Udostępniam łamy bloga na list o problemach naszych seksualnych (obiecałem powrót do tematyki J). Temat ciekawy i wart dyskusji: „Dlaczego potrzebujemy edukacji seksualnej?” Tezy nieco kontrowersyjne – spróbuję się jeszcze odnieść do nich w komentarzach. Autor zgodził się na publikację. Polecam!
ASk
1. Połowa Polek nie ma i nigdy nie miała orgazmu. Nie czerpie więc ze współżycia przyjemności/rozkoszy, jaką zawsze (prawie zawsze-pominąwszy rzadkie zaburzenia psychiczne, czy wady budowy ciała) odczuwają mężczyźni. Każda kobieta może mieć orgazm. Jeżeli jest inaczej, to dlatego, że Polki i ich partnerzy nie dostali/nie dostają elementarnej wiedzy dotyczącej swojego ciała.
Nie dały im tej wiedzy ani ich rodziny, ani ich Kościół/oły. Jest więc obowiązkiem państwa wypełnić tę lukę i edukować o jednej z najważniejszych sfer ludzkiego życia. Udane życie seksualne czyni nas bowiem szczęśliwszymi i zdrowszymi. Seks jest darem, z którego „grzechem” jest nie korzystać. I jest on darem dla obydwu płci.
Seks, w którym przyjemność czerpie tylko jedna ze stron, jest gwałtem na godności człowieka; jest uprzedmiotowieniem kobiety (a w jakimś stopniu również i mężczyzny, starającego się, czy nie, dostarczyć rozkoszy).
2. Seksualność jest w Polsce wciąż „strefą zmitologizowaną”. Wśród mitów najbardziej niemądrych wymienię dwa:
a) Nieodłączny związek stosunku płciowego z prokreacją. Otóż, bez względu na to, czy wierzymy w akt boskiego stworzenia, czy jedynie w darwinowska ewolucję, nie możemy negować rzeczywistości. A zdrowy człowiek, w odróżnieniu od większości zwierząt, może odbyć stosunek płciowy codziennie. My ludzie, nie doświadczamy czegoś na kształt rui.
To między innymi seks czyni nas ludźmi.
b) Budowany na siłę (vide podręczniki szkolne) związek seksualnej rozkoszy i miłości.
Każdy z nas wie, że rozkosz można osiągnąć zarówno z kochaną żoną/mężem, jak i atrakcyjnym nieznajomym/nieznajomą, czy wreszcie w czasie masturbacji. Życie seksualne jest więc w ogromnym stopniu autonomiczne (z czego nie wynika, że wolna wola nie może nad nim panować). Boimy się tego i uciekamy w ideologię; w fałsz o podporządkowaniu tego, co cielesne uczuciom. Prawda jest inna i przyjęcie jej do wiadomości powinno skutkować właśnie pogłębionymi relacjami (na przykład w małżeństwie) i odpowiedzialnością. Życie w fałszu, odwrotnie, prowadzi nas do frustracji i coraz częściej niewierności (kocham męża, ale nie mam z nim udanego współżycia, więc zdradzam go z hydraulikiem).
3. Fatalna kondycja życia seksualnego wielu Polaków jest wynikiem niewiedzy; a ta jest warunkowana kulturowo. Największy instytucjonalny wpływ na tę sferę naszego życia, miały Kościoły chrześcijańskie (przede wszystkim Kościół Katolicki), traktujące seksualność z wielką podejrzliwością (delikatnie rzecz ujmując).
Życie Maryi matki Jezusa Chrystusa i Jego samego stało się przykładem godnym naśladowania nie tylko dla kapłanów i zakonników, ale i wiernych.
Jezus nie był żonaty dlatego, że odrzucał seksualność (którą się w ogóle nie zajmował w swym nauczaniu), a tym bardziej miłość; i nie tylko dlatego, że był Bogiem Wcielonym, ale również z tego powodu, że był „do bólu” odpowiedzialny. Wiedział, że zostanie zamordowany. Nie mógł więc pokochać jednej kobiety i założyć rodziny (choć kobiety cenił, bronił ich i chętnie z nimi przebywał).
