienistadolina.blog.onet.pl

  4. ~Alba

    Mówiąc jeszcze prościej: sądzę, że nie można – dla dobra „sprawy” o którą chodzi (czyli, jak rozumiem, umożliwienia katolikom cieszenia się swoją seksualnością w całej pełni i bogactwie) absolutyzować ani „prokreacyjnej” ani „więziotwórczej” roli seksu. I jedno i drugie jest cenne i ważne tylko o tyle, o ile rzeczywiście służy dobru człowieka i każdej ludzkiej pary. Bo choć nasza zdolność do tworzenia więzi jest czymś dobrym (a nawet wskazującym na fundamentalną konieczność „bycia dla drugiego”, która dopiero nas uszczęśliwia) to jednak nie każda więź, która powstaje, jest czymś dobrym „z automatu.” Wiadomo przecież że złe więzi mogą powstać nawet pomiędzy sprawcą molestowania a jego ofiarą. Seks jest po to, by tworzyć więzi. Koniec. Kropka. Amen. Ale my, wiedząc, jak wielka jest moc tego „spoiwa” co skleja ze sobą istoty ludzkie, powinniśmy z niego korzystać rozważnie (bo dużo łatwiej stworzyć z kimś więź seksualną, niż się jej potem „pozbyć” – nasze ciała mają zdumiewająco dobrą „pamięć” przeszłych połączeń. Dobrze o tym wiedzą ci, którzy mieli wielu partnerów seksualnych). W moim odczuciu taki szacunek dla mocy seksu nie ma nic wspólnego z trzymaniem go „pod rygorem”, co ma pan w tytule swego bloga.

    1. Artur Sporniak

      Alba, powyższy wpis ma dużo skromniejsze ambicje, niż mu – jak mi się wydaje – przypisujesz. Staram się w nim wskazać na słaby punkt w argumentacji sięgającej do analogii z jedzeniem. I tyle. Nie staram się podawać ostatecznej racji i uzasadnianie dla seksu, rozważając różne jego konteksty. Jeśli mówię o więzi, jaka tworzy się „z natury” podczas współżycia, czyli niezależnie od naszej woli, to nie chcę nią uzasadniać wartości seksu, tylko chcę wskazać, iż owa więź zapewnia wystarczające alibi dla seksu nieprokreacyjnego jeśli chodzi o etyczny wymóg jego naturalności.

  5. ~cse

    Ta analogia seksu z jedzeniem ma, moim zdaniem, jeszcze jeden słaby punkt. Chodzi mi o to, że w tej analogii jedzenie jest jedynie pozytywne (i stąd płodność jest też jedynie pozytywna). Takie założenie było prawdziwe dawniej a obecnie jest prawdziwe tylko w regionach, gdzie panuje głód (tak, wiem, że w tym przypadku „tylko” oznacza ponad miliard dluzi).Jednak w realiach Zachodu, jedzenie wcale nie jest jedynie pozytywne. Ile mówi się, że otyłość jest największą epidemią w USA? Ile ludzi umiera z powodu skutków nadmiaru tłuszczów we krwi?Idąc więc tropem krytyków sztucznej antykoncepcji należy stwierdzić, że oderwanie celu ma miejsce również w przypadku jedzenia. Jeść musimy, ale ze względu na zmianę naszego trybu życia i na znacznie mniejszy brak aktywności fizycznej niż na przykład 200 lat temu, potrzebujemy znacznie mniej kalorii. Nasze organizmy nie przyzwyczaiły się jeszcze do tego, więc musimy mieć 3-5 posiłków dziennie, bo inaczej odczujemy głód. Rzecz w tym, że podczas tych posiłków nie możemy sobie podać „pełnej” dawki kalorii, bo szybko utyjemy. Stąd popularność wszelkiego rodzaju produktów light – unikamy wręcz głównego celu jedzenia czyli dostarczenia organizmowi energii. Wracając do tropu krytyków antykoncepcji można równie dobrze stwierdzić, że jedzenie majonezu light jest oderwaniem celu, bo majonez ma się głównie składać z tłuszczu i tłuszcz jest dobry, bo dostarcza organizmowi energię…Tak samo „błogosławieństwo” płodności nie jest błogosławieństwem w krajach wysoko rozwiniętych. Dawniej, kiedy o przeżyciu rodziny decydowała liczba rąk do pracy, większa liczba potomstwa gwarantowała większą siłę roboczą (do tego trzeba jeszcze dodać wysoką śmiertelność, która niejako dodatkowo napędzała „konieczność” płodności). Dziś duża liczba dzieci wcale pomocą nie jest, często wręcz przeciwnie.Stąd analogia seksu z jedzeniem, moim zdaniem, obecnie traci na aktualności, bo zmienione warunki życia powodują, że pozytywy jedzenia nie są wcale jednoznaczne; tak samo pozytywy wielodzietności również mogą być wieloznaczne.Pozdrawiamcse

