Miłość po amputacji prącia

Z powodu nowotworu 40-letniemu mężczyźnie amputowano prącie. Psychoonkolożka, która z nim rozmawia, orientuje się, że żaden z lekarzy nie poinformował go, co z jego seksualnością w nowej sytuacji. Terapeutka sama musi zasięgnąć rady urologów. „Dowiedziałam się, że jedynym w tej sytuacji sposobem na przywrócenie rozkoszy jest masaż prostaty przez odbyt” – cytuje jej słowa autor opublikowanego w „Polityce” intrygującego artykułu „Kochać się mimo choroby„. „Wystarczyło podsunąć ten pomysł parze, choć wszyscy byli zażenowani. Kilka tygodni później terapeutka otrzymała kartkę z podziękowaniem: <Jeszcze nigdy nie odczuwałem z żoną takiej bliskości jak teraz>” – pisze Paweł Walewski.

Ta historia (o której przeczytałem dzięki niezawodnemu Politologowi i linkom wklejanym przez niego na tym blogu) dała mi do myślenia. Po pierwsze, nauczyła mnie pokory. Rzeczywistość jest zdecydowanie bardziej zaskakująca niż nasze ewentualne lęki i uprzedzenia. Okazuje się, że nie ma nieseksualnych części ciała. Każdy jego fragment może okazać się przy pewnych okolicznościach potrzebny czy wręcz niezbędny.

Po drugie, uświadomiłem sobie, jak w takich trudnych życiowych sytuacjach musi być zapewne potrzebna bliskość, którą daje seks. Jestem zdecydowanym zwolennikiem, by dbać o seks, nawet wtedy, gdy o niego trudno, a raczej powinienem napisać – zwłaszcza wtedy, gdy o niego trudno. Być może jest tak, że w sytuacji zdrowia i pełnej seksualnej sprawności, nie potrafimy docenić jej dobrodziejstw. Dopiero, gdy seks jest zagrożony, zdajemy sobie sprawę, jak jest w naszym małżeńsko-partnerskim życiu ważny. Zupełnie zresztą niezależnie każde życiowe wyzwanie potrzebuje energii i wsparcia. A co dopiero takie wyzwanie, jak poważna choroba nowotworowa.

Po trzecie, obawiam się, że wbrew temu, co napisałem wyżej o potrzebie i wartości seksu w sytuacji niepełnosprawności, przy pomocy kościelnego nauczania nie da się usprawiedliwić współżycia innego niż pełny stosunek. Dwie sprawy za tym świadczą.

W 1975 roku Kościół w deklaracji Kongregacji Nauki Wiary „Persona humana” podał kryterium moralnej oceny wszelkich zachowań seksualnych. Przypominam, że brzmi ono tak: „Bez względu na świadomy i dobrowolny motyw użycie władz seksualnych poza prawidłowym pożyciem małżeńskim w sposób istotny sprzeciwia się ich celowości. W takich przypadkach brakuje bowiem relacji seksualnej wymaganej przez porządek moralny, która urzeczywistnia w kontekście prawdziwej miłości pełny sens wzajemnego oddania się sobie i przekazywania życia ludzkiego” (nr 9).

Dokument nie pozostawia wątpliwości: jakiekolwiek działanie seksualne inne niż pełny stosunek małżeński, jeśli jest świadomie zamierzone, zawsze jest tzw. czynem wewnętrznie złym, czyli moralnie nagannym niezależnie od okoliczności i nawet najlepszych intencji. Jest tak dlatego, że „według tradycji chrześcijańskiej i nauki Kościoła oraz wskazań prawego rozumu, porządek moralny w obrębie ludzkiej płciowości obejmuje dobra życia ludzkiego tak wielkiej wartości, że jakiekolwiek bezpośrednie naruszenie tego porządku jest obiektywnie wykroczeniem ciężkim” (10). Jedyną okoliczność łagodzącą stanowi ludzka słabość („Ze względu na rodzaj i przyczyny grzechów natury seksualnej, zdarza się, że nie występuje w nich w pełni wolne przyzwolenie”).

