Biologiczna geneza moralności

W dyskusji pod ostatnim wpisem pojawiło się pytanie: dokąd zmierzam? Czy przypadkiem nie chcę ufundować moralności na biologii? Nie chcę. A nawet jakby ktoś chciał, to się tego – moim zdaniem – nie da zrobić, gdyż moralność jest czymś innym niż biologiczne odruchy. Interesuje mnie biologiczna geneza moralności właśnie dlatego, by tę różnicę w miarę precyzyjnie zidentyfikować. Innymi słowy, aby pokazać, czym jest moralność i czym różni się od biologicznych odruchów, dobrze jest przynajmniej domyślać się, jak ewolucyjnie powstawała. Wtedy można też uniknąć, jak mi się wydaje, pewnych naiwności – np. brania za moralność właśnie biologicznych odruchów.

Zatem w najbliższym czasie chciałbym trochę o ewolucyjnej genezie moralności. Najpierw spróbuję odpowiedzieć na pytanie: czy moralność powstawała jako adaptacja czy jako preadaptacja? (Na to pytanie odpowiadałem jako niedawny student studiów podyplomowych „Nauka i Religia” prowadzonych przez Centrum Kopernika, o których już wspominałem, i do których niezmiennie zachęcam – we wrześniu nowy nabór!)

*

W dyskusjach nad biologiczną genezą moralności pojawiły się dwa przeciwstawne stanowiska. Większość uczonych uznaje, że moralność rozwinęła się w toku ewolucji człowieka jako dziedziczna adaptacja zwiększająca szansę na przeżycie i sukces reprodukcyjny. Zwolennikiem takiego stanowiska jest m.in. zajmujący się filozofią biologii Michael Ruse. Inną odpowiedź na pytanie o genezę moralności podał genetyk, filozof i były dominikanin Francisco Ayala. Uważa on, że zmysł moralny (w odróżnieniu od zbiorów norm, zależnych jego zdaniem od kultury) jest preadaptacją, czyli zjawiskiem, które pojawiło się jako produkt uboczny naszych adaptacyjnych zdolności poznawczych (ściślej: zdolności do przewidywania konsekwencji własnych czynów, do wydawania sądów wartościujących i do wyboru alternatywnych działań). Spróbuję argumentować, że istnieje trzecia odpowiedź: zwolennicy obu stanowisk mają równocześnie rację, gdyż moralność jest zarówno adaptacją, jak i preadaptacją! Jak to możliwe?

Moralność jest zjawiskiem złożonym i niejednorodnym, tymczasem, jak się wydaje, oba skrajne stanowiska zakładają jej jednorodność. Na przykład wbrew stanowisku Ayali można podać konkretną normę moralną, która ma ewidentnie swoistą podstawę biologiczną o charakterze adaptacji. Mam na myśli zakaz kazirodztwa. Jak wykazał np. Haidt i inni, intuicyjny moralny opór przed stosunkami kazirodczymi bazuje na fizycznej niezdolności do współżycia z osobami, z którymi dorastało się w dzieciństwie. Ten opór jest adaptacyjnie (genetycznie) dany, a nie dyskursywnie dedukowany albo kulturowo narzucony (Michael Gazzaniga „Istota człowieczeństwa”; str. 123-125).

Można też wskazać niewątpliwie adaptacyjne moduły w mózgu odpowiedzialne np. za zdolność do odczuwania winy – warunek sine qua non sumienia i moralności. Jak wykazują ostatnie badania, moduły te nie funkcjonują albo funkcjonują w ograniczonym stopniu w mózgach psychopatów.

Z drugiej strony, stanowisko Ayali o preadaptacyjnej genezie moralności uzyskuje silne wsparcie w badaniach Michaela Tomasello. Jak się wydaje, do wymienionych przez Ayalę trzech generujących moralność zdolności poznawczych należałoby dodać czwartą: teorię umysłu, czyli zdolność postrzegania innych jako istoty posiadające myśli, pragnienia i poglądy (w szczególności: poglądy różniące się od moich, bowiem właśnie w kontekście konfliktu rodzi się zdolność spojrzenia na dany problem z innego punktu widzenia – własność fundamentalna dla moralności). Otóż Tomasello zauważa, że teoria umysłu pojawia się u dzieci dopiero w wieku czterech lat i to pod warunkiem, że uczestniczą one „w dialogowych interakcjach z innymi umysłami” („Kulturowe źródła ludzkiego poznawania”; s. 232). Innymi słowy, bez treningu dyskursywnego, który rozwija bardziej wyrafinowane kompetencje językowe (poznawcze), moralność na pewnym poziomie również by się nie rozwinęła. A to oznacza, że na owym poziomie jest preadaptacją – pojawia się przy okazji używania zdolności będących adaptacjami.