Życie Jezusa nie może być (w tej części) naśladowane; więcej-masowe przejście na celibat, byłoby w gruncie rzeczy gnostycznym odszczepieństwem; negacją sensowności boskiego stworzenia.
Nie można również naśladować życia Maryi, bo tylko ona „poczęła za sprawą Ducha Świętego”.
Kościoły, chyba niezupełnie szczęśliwie, zaczęły używać manichejskiego języka, w którym „czystość” Jezusa i Maryi, została przeciwstawiona „brudowi” śmiertelnego ludzkiego ciała.
Jezus nigdy nie mówił, że stosunek płciowy jest „brudny”, a każde inne poczęcie, poza Jego, „skalane”.
Nigdy nie epatował nikogo dziewictwem swojej Matki.
W ogóle odrzucił obsesję czystości żydowskich kapłanów, na rzecz wrodzonej godności i piękna każdego człowieka (nie wyłączając np. prostytutek).
Edukacja seksualna może więc odbywać się mimo/na przekór długiej tradycji Kościoła (tradycji pisanej przez małe „t”; z punktu widzenia teologii, doktryny, dogmatu nie ma wszak żadnego powodu, by Kościół nie włączył się i nie sprzyjał edukacji seksualnej-najlepszym tego przykładem są książki księdza Knotza, zaakceptowane przez jego biskupa) albo z Kościoła wsparciem i błogosławieństwem.
Trzymając się starego, Kościół może tylko przegrać (kaleka pseudoedukacja ma miejsce i tak; irracjonalna postawa większości hierarchów w tej kwestii przynosi rozliczne szkody itede). Włączając się w proces edukacyjny (odważnie, bez kompleksów, przyznając się do nietrafnego „rozłożenia akcentów” w przeszłości)-jedynie wygrać.
4. Polacy nie mając dostępu do wiedzy rzetelnej, sięgają po inne jej źródła. Na przełomie zmian ustrojowych były to przede wszystkim kasety video z filmami porno. Dziś jest to również Internet (książek Polacy nie czytają). Każdy, kto oglądał przeciętną produkcję porno, wie, jak marne jest to źródło wiedzy o ludzkim ciele i jego potrzebach. Filmy porno, w których kobieta odczuwa rozkosz właściwie nie istnieją (pominąwszy amatorskie filmiki, gdzie seks jest o wiele bardziej udany). Zazwyczaj są to kilkunastominutowe, bardzo schematyczne produkcyjniaki (kilka tych samych pozycji, pośpieszny seks oralny, przeplatany seksem analnym itede.).
Jeżeli Polacy uczą się seksu z filmów porno, to nie dziwi brak orgazmów u ich partnerek.
Od kulturowo warunkowanej niewiedzy, Polacy uciekają (nie ze swojej winy!!!) do pornograficznej pseudowiedzy.
Dodajmy do tego życie celebrytów, z jego rozwodami i zdradami, opisywane w kolorowej prasie cieszącej się znacznie większym wzięciem niż szacowne dzienniki i tygodniki, a będziemy mieli koszmarny przedsmak tego, co już się dzieje i co na znacznie większą skalę czeka nas w przyszłości. Polacy zamiast żyć mądrze i pięknie, żyć będą głupio i brzydko w emocjonalno-pornograficznej kiczowatej papce.
Wiedza nas może uleczyć. Jest wiedza bowiem jakąś częścią Prawdy.
I bać się jej nie należy.
Dlatego każdy polski chrześcijanin powinien sprzyjać obowiązkowej edukacji seksualnej.
Michał Augustyn
Mąż i kochanek (swojej żony), ojciec, katolik, z wykształcenia belfer.