Komentarz bez wyraźnej puenty. Zająłem się ostatnio tematem wychowania seksualnego w polskiej szkole. Temat ważny, bo nie ma nikogo, kto uznawałby wczesną inicjację seksualną za coś dobrego i zarazem gorący, bo ścierają się tutaj dwa podejścia: promować wstrzemięźliwość czy uczulać, by seks w wykonaniu młodzieży był bezpieczny? Co sam sądzę, możecie sprawdzić, gdyż tekst „Niewiedza deprawuje” jest już na stronie Tygodnika. Wspomnę jedynie o wypowiedzi szefowej Pontonu, którym niektórzy katolicy straszą dzieci. Tymczasem ich podejście jest takie: zwykle mylimy seksualność z seksem i wychowanie seksualne z nauką seksu, a to dwie różne rzeczy.
*
Podczas pisania tego tekstu sięgnąłem do dokumentów Kościoła na temat wychowania seksualnego. W „Wytycznych wychowawczych w odniesieniu do ludzkiej miłości„, opracowanych przez Kongregację ds. Wychowania Katolickiego w 1983 r., natrafiłem na ciekawy przypis. W punkcie 14., mówiącym o dokumentach Magisterium na temat wychowania seksualnego znalazł się przypis nr. 5:
Pius XI w Encyklice Divini illius magistri z 31 XII 1929, ogłosił za błędne takie wychowanie seksualne, jakie pojawiło się w tym czasie, jako informację naturalistyczną, podawaną zbyt wcześnie i bez rozeznania, AAS 22(1930), ss. 49-86. W tym kontekście należy odczytywać dekret Świętego Oficjum z 21 III 1931, AAS 23(1931), s. 118-119. Jednakże Pius XI uwzględniał możliwość pozytywnego indywidualnego wychowania seksualnego „udzielanego przez tych, którzy otrzymali od Boga misję wychowawczą i łaskę stanu”, AAS 22(1930), s. 71. To pozytywne dowartościowanie wychowania seksualnego, zalegalizowane przez Piusa XI, było stopniowo rozwijane przez kolejnych papieży.
Na watykańskiej stronie odnalazłem ów dekret Świętego Oficjum w Acta Apostolicae Sedis z 1931. Ponieważ jest po łacinie, podesłałem go znajomemu historykowi Kościoła. Dekret stanowczo odcina się od tych działań, które określa się jako „wychowanie seksualne” i zabrania nazywać je katolickimi.
Sięgnąłem także do encykliki „Divini illius magistri” Piusa XI i odnalazłem tam myślenie już znajome. Ten blog rozpoczął wpis o problemie z potępieniem przez Piusa XI „Małżeństwa doskonałego” Van de Veldego ze względu na „przesadne owe uświadamianie fizjologiczne, którym w obecnych naszych czasach małżonkom przysłużyć się pragną niektórzy, co samych siebie szumnie nazywają naprawicielami małżeńskiego życia”. Z podobnych powodów niedopuszczalne jest wychowanie seksualne (w sumie postawa bardzo konsekwentna J):
Najbardziej wszakże niebezpiecznym jest ów naturalizm, który w naszych czasach przenika dziedzinę wychowania w materii najbardziej delikatnej, jaką jest czystość obyczajów. Bardzo rozpowszechniony jest błąd tych, którzy w zgubnym uroszczeniu, brudnymi słowami, uprawiają tzw. seksualne wychowanie, fałszywie sądząc, że będą mogli ustrzec młodzież przed niebezpieczeństwami zmysłów za pomocą czysto naturalnych środków, jakimi są lekkomyślne uświadomienie i prewencyjne pouczenie dla wszystkich bez różnicy, nawet publicznie.
Jak należy rozumieć ów zgubny naturalizm, przed którym papież przestrzega, a na który powołują się autorzy przypisu 5. usprawiedliwiającego negatywne podejście Kościoła 80. lat temu?
No cóż, mam wrażenie że chodzi o wszelką bardziej konkretną naturalną wiedzę, skoro z tego samego zgubnego naturalistycznego źródła pochodzi błąd… koedukacji:
Podobnie błędnym i dla chrześcijańskiego wychowania szkodliwym jest tzw. system „koedukacji”, oparty także przez wielu na zaprzeczającym grzech pierworodny naturalizmie, poza tym przez wszystkich zwolenników tego systemu na opłakania godnym pomieszaniu pojęć, które uczciwe współżycie ludzkie utożsamia z pomieszaniem i wszystko niwelującą równością. Stwórca zamierzył i postanowił pełne współżycie płci obydwu tylko w związku małżeńskim; a mniej bliskie, w różnym stopniu, w rodzinie i społeczeństwie. Poza tym, w samej naturze, która uczyniła je różnymi co do organizmu, co do skłonności i uzdolnień, nie ma żadnego argumentu, jakoby tu mogło lub powinno być pomieszanie, a tym mniej zrównanie w kształceniu płci obojga.
Przeczytajcie jeszcze raz ów przypis 5. Czy nie macie wrażenia, że wszystko da się z czasem usprawiedliwić? Wygląda wręcz na to, że współczesną świadomość konieczności wychowania seksualnego młodzieży zawdzięczamy papieżom.