Odpowiedź na pytanie o biologiczną genezę moralności można zatem sformułować w ten sposób: intuicyjne i oparte na emocjach moralnych (gniew, współczucie, wstyd, poczucie winy, wstręt) fundamenty moralności są adaptacyjne, natomiast w pełni rozwinięte zdolności do oceny zachowań jako moralnie dobrych lub złych są także funkcją preadaptacyjnych interakcji społecznych, zakładających z kolei m.in. wyrafinowane kompetencje językowe – w tym teorię umysłu.

29 komentarzy do “Biologiczna geneza moralności

  1. ~woj67

    …gdyż moralność jest czymś innym niż biologiczne odruchy. Interesuje mnie biologiczna geneza moralności – Pan kpi czy o drogę pyta? No to jakiej natury jest – tylko też nie wiem o co właściwie chodzi piszącemu w ten sposób autorowi – moralność a może raczej pytanie dotyczy źródła etyki???

    1. Artur Sporniak Autor wpisu

      Ok. Być może powinienem przypominać co jakiś czas, z jakiego założenia wychodzę. Otóż zakładam, że człowiek wraz z całym wyposażeniem – w tym: z moralnością – powstał ewolucyjnie. Tylko takie założenie pozwala na refleksję zgodną z osiągnięciami współczesnych nauk przyrodniczych. Refleksję niezgodną ze współczesną nauką uważam za nieracjonalną. Nie chodzi o to, że nie ma innej racjonalności jak naukowa (to byłby scjentyzm). Chodzi o to, że nauka wykształciła dotychczas najbardziej precyzyjną i skuteczną racjonalność (metodologię). Racjonalność wyraźnie (!) sprzeczna z naukową prowadziłaby do wniosków zaprzeczających sensowności nauki. A to stawiałoby nas poza sensowną dyskusją (dziś nie da się sensownie zaprzeczyć nauce).
      Domyślam się, że pyta Pan z perspektywy metafizyki klasycznej, dla której geneza wyznacza tożsamość. Dziś nie da się utrzymać chyba tego założenia…

      1. ~woj67

        Moralność procesem ewolucyjnym? Pierwsza zasadnicza trudność etyki naturalistycznej polega na tym, że nie ma przejścia od faktu „że coś jest” to sądu powinnościowego tj. że coś należy czynić. Fundowanie etyki na odkrywanej przez nauki (biologia, psychologia,…itp) wydaje się być pozbawione jakiegokolwiek normatywnego autorytetu. Dlaczego wbrew naturze (np. popędom seksualnym) mam się jedynie „opierać”, czy przeciwstawiać instynktom skoro istnieją „dobre” powody aby będąc żonatym lub zamężną nie słuchać naszej natury moralnej i np. przespać się z atrakcyjną sąsiadką lub sąsiadem.

        1. ~Kalina

          „Dlaczego wbrew naturze (np. popędom seksualnym) mam się jedynie „opierać”, czy przeciwstawiać instynktom skoro istnieją „dobre” powody aby będąc żonatym lub zamężną nie słuchać naszej natury moralnej i np. przespać się z atrakcyjną sąsiadką lub sąsiadem.”

          Dlatego, Drogi Panie, aby nie sprawic przykrosci swojemu współmałzonkowi i nie narazic na rozpad swego malzeństwa, tym bardziej, jesli sa dzieci. I aby nie przyczynic sie do krzywdy ludzkiej w postaci np. rozpadu małzenstwa owej sasiadki czy sasiada, jesli sa w zwiazku. Tym zajmuje sie etyka przewidujac zle skutki ludzkich postepkow w okreslonych sytuacjach. Zapewne czlowiek jaskiniowy nie mial takich problemow, jednak w procesie ewolucji spoleczenstwa i jego „nadbudowy” doszedł do wniosku, ze wstrzemięźliwość seksualna w pewnych warunkach nie jest od rzeczy.