Zatem w przypadku kochania się po amputacji prącia z konieczności „brakuje relacji seksualnej wymaganej przez porządek moralny, która urzeczywistnia w kontekście prawdziwej miłości (…) pełny sens przekazywania życia ludzkiego”.

Taką surową interpretację niejako potwierdza traktowanie impotencji przez Kodeks Prawa Kanonicznego jako jednej z przeszkód do ważności małżeństwa. Przypominam, że sama niepłodność nie jest przeszkodą, ale Kościół wymaga do ważności małżeństwa, by para była zdolna fizycznie i psychicznie do dokonania pełnego stosunku seksualnego. Zdaniem Kościoła jest to dla małżeństwa istotne. Co prawda, jeśli taka zdolność zostaje utracona w trakcie zawartego już małżeństwa, nie traci ono ważności, ale dlatego, że prawo nie działa wstecz, a nie dlatego, że zachowanie inne niż pełny stosunek także jest „małżeńskie” (czyli moralnie dobre).

Moim zdaniem, już sama wątpliwość co do słuszności używania seksu w sytuacji niepełnosprawności świadczy za rygoryzmem nauczania Kościoła w dziedzinie małżeńskiej etyki i wskazuje, że to nauczanie wymaga jednak przemyślenia. Między innymi o tym mówiłem na spotkaniu z duszpasterstwem rodzin u warszawskich dominikanów na ul. Freta 10.

29 komentarzy do “Miłość po amputacji prącia

  1. ~Krzysztof Jankowiak

    Uważam, że stosuje Pan zbyt literalne odczytanie „Persona humana” (nie tylko w tym tekście ale i w artykule opublikowanym niedawno w „Tygodniku”). Ten dokument dotyczył przede wszystkim masturbacji i w tym kontekście należy czytać znajdujące się w nim sformułowania. To co Pan robi, trochę przypomina mi łapanie za słówka. Przy interpretowaniu wszelkich tekstów nie wolno zapominać po co one zostały napisane i jakiego tematu dotyczą. Nie sądzę by autorzy dokumentu mieli akurat na uwagę sytuację opisaną w tym artykule. Czy ona jest dopuszczalna z katolickiego punktu widzenia? Nie wiem, trzeba by jednak na trochę więcej wiedzieć na jej temat, by móc się autorytatywnie wypowiedzieć. Na pewno można powiedzieć, że Pana ocena jest przedwczesna. W interpretowaniu Biblii bierze się pod uwagę kontekst, a cóż dopiero w interpretowaniu dokumentów kongregacji!