  6. ~Politolog

    Wydaje mi się ze występuje w tej analogii jeszcze jeden fundamentalny błąd- faktu, a mianowicie jedzenie zawsze dostarcza organizmowi pokarmu a seksualność jak wiemy nie zawsze jest nierozerwalnie związana w płodnością – 7 dni płodnych na 28 w cyklu a pozostałe nie płodne czyli 21 , a w przypadku jedzenia nie mamy wyłączenia na 3 tygodnie w miesiącu funkcji trawiennej żołądka i całego metabolizmu.Więc analogia błędna, bo jedzenie zawsze wiążę się z przyjmowaniem pokarmu prowokowanym przez łaknienie -impuls pobudzający do zaspokojenie głodu.Według mnie bardziej adekwatną analogią było by odwołanie się jeśli już do wspólnego aspektu podwójnej funkcji aparatu mowy i układu pokarmowego, jak wiemy usta, zęby i język służą zarówno do rozdrabniania pokarmu jak i do artykulacji mowy , nie zawsze kiedy się komunikujemy musimy coś jeść choć często się spotykamy przy suto zastawionym stole i rozmawiamy.Jeśli się mylę proszę mnie poprawić

  7. ~Politolog

    Istotna Informacja w sprawie leczenie dzieci z zaburzeniami rozwojowymi -http://tiny.pl/hftr3

  8. ~Politolog

    Ciekawy problem dotyczący sytuacji z Austrii http://tiny.pl/hftnp gdzie dokonano amputacji chorej ręki w celu zastąpienia jej bioniczną protezą sterowaną impulsami nerwowymi z mózgu – do rozważań etycznych, chyba jest pewna analogia do antykoncepcji i rozumienia prawa naturalnego ( na ile możemy integrować w Naturę i jakie są granice tej interwencji )

  9. ~sex_i_jedzenie

    Ale gniot! Tekst nie ma związku z tematem i… w ogóle słaby.Temat mnie zainteresował, tekst rozczarował,Pozdrawiam

  10. ~tytan28

    Co osoby duchowne mogą mówić o seksie. Dla nich najwygodniej naprodukować masowo potomstwa bo z każdym człowiekiem związane są: chrzest, danina na tackę w niedzielę, ślub, pogrzeb i inne drobniejsze opłaty. Nieważne dla kościoła są prawa nauki. mówią szczytnie o prawie wiary. Faktycznie chodzi o masową produkcję ciemnoty którą łatwo jest manipulować pod sztandarami katolickimi.Z jednej paranoi komunistycznej wchodzimy w drugą kościelną. tylko tyle, że ta druga jest bardziej bezwzględną i zaborczą. Jak długo jeszcze?

  11. ~notch

    „Naturalną (!) funkcją relacji seksualnej jest nie tylko „zachowanie gatunku”, ale najpierw i w o wiele szerszym zakresie tworzenie silnej więzi.” Taa… Taki faraon Ramzes II miał ok. 150 dzieci. Z wszystkimi matkami jego potomstwa łączyły go silne więzi.

  12. ~Józio

    Kto KOCHA (SIC!) kotlety schabowe niech się tu wpisuje. Ja to bym zbudował pomnik kotleta schabowego.