          1. ~woj67

            W czynie nie ma „zawartości” jego oceny! Ocena w kategorii dobro zło zawsze leży poza samym czynem – co starałem się pokazać (może nieudolnie, autorowi bloga). Dlatego naturalistyczne koncepcje etyki nie mają podstaw do przezwyciężenia tej trudności w uzasadnieniu – co powinienem! To w żaden sposób nie da się wywieść na terenie tzw. nauk ścisłych/stosowanych.

          2. ~Kalina

            „Gdzie tutaj miejsce na fakt, że człowiek spełnia się jako osoba właśnie przez swoje czyny? I przecież nie zawsze przyjemne! Często dla osiągnięcia dobra moralnego trzeba właśnie zrezygnować z przeżycia przyjemności i np. nie pozwolić sobie na przygodny seks.”

            Nie wiem jak Autor, ja postrzegam etos jako niewatpliwie zjawisko ksztaltowane ewolucyjnie. Wystarczy porownac zasady moralne wylozone chocby w Iliadzie i Odysei, poprzez etos chrzescijański zawarty w Ewangeliach, az po współczesna moralność charakterystyczna dla obszaru kultury europejskiej:)) Nicia zas przewodnia tych przemian bylo jak najlepsze przygotowanie spoleczenstwa do funkcjonowania w rozmaitych warunkach i sytuacjach zmieniajacych sie w czasie. Tak, aby kruk krukowi oka nie wydziobal:))
            Z niepokojem wiec rejestruje opor Kosciola w sprawach istotnych dla przetrwania gatunku, np. zakaz stosowania antykoncepcji, co moze sprawic, ze beda sie rozmnazac nie ci, co powinni:))

        2. ~Kalina

          „W czynie nie ma „zawartości” jego oceny!”

          Czyn ludzki nie wisi w prozni. Czynimy dobrze lub źle zgodnie z nasza hierarchia wartosci. A ta hierarchia, jak pisze Autor, moze byc aprioryczna (tu jest brana pod uwage Boska proweniencja), lub a posteriori, czyli uksztaltowana na podstawie doswiadczenia spolecznego

          1. ~woj67

            Autor bloga napisał:”Otóż zakładam, że człowiek wraz z całym wyposażeniem – w tym: z moralnością – powstał ewolucyjnie.”
            To chyba kapkę podobnie jak u H. Spencera, a tak 'u spodu’, za podstawę moralności pozostaje przyjąć utylitaryzm albo, że dobro moralne wiąże się jedynie z przeżyciem przyjemności – często przyjemności o charakterze altruistycznym! Gdzie tutaj miejsce na fakt, że człowiek spełnia się jako osoba właśnie przez swoje czyny? I przecież nie zawsze przyjemne! Często dla osiągnięcia dobra moralnego trzeba właśnie zrezygnować z przeżycia przyjemności i np. nie pozwolić sobie na przygodny seks. To nie zamierzony czyn jest wyznacznikiem normy moralnej! Ewolucjonizm, podobnie utylitaryzm nic nie mówi na temat normatywnej wartości prawdy.

        3. ~gregg84

          „Pierwsza zasadnicza trudność etyki naturalistycznej polega na tym, że nie ma przejścia od faktu „że coś jest” to sądu powinnościowego tj. że coś należy czynić. Fundowanie etyki na odkrywanej przez nauki (biologia, psychologia,…itp) wydaje się być pozbawione jakiegokolwiek normatywnego autorytetu”.

          Myślę, że łączy Pan zwodniczo dwie kwestie. To prawda, że nie stworzyliśmy żadnego racjonalnego dyskursu, który pozwalałby zasadnie wywodzić „to, co być powinno” z „tego, co jest”. Ale biologia ewolucyjna i neuronauki w coraz lepszym stopniu pozwalają wyjaśnić, jak „to, co być powinno” traktowane jako fakt realnie powstaje z „tego, co jest”.
          Oczywiście epistemologicznie autorytet normatywny tego jest żaden – tak samo, jak autorytet Boga, bohatera ludzkich podań i legend.

          1. ~woj67

            „Jeżeli nie ma Boga, to wszystko jest dozwolone” – Tak mówi Iwan – jeden z Braci Karamazow F. Dostojewskiego. Zdaje się że dość trafnie!