    1. Artur Sporniak

      > Uważam, że stosuje Pan zbyt literalne odczytanie „Persona> humana” (nie tylko w tym tekście ale i w artykule> opublikowanym niedawno w „Tygodniku”). Ten dokument> dotyczył przede wszystkim masturbacji i w tym kontekście> należy czytać znajdujące się w nim sformułowania. To co> Pan robi, trochę przypomina mi łapanie za słówka. Przy> interpretowaniu wszelkich tekstów nie wolno zapominać po> co one zostały napisane i jakiego tematu dotyczą. Nie> sądzę by autorzy dokumentu mieli akurat na uwagę sytuację> opisaną w tym artykule. Czy ona jest dopuszczalna z> katolickiego punktu widzenia? Nie wiem, trzeba by jednak> na trochę więcej wiedzieć na jej temat, by móc się> autorytatywnie wypowiedzieć. Na pewno można powiedzieć, że> Pana ocena jest przedwczesna. W interpretowaniu Biblii> bierze się pod uwagę kontekst, a cóż dopiero w> interpretowaniu dokumentów kongregacji!To kwestia spójności nauczania. Magisterium nie dobiera argumentów doraźnie do każdego przypadku z osobna – odwołuje się do kryteriów, które mają rządzić całą dziedziną seksualną. Kryteria te mają charakter zasad deontologicznych, tzn. wyznaczają kategorie czynów wewnętrznie złych, czyli moralnie złych zawsze, niezależnie od okoliczności i intencji. To bardzo kategoryczne ujęcie seksualności – ale to przecież nie moja wina, że Kościół sam sobie zawęża możliwości interpretacyjne.Deklaracja „Persona humana” jest dobrą ilustracją powyższego. Odnosi się ona szczegółowo do trzech konkretnych zachowań: współżycia przedmałżeńskiego, stosunków homoseksualnych i do masturbacji, ale interpretuje je w świetle zasad i norm, które „nie wynikły bynajmniej z pewnego typu kultury, lecz z poznania prawa Bożego i natury ludzkiej” (5). Zasady te normują także zachowania seksualne w obrębie małżeństwa. Moralnie dobre jest tylko takie zachowanie, które bez względu na okoliczności i intencje zachowuje w kontekście miłości małżeńskiej więziotwórczą i prokreacyjną celowość „władz seksualnych” (9).Kochanie się w małżeństwie po amputacji prącia oczywiście jak najbardziej zachowuje więziotwórczą celowość (i osobiście uważam, że to całkiem wystarcza do oceny moralnej), ale trudno mówić tu o wymaganym także przez Kościół otwarciu na prokreację. I nie jest istotne, że akurat ta okoliczność jest od małżonków w tym przypadku niezależna i że nie mają oni innej możliwości. Zasady deontologiczne po prostu nie biorą pod uwagę zmieniających się okoliczności – jak napisałem wyżej – to właśnie cecha ich natury. Pan się buntuje, bo to jest okrutne. No, jest okrutne, zgadzam się z tym. Dlatego twierdzę, że trzeba nauczanie przemyśleć na nowo.

      1. ~Krzysztof Jankowiak

        No, niech Pan czyta to, co piszę. Gdzie napisałem, że to jest okrutne????? Wcale o tym nie myślałem i nie myślę. Po prostu uważam. że zbyt szeroko Pan interpretuje to, co jest napisane w „Persona humana”. Nie twierdzę wcale (co już napisałem!), że takie zachowanie jest dopuszczalne. Nie wiem po prostu – musiałbym trochę więcej się na jego temat dowiedzieć (co też już pisałem). Z tego, że magisterium nie dobiera argumentów do każdego przypadku, tylko odwołuje się do zasad ogólnych (oczywista sprawa), nie wynika że teksty mamy łapać za słówka. To nie wyklucza tego, że trzeba pomyśleć o kontekście. Przepraszam, ale elementy wykładni tekstów są rzeczą obiektywną, niezależnie od tego, jaki to jest tekst. Mnie tego uczyli na całkiem świeckich studiach (prawie). To co Pan robi narusza zasady interpretacji tekstów.

  2. ~gościówa

    Mogłam się powstrzymać, ale nie chciałam.Z audycji: „Seks analny… matko, tylko nie to! Nie byłem w stanie zaakceptować – z powodów estetycznych już nawet, a nie tylko moralnych”To był moment, gdy wybuchnęłam śmiechem. :-))) Nie TYLKO moralnych? Nie przychodzi mi do głowy, co odbyt może mieć wspólnego z moralnością??? Okolice odbytu są silnie unerwione i u wielu kobiet i mężczyzn są strefą erogenną. U kobiet poprzez odbyt można masować okolice pochwy i szyjki macicy, u mężczyzn – prostatę. Jest to dla wielu osób przyjemne. Co do estetyki – tego typu stymulacja wcale nie oznacza konieczności kontaktu z fekaliami. Nie musi też koniecznie oznaczać wkładania czegokolwiek do środka, ani koniecznie wkładania głęboko.Kiedyś zganiłeś mnie na jakiś temat, mówiąc coś w stylu: Jak to, to ty takich rzeczy nie wiesz?Dziś z satysfakcją mogę oddać pięknym za nadobne: Dla mnie to dziwne, że dorosły facet jest tak mało wyedukowany. Nie każdy musi lubić i testować wszystko, ale doprawdy w erze internetu rzetelna wiedza seksuologiczna jest w zasięgu ręki, można wszystko przeczytać. Dziwi mnie twoje zaskoczenie dotyczące seksu analnego. Ostatecznie to ty jeździsz po Polsce wykładać o seksie.

