Spotkało mnie nie lada wyróżnienie. J Pisząc w ostatnim wpisie o poglądach Piusa XI na małżeństwo i wychowanie seksualne jeszcze raz sięgnąłem do pierwszego profesjonalnego poradnika seksuologicznego – słynnego „Małżeństwa doskonałego” Theodora Hendrika van de Veldego, który – jak pamiętacie – został przez papieża skrytykowany i ostatecznie trafił na indeks ksiąg zakazanych. Pod koniec 2010 r. w wydawnictwie Czarna Owca wyszło nowe wydanie tej historycznej książki, w którym dodano przedmowę znanego z mediów seksuologa Andrzeja Depko. Z ciekawości rzuciłem okiem i tekst wydał mi się znajomy. Okazuje się, że autor przedmowy uznał za swoje część uwag przedstawionych przeze mnie w pierwszym wpisie na tym blogu zatytułowanym „O co mi chodzi?” z 27 września 2007. Rozumiem, że tym samym w gronie zawodowych seksuologów zostałem mianowany po cichu specjalistą od problematyki Kościół-seks-moralność. Pochlebia mi to.
A oto prawie identyczne fragmenty znajdujące się w książce na stronach 16-18 (różnią się głównie rozbudowanymi cytatami – dr Depko sięgnął po stare tłumaczenie van de Veldego). Rozbijam ciąg wywodu dla większej przejrzystości:
Z przedmowy dr Depko z 2010 r.:
Jednocześnie przestrzegał, że małżeństwo doskonałe, a dokładniej małżeństwo dążące do doskonałości należy właściwie rozumieć: „(…) Kto w udoskonaleniu techniki spółkowania widzi wyłącznie swój cel osobisty, ten grubo się myli i tak samo rozczaruje się, jak bez takiego udoskonalania. (…)”. Zdaniem autora sensem współżycia jest fizyczne i psychiczne zjednoczenie małżonków, duchowo zbliżające ich do siebie i utrwalające małżeństwo.
Z mojego wpisu z 2007 r.:
Jednocześnie przestrzegał, że małżeństwo doskonałe, a dokładniej małżeństwo dążące do doskonałości należy właściwie rozumieć: „(…) Kto w udoskonalaniu techniki stosunków płciowych widzi własny tylko cel, ten grubo się myli”. Sensem współżycia jest bowiem fizyczne i psychiczne zjednoczenie małżonków, duchowo zbliżające ich do siebie i utrwalające małżeństwo.
*
Z przedmowy dr Depko z 2010 r.:
W jednej sprawie van de Velde się mylił: sądził, że jego porady zostaną bez większych problemów zaakceptowane przez Kościół. W rozdziale dziewiątym napisał między innymi: „…rozważania moje nie zawierają ani jednej rady, która mogłaby obciążyć sumienie chrześcijanina lub żyda”. Rzeczywiście, jego książka nie zawiera ani jednej sugestii sprzecznej z moralnością, mimo to prawie natychmiast spotkała się z gwałtowną reakcją Kościoła katolickiego.
W roku 1930 papież Pius XI w encyklice Casti connubi – O małżeństwie chrześcijańskim z uwzględnieniem obecnych stosunków, potrzeb, błędów i wykroczeń w rodzinie i społeczeństwie odniósł się do słynnego już poradnika: „(…)”.
Papież wezwał biskupów do stanowczych działań: „Jeśli dzisiejsi burzyciele małżeństwa wszystkie wytężają siły, by słowem i pismem, rozprawami i rozprawkami i w niezliczone inne sposoby znieprawić umysły i skazić serca, jeśli czystość małżeńską wystawiają na pośmiewisko i najgorsze nawet występki pochwałami wynoszą (…) wszystkie siły wytężyć musicie (…). Wtedy spełni się, że wierni (…) zniechęcą się i całym wysiłkiem woli odwrócą się od nieszczęsnych owych złudzeń, które ku hańbie godności ludzkiej wychwala się dziś słowem i pismem pod nazwą <idealnego małżeństwa>, a które z owego idealnego małżeństwa czynią w końcu <malżeństwo znieprawione>„.
Z mojego wpisu z 2007 r.:
W jednej sprawie Van de Velde się mylił: sądził, że jego porady zostaną bez większych problemów zaakceptowane przez Kościół. Pisał: „Wewnętrzną satysfakcję sprawia mi fakt, że opierając się na ocenach surowych moralistów mogę stwierdzić, iż niniejsza książka nie zawiera żadnego słowa, które mogłoby obciążyć sumienie małżonków, ani też rady, do której dostosowanie się stwarzałoby u wierzących chrześcijan konflikt z przepisami lub normami religii”. Rzeczywiście, jego książka nie zawiera ani jednej sugestii sprzecznej z moralnością, mimo to prawie natychmiast spotkała się z gwałtowną reakcją Kościoła katolickiego.