          2. ~Kalina

            @woj67

            „Jeżeli nie ma Boga, to wszystko jest dozwolone” – Tak mówi Iwan – jeden z Braci Karamazow F. Dostojewskiego. Zdaje się że dość trafnie!”

            Rozumiem, ze nie wierzy Pan w to, ze ateisci tez moga byc ludźmi moralnymi:))
            A są, i to w dodatku czasem bardziej konsekwentni i logiczni, niz chrzescijanie

          3. ~gregg84

            „Jeżeli nie ma Boga, to wszystko jest dozwolone” – Tak mówi Iwan – jeden z Braci Karamazow F. Dostojewskiego. Zdaje się że dość trafnie!”

            Ależ Panie Woju67, niechże Pan uruchomi wyobraźnię! Czemuż to wszystko nie mogłoby być dozwolone nawet wówczas, jeśli jakiś Bóg-Stwórca istnieje? Czyż nie może być tak, że Bóg zatoczył granice (o ile w ogóle) o wiele szerzej, niż czynią to ludzie?

      2. ~woj67

        Raz: „Czy przypadkiem nie chcę ufundować moralności na biologii? Nie chcę.”
        I dwa: „Otóż zakładam, że człowiek wraz z całym wyposażeniem – w tym: z moralnością – powstał ewolucyjnie.”
        Hmm? Skoro ktoś coś już z góry założył – cóż pozostaje?

        Przypomina to pewną historię, opowiadaną przez akademickiego wykładowcę. Kiedy był młody wraz z kolegą poszli do kawiarni, on na herbatę a jego kompan na lody. Po przeliczeniu pieniążków kolega stwierdził, że na jego ulubione lody kawowe nie starczy jednak środków. Ale wcale go to nie zmartwiło – postanowił zamówić na to miejsce kawę. Ale gdy została mu podana nawet jej nie spróbował, a jedynie odstawił ją na bok. Zdziwiło to trochę opowiadającego, dlaczego kolega jej nie pije? Zadał wiec pytanie – na co czekasz z tą kawą? Kolega spokojnie odpowiedział: – Jak tak stoi to stygnie, nie prawda? – No właśnie, dodatkowo będzie zimna! Zaripostował mu z kolei opowiadający! I o to mi chodzi! Skoro stale stygnie to znaczy, że z każdą chwilą jest zimniejsza, a więc wystarczy odpowiednio długo poczekać aby zamarzła, a wtedy będę miał moje ulubione lody – odparł entuzjastycznie kompan.

        Anegdota ta przypomina kapkę problem jaki występuje na polu tzw. metodologicznego ewolucjonizmu. Jakoby natura duchowa i zdolności intelektualne człowieka pochodziły, może nie „bezpośrednio” z materii, ale jednak jedynie na jej podłożu. Że świadomość „pojawia” się po przekroczeniu pewnego poziomu „złożeń tejże materii” Pomocna na tym gruncie jest teoria emergencji lub superweniencji – zdaje się, że obie doskonale podpadają Panu Arturowi pod zmysły. Zgadza się, że przyjmujemy pewne założenia, ale należy też pamiętać, że hipotezy zasadniczo stawiamy w miejscach w których nie mamy wiedzy! I często przenosimy je na całość problemu – a to nie jest zbyt dobra (naukowa) metoda! Wydaje się, że „ewolucjoniści” z teorii ewolucji robią „teorię wszystkiego”! A przy okazji – zawężają racjonalność jedynie do wąsko rozumianej tzw. wiedzy naukowej. W przypadku antropologii problem leży w tym, że z jednej strony to nieuprawniony redukcjonizm – człowiek jedynie z materii, a z drugiej jakaś „dziwna” indukcja twierdząca, że nieuduchowione i nieinteligentne atomy lub jak kto woli tzw. materia (no chyba, że jednak jest inaczej – to przepraszam!) są zarazem źródłem sfery duchowo-psychicznej człowieka z której summa summarum pochodzi moralność.