    1. ~gościówa

      Żeby nie było: Dziwię się też temu psychologowi z artykułu oraz lekarzom, że nie mieli pomysłu jak rozwiązać problem, musieli dopiero szukać i się dowiadywać. Mnie takie rozwiązanie przyszło natychmiast na myśl. Być może w Polsce panuje w ogóle bardzo słaba edukacja seksualna.

  3. ~Shaak Ti

    Trochę to brzmi w sensie seks = nowe zycie. nie dziwi mnie to w sumie. za to przyszło mi do głowy powiedzenie, które kiedyś słyszałam : każdy dostaje w życiu to, czego sie najbardziej boi. dla osoby aseksualnej taka sytuacja w ogóle nie byłaby powodem do zmartwienia, tymczasem (jak sie domyslam) trafiło akurat na kogoś, dla kogo seks był ważny. ech…

  4. ~agata

    Ale z tego by wynikało, że współżycie po menopauzie, usunięciu macicy czy przydatków jest grzechem, bo nie można w tej sytuacji liczyć na cud, w przeciwieństwie do par niepłodnych.

    1. ~Krzysztof Jankowiak

      No, na cud to można liczyć zawsze. Na tym właśnie polega cudowność cudu. Ale ma Pani rację – że takie współżycie trzeba by uznać za grzech.A tak się nie uznaje i nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Potwierdza to, co pisałem nieco wyżej – że interpretacja „Persona humana” jest nieprawidłowa.

  5. ~http://ateistaa.blog.onet.pl/

    Małżeństwo traci w takim wypadku ważność. Prawo kanoniczne mówi:”Kan. 1084 -§ 1. Niezdolność dokonania stosunku małżeńskiego uprzednia i trwała, czy to ze strony mężczyzny czy kobiety, czy to absolutna czy względna, czyni małżeństwo nieważnym z samej jego natury.”

    1. Artur Sporniak

      > Małżeństwo traci w takim wypadku ważność. Prawo kanoniczne> mówi:> „Kan. 1084 -> § 1. Niezdolność dokonania stosunku małżeńskiego uprzednia> i trwała, czy to ze strony mężczyzny czy kobiety, czy to> absolutna czy względna, czyni małżeństwo nieważnym z samej> jego natury.”Traci ważność, ale tylko wtedy, gdy niezdolność dokonania stosunku okazała się „uprzednia” (!) i „trwała”, tzn. istniała już przed zawarciem małżeństwa, ponadto nadal istnieje i nie ma widoków na poprawę. A to trzeba wpierw dowieść.