  13. ~Axel

    Skoro ta NATURA była taka mądra i wiedziała jak urządzić ten Świat, żeby się rozwijał to wypadało by panie redaktorku napisać to dużą literą.

  14. ~zuuu

    No tak coś w tym jest … tak można rozpoznać namiętne kobiety podobno ,po tym jak jedzą jak się oblizują itd.już nie raz to słyszałam a apetyt to mam a nie widać … a sex lubię 🙂

  15. ~Marek1979

    Panie redaktorze – co z obiecana 3 czescia dywagacji na temat homoseksualizmu?Czy milosci (rowniez ta seksualna) pomiedzy dwoma osobami tej samej plci, ktora jest nastawiona na oddanie i budowanie glebszej wiezi moglaby wkoncu byc uznana za normalna (naturlana)?Jestem ciekawy Panskiej opinii.

  16. ~Shaak Ti

    Równie dobrze mozna byłoby zatytułowac ten tekst „Co ma piernik do wiatraka” 😉 jakies podobienstwa zawsze sie znajdzie, między wszystkimi pewnie rzeczami na świecie. pamiętam zdanie z jednej z ksiązek mojego dzieciństwa „Używając dostatecznie długiego sznurka można ze sobą połaczyć wszystko. najtrudniej myło z rybą bo sa sliskie”. jak widać po komentarzach te dwa tematy też okazały się „śliskie”. 😉

  17. ~madlene

    Niestety w artykule tym pojawia się kardynalny błąd – otóż przyjemność seksualna nie jest żadnym elementem tworzącym więzi! Doznania fizyczne same w sobie nie zbliżają ludzi… – nic bardziej błędnego… Ponadto absolutnie nie można zgodzić się z tym, iż więź międzyludzka opiera się na seksie. Co to za miłość, która opiera się na seksie? Prawdziwa, autentyczna miłość to przede wszystkim więź duchowa (która najlepiej wyraża się we wspólnym, codziennym życiu i w czułości), a nie żadne doznania fizyczne czy nawet nie wspólna intymność cielesna – owszem, może to być pewien dodatek, ale nie istota miłości ani warunek jej istnienia! Kochani, bez przesady z tą afirmacją seksu – jednak miłość to miłość – jeśli jest prawdziwa, seks schodzi na dalszy plan i przestaje być najważniejszy, a nawet w ogóle ważny. A choćby nawet miał jakiś wpływ na więź emocjonalną, to i tak autentyczna miłość jest silną WIĘZIĄ DUCHOWĄ – po prostu czymś zupełnie innym…

  18. ~Dekobra

    Nie tylko jedzenie, ale tez wydalanie:We współczesnej prozie Zachodu wtręty seksu nie maja już nic szokującego, szokująca jest natomiast ich nieobecność.Wyznajmy, że pisarz z naszego kręgu społecznego traci język w gębie, gdy jego wydawcy, krytycy, koledzy z Zachodu pytają o przyczyny wiktoriańskiej niemal powściągliwości w erotyce.Można by sądzić, podług tak prostodusznych pytań, że psychologiczny portret, wyzbyty charakterystyki kopulacyjnej bohaterki czy bohatera, uchodzi tam za niedostateczny.Jest to oczywiście kwestia pewnej konwencji, co się utarła. Ostatki normatywnej estetyki, która jeszcze Balzakowi udaremniała lakoniczną uwagę, że wsłuchaną w muzykę margrabinę B. swędziały hemoroidy, uległy szczególnie dotkliwemu rozbiciu na seksualnym froncie, przez co branie go pod lupę uważane jest za obligatoryjne. Jeżeli już hasło tej nowoczesności domaga się od pisarzy, aby „szli na całego”, to problematyka defekacyjna zasługuje bodajże na większą jeszcze uwagę. Jak dobrze o tym wiadomo psychologom i psychiatrom, u mnóstwo ludzi towarzyszą funkcjom wydalniczym nader swobodne rojenia, nieraz typu „snów o potędze i mocy”; toteż nie widzę żadnego racjonalnego powodu, dla których zachowanie w łóżku ma być ważniejsze od zachowania w klozecie.Powiedziane może być obrazą miłości wyłącznie dla tych, którzy utożsamiają seksualne techniki z wyższą uczuciowością. Życie byłoby co prawda daleko prostsze, lecz, obawiam się, zarazem i nudniejsze, niż jest, gdyby potęgę uczuć można było po prostu zastąpić niesłychaną potencją.W literaturze do tego właśnie dochodzi; na pewno łatwiej jest opisać, gdzie, kto, komu, którędy i jak wtyka, aniżeli oddać niepowtarzalność zindywidualizowaną walk, przyciągań, repulsji i wszystkich innych skotłowań, z jakich jest zwykle miłość zrobiona.STANISŁAW LEM