        Może warto przemyśleć na początek czym jest proces a czym ewolucja, bo jest faktem, że moralność ulegała i stale ulega pewnym zmianom. Jednak przypomina to bardzie rozwój tej dziedziny, podobnie jak rzemiosło – dochodzimy z czasem do „produktu” o wyższej jakości. Prawda o dobru godziwym, rozumienie godności, to, że człowiek jest osobą i wiele innych zagadnień nie pojawiły się „ewolucyjnie” a raczej „naturalnie”, i czasem. A wszystko to wskazuje, że człowiek w swojej złożoności jest z natury również bytem moralnym.
        Sama moralność to coś jakby trochę pochodzącego od tajemniczego sokratejskiego Dajmoniona lub bardziej autonomicznie: „Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie”.

  2. ~gościówa

    Więc być może „gniew, współczucie, wstyd, poczucie winy, wstręt” są to po prostu emocje właściwe mózgom na tyle rozwiniętym jak ludzkie – natomiast w jakich sytuacjach czujemy te emocje, to już zależy od interakcji społecznych. Ta sama sytuacja w jednej kulturze może np. wywoływać wstyd, a w innej nie.

  3. ~Kalina

    Panie Greggu, gdzie Pan jest??? Wiem, ze Pan jest za adaptacja, ale ja tez tej adaptacji nie odrzucam: moralność nie jest, bo byc nie może, sprzeczna z biologicznym interesem czlowieka. Niemniej twierdze nadal, ze jakas preadaptacja jest i to bynajmniej nie w związku z kazirodztwem, ktore przywolał Autor. Wiadomo, ze np. na dworze faraonow egipskich kazirodztwo bylo regułą – faraonowie zenili sie z siostrami. Z czasem zapewne zauwazono, ze dzieci z takiego zwiazku sa zwyczajnie obarczone wszelkimi chorobami i wadami istniejacymi w rodzinie podwojnie:)) Sadze więc, ze istnieje system etyczny na poziomie podstawowym, ktory zawsze byl pomocny w zyciu indywidualnym i spolecznym, jest pomocny i zapewne bedzie. I ze jego proweniencja nie musi byc z tego swiata:))

    1. ~Kalina

      PS. Przepraszam, pomylilam sie. Autor wymienil kazirodztwo nie jako norme preadaptacyjna, a wrecz przeciwnie;))

    2. ~gregg84

      „Wiem, ze Pan jest za adaptacja, ale ja tez tej adaptacji nie odrzucam: moralność nie jest, bo byc nie może, sprzeczna z biologicznym interesem czlowieka”.

      Aha, czyli jeśli w moim biologicznym interesie jest porwanie dziecka z brazylijskich slumsów i wycięcie mu nerek, które zastąpią moje zużyte, to taki czyn jest moralny, bo musi być? :))))

      Pani Kalino, według mnie dylemat „adaptacja-preadaptacja” jest pozorny. Przecież w przypadku każdej preadaptacji i tak leży jakaś wcześniejsza adaptacja. Co mi przyjdzie z tego, że podejmę „problem” zarysowany przez Autora?

      1. ~Kalina

        Piszac o biologicznym interesie czlowieka powinnam raczej byla napisac o biologicznym interesie ludzkosci. W takiej perspektywie biologiczny interes dziecka z brazylijskiej dżungli jest rowny mojemu interesowi:)) Niemniej przeciez juz sie dzieje, ze ludzie biedni dobrowolnie sprzedaja swoje organy ludziom bogatym. Wiem, ze to obrzydliwe, ale przyznam, ze nie do konca umiem taki przypadek zakwalifikowac moralnie.

        1. ~gregg84

          Ja z kwalifikacją moralną tego zjawiska nie mam problemu. I idzie ono na konto jakości całego społeczeństwa (ludzkości), a nie przede wszystkim bezpośrednich kontrahentów. 🙂

  4. ~jarosław nejno

    Moralność człowieka bazuje na biologii zarówno jako adaptacja i preadaptacja postulatu aksjologii-dobra, które jest praprzyczyną i zarazem stającym się skutkiem jego realizacji. Dobro jest ontologicznym bytem najwyższym(lub nawet-jedynym), bo jest w swej ontologii wartością najwyższą. Tym istniejacym dobrem jest Bóg, który był i wciąż się staje jako przyczyna i cel wszystkiego, co jest w sposób akcydentalny, czyli niesamoistny. Świadomość niesamoistności to człowiek jako skutek emancypacji ustroju biologicznego w procesie ewolucji, w momencie gdy pojawia się jaźń jako baza bytu, która ulega nihilacji w procesie biologicznego rozkładu. Biologiczna nihilacja to niebyt, a wrażenie niebytu wprowadza w doswiadczenie bytu-czyli samego Boga. Tym samym następuje refleks bytu, który jest jako przyczyna i staje się jako jego uświadomienie. Bóg Ojciec staje się Trójcą Świętą, gdy Syn Boży-Człowiek zdobywa się na Ofiarę będącą wyznaniem eucharystycznym, że tylko Bóg jest bytem koniecznym.