  6. Artur Sporniak

    Otrzymałem od Politologa ciekawego maila. Zgodził się, bym go tu wkleił. Wklejam także moją szybką odpowiedź.—————-Jeśli dalej przeprowadzić dyskurs intelektualny nad aspektem poznawczym dla katolickiej etyki seksualnej prędzej czy później natrafimy na takie sprzeczności jak ten z przykładem amputacji prącia, bardzo jasno widać ze podstawowe założenie dla etyki seksualnej opiera się na błędnym założeniu odnośnie ludzkiej fizjologii seksualnej.Połączenie całkowite i nie do zerwania dwóch funkcji prokreacyjnej i węzłotwórczej od samego początku było błędne, można to tłumaczyć nikłą wiedzą medyczną, seksuologiczną itp, ale dziś w roku 2011 chyba nie jest tajemnica ze budowa i funkcja narządów płciowych nie jest zaprogramowana wyłącznie na prokreacyjny aspekt funkcjonalny plus wezłotwórczy mimochodem tak jak zakłada katolicka etyka seksualna. Podam parę przykładów dla lepszego zobrazowania na podstawie własnych przemyśleń nad tym tematem.1. Budowa i funkcja narządów kobiecych a głownie łechtaczki i jej funkcji, jak wiadomo bez penetracji pochwy wyłącznie drażnienie receptorów tam się znajdujących powoduje orgazm (ok. 8 tys. zakończeń nerwowych) – więc funkcja czysto seksualna 0 funkcji prokreacyjnej.2. Zdolność przeżywania orgazmu u osób z przerwaniem rdzenia kręgowego, gdzie od pasa w dół jest całkowity paraliż, część połączeń nerwowych przejmuje nową funkcje i tak np. pieszczoty piersi czy okolicy uszu u kobiet daje satysfakcje seksualną z orgazemem włącznie.3. Zdolność pozagenitalana do receptywności bodźców seksualnych wraz z zdolnością do przeżycia orgazmu (patrz. rozmieszczenie receptorów poza częścią genitalną np. – usta, piersi, uszy, odbyt, prostata, itp.)4. Zdolność do współżycia w okresie ciąży wraz ze zdolności przezywania orgazmu.5. Zdolność do osiągania orgazmu u pewnej grupy osób na podstawie samych wyobrażeń i fantazji seksualnych.6. Występowanie orientacji seksualnych gdzie nie ma celu prokreacyjnego – orientacja wyłącznie homoseksualna ( traktowana jako zaburzenie psychiczne przez katolickich moralistów przy jednoczesnym braku jakichkolwiek badań genetycznych, molekularnych, neurobiologicznych i neuropsychiatrycznych z ich strony potwierdzających ich tezy)7. Zachowanie zdolności do satysfakcjonującego współżycia seksualnego w okresie pomenopauzalnym, jest zdolność odbycia pełnego stosunku wraz z orgazmem przy jednoczesnym zatrzymaniu pracy jajników u kobiet.Jak widać te przykłady pokazują jasno i jednoznacznie jak funkcjonuje ludzka fizjologia w zakresie seksualnym, chyba nie jest to aż taka wielka wiedza nie do ogarnięcia i nie do zbadania (może poza kazusem homoseksualizmu ponieważ nie ma dowodu 100% a tylko dowody pośrednie).Więc jak to jest?? prof i doktorzy teologii moralnej są aż tak oporni na tą powszechnie dostępną wiedzę??? Tak ciężko się pochylić na tą sprawą?? Ja rozumiem brak wiedzy, ale kiedy ona jest powszechnie dostępna a argumenty są aż nazbyt oczywiste udawać niewidomych??Ja rozumem dylematy moralne, gdzie nie ma jednoznacznych przesłanek na podstawie obserwacyjnym ( w tym przypadku fizjologii człowieka) a jedynie polega się na pewnym wewnętrznym przekonaniu i modelu aksjologicznym ale w tym przypadku nie ma takich dwuznaczności .Proszę mi powiedzieć, jak sobie radzą etycy moraliści z tymi bezsprzecznymi dowodami??? Ignorują je??? Czy w ogóle się tym nie zajmują??Pozdrawiam Politolog.——————–Fakty, na które wskazujesz, mają znaczenie przy pytaniu o naturalny (biologiczny) cel ludzkiej seksualności. Oczywiście to pytanie jest ważne w etyce (zwłaszcza w zdroworozsądkowym ujęciu św. Tomasza). Ale coraz bardziej staje się niewygodne dla współczesnych obrońców status quo w etyce katolickiej. Stąd, zauważ Politologu, silna obecnie tendencja do sakralizowania seksualności (West, Styczeń, Caffarra): jeżeli bowiem prokreacja jest wartością sakralną, to wartość więzi, choć duża, jednak przy niej blednie i można ją poświęcić, domagając się zachowań, które mają każdorazowo przede wszystkim szanować choćby potencjalną czy wirtualną prokreacyjność seksu.PozdrawiamArtur Sporniak

    1. ~Lilly

      ” Stąd, zauważ Politologu, silna> obecnie tendencja do sakralizowania seksualności (West,> Styczeń, Caffarra): jeżeli bowiem prokreacja jest> wartością sakralną, to wartość więzi, choć duża, jednak> przy niej blednie i można ją poświęcić, domagając się> zachowań, które mają każdorazowo przede wszystkim szanować> choćby potencjalną czy wirtualną prokreacyjność seksu”Ale przecież więź (rodziców) jest niezbędna lub co najmniej bardzo pożądana, aby to zapoczątkowane życie miało dalej optymalne warunki rozwoju. Trochę to nie ma sensu- prokreacja- wartość sakralna, a więź rodziców , która przecież służy dalej dziecku już jest mniej ważna. Nie rozumiem takiego podejścia!