W 1930 roku Pius XI, reagując w pierwszym w historii doktrynalnym dokumencie o małżeństwie (encyklice „Casti connubi„) na dopuszczenie przez Kościół anglikański antykoncepcji, nie omieszkał także odnieść się do słynnego już poradnika, zaliczając jego autora do „burzycieli małżeństwa”.
Papież wezwał biskupów do stanowczych działań, licząc, że wierni „zniechęcą się i całym wysiłkiem woli odwrócą się od nieszczęsnych owych złudzeń, które ku hańbie godności ludzkiej wychwala się dziś słowem i pismem pod nazwą <doskonałego małżeństwa>, a które z owego doskonałego małżeństwa czynią w końcu <małżeństwo znieprawione>”.
*
Z przedmowy dr Depko z 2010 r.:
Zdaniem Piusa XI owa deprawacja małżeńska spowodowana została od „owego uświadamiania fizjologicznego, którem w obecnych naszych czasach małżonkom przysłużyć się pragną niektórzy, co samych siebie szumnie nazywają naprawicielami małżeńskiego życia, mówiąc dużo o fizjologicznych tych spraiuach, które jednak uczą raczej sztuki bezpiecznego grzeszenia niż cnoty czystego życia”.
Za słowami papieża poszły czyny: już w następnym roku książka van de Veldego umieszczona została na indeksie ksiąg zakazanych.
Z mojego wpisu z 2007 r.:
A to ze względu na „przesadne owe uświadamianie fizjologiczne, którym w obecnych naszych czasach małżonkom przysłużyć się pragną niektórzy, co samych siebie szumnie nazywają naprawicielami małżeńskiego życia”. Tymczasem owe uświadamianie „uczy raczej sztuki bezpiecznego grzeszenia, niż cnoty czystego życia”. (…)
Za słowami Papieża poszły czyny: już w następnym roku książka Van de Veldego umieszczona została na indeksie ksiąg zakazanych.
*
Z przedmowy dr Depko z 2010 r.:
Autorzy licznych współczesnych poradników seksualnych nie zdają sobie sprawy, w jaki sposób przecierane były szlaki, po których dziś bezpiecznie kroczą.
Jeszcze pięć dekad temu autorów książek dostarczających wiedzy o fizjologii seksualności oraz o sposobach doprowadzenia żony do orgazmu podczas kontaktu seksualnego wykluczano w Kościele katolickim ze wspólnoty eucharystycznej. Z dzisiejszej perspektywy wręcz trudno w to uwierzyć. Niechlubna instytucja Index Librorum Prohibitorum zniesiona została dopiero u; 1966 roku. W trzydziestym drugim wydaniu indeksu (i zarazem ostatnim), opublikowanym w 1948 r., znalazło się 4126 zakazanych pozycji, wśród nich znajdowało się Małżeństwo doskonałe Theodora van de Veldego.
Z mojego wpisu z 2007 r.:
Zatem wiedza o fizjologii seksualności oraz o sposobach doprowadzenia żony podczas stosunku do orgazmu wykluczała w Kościele katolickim ze wspólnoty eucharystycznej. Z dzisiejszej perspektywy wręcz trudno w to uwierzyć. (…)
Podejrzewam, że autorzy licznych współczesnych poradników małżeńskich, napisanych tak, jak gdyby Kościół zawsze doceniał wymiar seksualny w miłości, nie zdają sobie sprawy, w jaki sposób przecierane były szlaki, po których dziś bezpiecznie kroczą.
Jeszcze sześć dekad temu ich książki zapewne trafiłyby na indeks. Wskazują przecież, że sam zdrowy rozum i naturalny instynkt nie wystarczą w rozwiązywaniu małżeńskich problemów. Niechlubna instytucja indeksu zniesiona została dopiero w 1966 roku, a jego ostatnia aktualizacja nastąpiła 18 lat wcześniej.
*
Nawiasem mówiąc, obaj popełniamy ten sam błąd ortograficzny: „connubii” w nazwie encykliki Piusa XI o małżeństwie pisze się przez dwa „i” – zatem „Casti connubii”, a nie „Casti connubi”. J