    Postulatem moralnym jest właśnie Eucharystia realizująca jedność Ojca i Syna w Duchu Świętym. Ten postulat to Słowo, jako Alfa aktu stwórczego, czyli aktualizacji Stwórcy. Słowo wcieliło się w biologiczne życie, będące potencjałem emancypacyjnym, zrealizowanym w koronie stworzenia, czyli człowieku, który panuje nad stworzeniem, tzn. że już nie podlega presji ekologicznej-ekologicznej śmiertelności,tylko śmierci fizjologicznie koniecznej. W doświadczeniu śmierci-niebytu jest paschalne przejscie ku bytowi koniecznemu. Dlatego człowiek opuszczający byt, czyli opuszczony przez Ojca-Stwórcę, staje się już odrębnym podmiotem w świadomości swej jaźni, już jako Syn stojący przed Ojcem i jego widzącym(świadomym). Omega wszelkiego stworzenia, to zawołanie z Krzyża, że właśnie wykonała się unia hipostatyczna Trójcy Świętej, choć Krżyż ma swój początek w punkcie Alfa, wraz z wypowiedzianym Słowem…

  5. ~Ewusia51

    Witam,
    ech, tam, po wielu latach…:) wracając do myśli, która uleciała…sen się wyśnił, ranek, nastał..dzień…
    pamięć, jak niezawodny przyjaciel…
    doszłam do wniosku, że zmierzać można nie tylko w różne kierunki świata, różne kierunki myśli , różne odczucia…,doznania..pragnienia – z różnymi efektami, skutkami, może nie do końca swojego działania,
    uważam, że w naturze każdego człowieka są tu różne spostrzegania… /może jestem w błędzie../:) ale chyba nikt nie jest doskonały,…
    pozdrawiam

    1. ~Kalina

      Dziekuje bardzo za link, wywiad jest znakomity i daje do myslenia:))
      Ja jednak dalej, a moze po tej lekturze tym bardziej, skłaniam sie do tezy, ze jakis wspolny, uniwersalny i ponadczasowy system moralny jest. A fakt, ze cos jest mozliwe, nie znaczy, ze tak nalezy robić:))

  6. ~Piekielny Rysio

    Szanowny Autorze,

    Kiedyś nie chciano uznać, że Ziemia jest okrągła, że nie jest centrum wszechświata, ale jest zagubioną w kosmosie maleńką skalną drobiną, dzisiaj pan nie chce uznać że moralność ma korzenie biologiczne. Tę zaś wykazują w różnym stopniu wszystkie naczelne oraz delfiny, polecam zapoznanie się z terminem etologia.Nasza moralność może być zatem (i wiele wskazuje na to, że jest) mechanizmem tłumiącym egoistyczne pobudki człowieka i pozwalającą mu funkcjonować w stadzie, a nawet zapewniającą mu ewolucyjną przewagę. Na przykład wierność małżeńska i dbałość o rodzinę, którą rozmaici przedstawiciele religii wciąż dopisują nadprzyrodzone pochodzenie. Tymczasem, jest to wręcz oczywista oczywistość, potomstwo którym opiekuje się dwoje rodziców (a może nawet więcej, jeżeli korzystają ze wsparcia pozostałych członków grupy) ma dużo większe szanse na przetrwanie. Proponuję aby pan przejrzał sobie zasady moralne pod tym względem, okazuje się że świetnie pasują one do ewolucyjnej taktyki przetrwania zwanej „Ty podrapiesz moje plecy, ja podrapię twoje”, opartej w dodatku na reputacji (zalążek pojęcia takiego jak honor), w której wyłania się i nagradza osobniki grające według reguł, a omija osoby reguły łamiące. Na to wszystko nad czym się Pan rozwodzi, przywołując na pomoc niebiosa, jest jak najbardziej przyziemne, proste i ewolucyjnie korzystne wytłumaczenie.

Możliwość komentowania została wyłączona.