      1. Artur Sporniak

        > Ale przecież więź (rodziców) jest niezbędna lub co> najmniej bardzo pożądana, aby to zapoczątkowane życie> miało dalej optymalne warunki rozwoju. Trochę to nie ma> sensu- prokreacja- wartość sakralna, a więź rodziców ,> która przecież służy dalej dziecku już jest mniej ważna.> Nie rozumiem takiego podejścia!Wcale nie uważam, że powinniśmy sakralizować prokreację. Zobacz, Lilly, moje teksty „Czy seks jest święty?” oraz „W więzach sacrum” (oba w linkach o małżeństwie na skrzydełku bloga).

        1. ~Lilly

          Arturze! Nie napisałąm, że Ty uważasz, że powinniśmy sakralizować prokreację (za długo czytam Twój blog:-))), ale, że nie rozumiem takiego podejścia – dotyczyło to poglądów tych szanownych osób , których nazwiska wymieniłeś w nawiasie 🙂

  7. ~Barbara

    Dla mnie sakralizowanie prokreacji nie ma żadnego sensu, uważam że para ma prawo zdecydować, kiedy chce mieć dziecko i nikt nie może sprowadzać seksu tylko i wyłącznie do prokreacji. Jeżeli zaś chodzi o antykoncepcję, to jak sama nazwa wskazuje, powinna ona być ( przeciw poczęciu ), zatem wszystkie środki, które mogą niszczyć zarodek, według mnie są wątpliwe moralne i wolałabym ich nie używać. Przykładowo pigułki jednoskładnikowe czy minipigułki dopuszczają do owulacji, aż w 30-50 procentach, więc jest duża szansa, że działają poprzez niedopuszczenie do zagnieżdżenia się zarodka. Wiem, że dla niektórych to ideologia, bo nie każdy musi utożsamiać zarodek z nową istotą, niemniej jednak nikt z nas nie ma pewności, kiedy powstaje życie… Kiedyś ksiądz Boniecki pisał w TP, że Jacek Kuroń, wypowiadając się o aborcji stwierdził, że nie wiemy, na którym etapie powstaje człowiek, ale gdybyśmy za wielkim murem słyszeli jakieś piski i nie wiedzieli czy to człowiek, czy np ciele, to nikt z nas raczej nie rzuciłby tam granatu, bo wolałby nie ryzykować… Myślę, że to ładne słowa były. Dlatego osobiście uważam, że sakralizowanie prokreacji nie ma żadnego sensu, ponieważ seks jest wspaniałą sprawą i każdy powinien mieć do niego prawo niezależnie od tego czy w danej chwili chciałby mieć dziecko. Seks może być seksem tylko dla przyjemności, ważne jednak (dla mnie), aby wybrać taką metodę antykoncepcji, która nie niszczy zarodka…

    1. ~Druga Barbara

      W gruncie rzeczy popieram – i dzięki za fajny cytat z granatem 🙂 Co za koszmar – tutaj też pojawiły się kody – no to ja sobie dużo nie pokomentuję 🙁

  8. ~kutzhans

    to jest typowy felieton religii katolickiej sex sex i jeszcze raz sex a jak juz tego mało to o rozkoszach odbytowych ,,tfu

    1. ~Piotr

      Przypomniało mi się jak „Frytka” z oburzeniem zadała pytanie prowadzącemu program Cejrowskiemu, dlaczego ciągle jej zadaje pytania dotyczące seksu – a było to w odcinku poświęconym seksowi.

