Chciałbym powrócić jeszcze do problemu myśli „nieczystych”. Pojawiło się pytanie: czy można zdradzić w myślach? Artykuł, do którego link podała Gościówa, przekonuje, że fantazjowanie o kimś innym podczas stosunku z partnerem czy małżonkiem to rzecz naturalna i całkiem zdrowa. Ten pogląd wydaje mi się nieco naiwny, ale zanim to rozwinę komentarz do tezy MagCzu, dla której ewentualna nieczystość myśli związana jest z ich treścią. „Jeśli ktoś ma fantazje erotyczne, w których występuje z własnymi dziećmi, to czyste one nie będą tylko dlatego, że człowiek się rękami i nogami broni przed ich obecnością lub się ich wstydzi” – zauważa i mocno puentuje: „Ludzkie myśli są nieczyste, po prostu. Tacy jesteśmy. Rzeczy, które nam chodzą po głowie, często nie powinny się wydarzać. Pewnie nie ma co się dręczyć z tego powodu, ale głupio udawać, że tak nie jest”.
Przypomniałem sobie rozróżnienie wprowadzone przez Karola Wojtyłę w jego najlepszej pracy „Osoba i czyn”, a które tutaj chyba jest bardzo na miejscu. Wojtyła wskazywał, że trzeba odróżnić dwa fakty: „coś dzieje się we mnie” i „ja działam”. Myśl, która mnie nachodzi, dzieje się we mnie, dopóki się do niej jakoś aktywnie nie ustosunkuję. Jeśli zacznę ją z upodobaniem (a nie bezwiednie!) rozwijać, wtedy już także ja działam. Drobiazgowe analizy Wojtyły szły jeszcze dalej, gdyż wyróżnił on trzeci wewnętrzny fakt: „coś dzieje się ze mną”. Ma to miejsce wówczas, gdy ujawniająca się własna podmiotowość naszego ciała (mózgu) bierze naszą wolę w posiadanie i tracimy jakby nad sobą kontrolę i możliwość reagowania. Np. w silnych reakcjach emocjonalnych albo w zakochaniu.
Z punktu widzenia etyki nie jesteśmy bezpośrednio odpowiedzialni za to, co się w nas jedynie dzieje, np. za pojawiające się samoistnie myśli – nawet jeśli są one tak niepokojące, jak z przykładu MagCzu. Odpowiadamy moralnie dopiero za to, co sami świadomie i dobrowolnie robimy. Np. jak zareagujemy na „fantazje erotyczne, w których występujemy z własnymi dziećmi”.
Napisałem, że nie jesteśmy „bezpośrednio” odpowiedzialni, gdyż w szerszej perspektywie jednak jesteśmy pośrednio odpowiedzialni za nasze życie – także za nasze bezwiedne reakcje. Nasze życie to przecież ciągłe sprzężenie zwrotne między podmiotowością mózgu a odpowiedzią naszego świadomego „ja” – kolejne samoistne myśli to zawsze także efekt naszych dotychczasowych świadomych reakcji i wyborów. Świadomość „ja” można wręcz potraktować jako wyrafinowany system kontrolny wyższego rzędu, sprawujący pieczę nad samoistnym dynamizmem ciała sterowanym przez mózgowe reakcje. Nasze życie wewnętrzne to w istocie ciągły dialog, a czasem zapasy, między mną a moimi dynamizmami.
Oczywiście dobrze mieć także świadomość, że nie jesteśmy aniołami, bo to kształtuje pokorę, ale wydaje mi się, MagCzu, że nie doceniasz naszych myśli – także tych „nieczystych”. J Ewolucjonizm oraz przede wszystkim nowoczesne metody leczenia uzależnień, pokazują, że wszystko, co się w nas pojawia, ma swoją przyczynę. Nie ma myśli zjawiających się bez powodu i bez celu. Im bardziej myśl nas swoją treścią zaskakuje i przeraża, tym głębszą informację o nas niesie. Jeżeli ktoś ze zgrozą przyłapuje się na fantazjowaniu o własnych dzieciach, powinien na ile to możliwe spokojnie zastanowić się, skąd się takie fantazje biorą – co jest ich przyczyną. Być może uświadomi sobie np. dawno stłumione dramatyczne doświadczenie bycia molestowanym w dzieciństwie. To bezcenna wiedza, bo ostrzega nas przed potencjalną tragedią!
Wracając do fantazjowania podczas stosunku. Jeżeli czyjejś żonie czasem wydaje się tuż przed orgazmem, że jest w objęciach, powiedzmy, Michała Żebrowskiego zamiast swojego męża, nie przejmowałbym się tym zbytnio. Nasza seksualność ma to do siebie, że jako bardzo pierwotny instynkt, jest mało wyrafinowana i może odwoływać się (ku naszemu zawstydzeniu J) do najprostszych, banalnych wzorców. Radziłbym się z tego po prostu pośmiać. Ale z drugiej strony nie brałbym zbyt poważnie uniwersalnych prawd typu: „Fantazje seksualne nigdy nie powinny być same w sobie interpretowane jako znak, że twój związek stoi w obliczu kłopotów, albo że jesteś rozczarowana swoim partnerem. Wręcz odwrotnie, fantazje seksualne świadczą o tym, że żyjesz i dobrze się miewasz” (wspomniany wyżej artykuł). Taka łatwa generalizacja typowa jest dla „fachowych porad” z kolorowych pism.
Zdarza się przecież, że natarczywe myśli o kimś są sygnałem, iż stajemy na progu zakochania. To niewątpliwie bardzo ważne i piękne narzędzie budowania związku (zaprzeczenie wręcz myśli o molestowaniu własnych dzieci!) w małżeństwie staje się niebezpiecznym zabójcą. Obserwuję wielu moich rówieśników, którzy ignorując sygnały o nadchodzącym zakochaniu, dają się wodzić wyobraźni za nos, niszczą swoje małżeństwa i zadają niezwykle dotkliwe, trwałe cierpienie najbliższym osobom, a zwłaszcza dzieciom.