  19. ~Dekobra

    A co do jedzenia, to w samej rzeczy zarówno jedzenie, jak i akt płciowy, niezmiernie często, jako istotną część składową rytuałów i dogmatów, spotykamy w ceremoniach religijnych i magicznych.Analiza introspekcyjna przeżyć emocjonalnych, połączonych z zasadniczymi funkcjami fizjologicznymi, oświetli te fakty z jeszcze innej strony. Są to przeżycia brzemienne w niezmiernie silne uczucia; jedzenie oczywiście tylko wtedy, kiedy zaspakajamy bardzo silny głód, bardzo silne pożądanie pokarmu, co w warunkach pierwotnych zachodzi niewątpliwie znacznie częściej niż w warunkach wysokiej cywilizacji……. Zaspokojenie apetytów organizmu jest samo w sobie połączone z rozkoszą, z niezmiernie silnym emocjonalnym przeżyciem……. W przeżyciach fizjologicznej rozkoszy następuje zasadnicza modyfikacja świadomości, przede wszystkim wielkie ograniczenie poczucia swobody; namiętność porywa i ponosi człowieka, świadomość doznaje niezmiernie silnego zwężenia, ujednostronnienia i ograniczenia.W przeżyciach, o których mowa, człowiek ma uczucie, jakby był prowadzony z wielką siłą poprzez niezmiernie wąskie i ograniczone pole doświadczenia, mając z wszystkich stron zupełnie zamknięte horyzonty.Namiętność w ogóle ogranicza świadomość i subiektywne poczucie „wolnej woli”, zwłaszcza zaś namiętność w najintensywniejszej formie, w chwilach najsilniejszego zogniskowania.W tej analizie nie należy uwzględniać wyłącznie tematu płciowego. Jedzenie bywa także w pewnych warunkach przeżyciem rozkoszy o metafizycznym wprost napięciu. Osoby…(bardzo wygłodzone)…, a posiadające zwykły w tych przypadkach olbrzymi apetyt, wiedzą dobrze, iż zadowolenie tego apetytu równa się najintensywniejszym rozkoszom, jakie może dać piękno słuchanie pięknej muzyki dla melomana albo ekstaza religijna dla mistyka…. Olbrzymie znaczenie, jakie ma wspólna uczta we wszystkich uroczystych okolicznościach, zarówno u nas, jak i w znacznej mierze u ludów pierwotnych, wskazuje również na wyraźnie hedonistyczną rolę, jakie przeżycia przy spożywaniu pokarmów odgrywają w całej ludzkości.Z drugiej strony, obok tej negatywnej modyfikacji psychologicznej, wyrażającej się w przeżyciach fizjologicznej rozkoszy zwężeniem świadomości i subiektywnego poczucia swobody, pojawia się zasadnicza modyfikacja pozytywna: następuje rozszerzanie horyzontów duchowych poza ramy codziennych pojęć, doznanie czegoś o intensywności nieporównanie wyższej, czegoś wspanialszego i głębszego niż zabarwienie szarej codzienności, czegoś, co nie mieści się w zakresie zwykłego doświadczenia…. Jedzenie i akt płciowy mogą funkcjonować jako elementarne rytuały, gdyż otoczone są atmosferą mityczną.

Możliwość komentowania została wyłączona.