  9. Artur Sporniak

    W Dużym Formacie jest ciąg dalszy historii kobiety z dżungli. Reporter Gazety Wyborczej pojechał do tej wioski w Kambodży, gdzie odnaleziono dziewczynę, rozmawiał z rodzicami, widział ją samą, nawet nagrał jej nieartykułowane kwilenie (!). Dostał też do zbadania włosy ojca i rzekomej córki. Z badań wykonanych w Polsce wynika, że nie są genetycznie spokrewnieni. Zatem kobieta z dżungli nie jest Rochom Pngieng i nie wiadomo, jak długo przebywała w dżungli i skąd pochodzi. Dla wniosków z mojego wpisu ważne jest jednak, że wciąż nie nauczyła się mówić. Oto link do reportażu: http://www.tinyurl.pl?rwrfr6Ix

    1. ~Politolog

      Centrum Teologii i Nauk Przyrodniczych-ogromny zbiór tekstów dotyczących nauki i religii oraz implikacji etycznych , znajdują się tam takie zagadnienia jak min. genetyka a teologia i etyka , kosmologia,neuro-nauki,problem życia poza Ziemią,nanotechnologia, teologia a biologia, problem syntetycznego życia,problem sztucznej inteligencji i etyki oraz wiele innych.http://www.ctns.org/russell_article.html

  10. ~pampelune

    Czytając tę historię o amputacji i szczęśliwym rozwiązaniu, myślałam: jak dobrze że nie zahamowała ich katolicka moralność! Jak dobrze że nie spytali o radę nikogo w stylu ks. Knotza, jak dobrze że nie dali sobie wcisnąć kolejnego krzyża na plecy, tylko skorzystali z szansy na bliskość.

  11. ~Krzysiek

    Mam pytanko, byłby ktoś tak dobry i mógłby mi wskazać jakąś książkę, bądź artykuł dotyczący Przypadku w religioznawstwie… tzn., chodzi mi o to jak teolodzy, religioznawcy, filozofowie podchodzą do zagadnienia istnienia przypadkowości w świecie stworzonym przez Boga. Potrzebuję to do jednego rozdziału, którym akurat się teraz zajmuję. Pozdrawiam.

    1. ~Politolog

      Jeden z wywiadów przeprowadzonych z ks.prof.M.Hellerem przez pana Redaktora zawiera w sobie treści odnoszące się do zagadnienia przypadkowości w świecie” O ewolucji – rozmowa z ks. Hellerem”( na skrzydełkach po prawej stronie w Teksty inne)

  12. ~Robert

    jakiekolwiek działanie seksualne inne niż pełny stosunek małżeński, jeśli jest świadomie zamierzone, zawsze jest tzw. czynem wewnętrznie złym, czyli moralnie nagannym niezależnie od okoliczności i nawet najlepszych intencji – co to za pierdoły ……………….Bóg stworzył człowieka dał mu seksualność ……… pełny stosunek małżeński ……… ????? kocham się z moją żoną tak jak lubimy i nie uważamy tego za czyn wewnętrznie zły ….. nasze stosunki nie są pełne czy nie pełne ……………. są nasze ….. są wyrazem naszej miłości może by tak przestać mieszać ludziom w głowach ………… średniowiecze mamy już za sobą może by Kościół przestał włazić ludziom pod kołdrę sex w małżeństwie nie może być czynem moralnie złym i może hierarchia wreszcie zrozumie że sex to jedno a prokreacja to zupełnie coś innego , sex nie służy jedynie do robienia dzieci …………… nie jesteśmy zwierzętami …………….. a co do nieomylnych nauk kościoła …………… to ile razy te nieomylne nauki okazywały się ………………. omylne ………….

  13. ~bliźni

    To uczucie i powodowana miłością chęć pokornego wzajemnego oddania się w bliskości cielesnej małżonków decyduje, moim zdaniem o moralnym porządku tej relacji, a nie to czy kontakt fizyczny następuje przez bliskość prącia i pochwy. Czy, skoro rozkosz cielesna w małżeństwie jest akceptowalna moralnie, jako wyraz wzajemnej miłości, to graniczony może być sposób jej realizowania poprzez fizyczny kontakt jedynie pewnych części ciała , przy eliminowaniu innych?? To nielogiczne i nienaturalne !

Możliwość komentowania została wyłączona.