Jesteś od wielu lat sumienną matką, wierną żoną i wytrawną kochanką. Pewnego razu zaskoczona i zbita z tropu zauważasz, że chętnie zdradziłabyś męża z tym przypadkowym facetem, którego niedawno spotkałaś. Zaczynasz się niepokoić, co się z tobą dzieje. Czyżby budowany przez lata ciężką pracą i poświęceniem własny wizerunek dobrej matki i żony zaczynał się chwiać w posadach i kruszyć? Jeśli jesteś wierząca, idziesz do spowiedzi i wyznajesz swoje nowe niechciane pragnienia. Masz pecha, bo choć ksiądz stwierdza zgodnie z prawdą, że samo pragnienie nie jest jeszcze grzechem, i tak nie uspokaja cię – przeciwnie, wzmaga twój lęk, przekonując, że to diabeł wodzi cię na pokuszenie: musisz zdecydowanie przeciwstawić się pokusie! Jakby na złość, zaczyna podobać ci się coraz więcej facetów. Coraz gorzej o sobie myślisz. Te złe myśli stają się coraz bardziej natrętne. Napięcie wzrasta i niewiele brakuje, byś dała za wygraną.
Spokojnie! Proponuję zupełnie inną interpretację twoich zmagań.
*
„La donna e mobile” śpiewa książę Mantui w znanej arii opery „Rigoletto”. To jemu przewrotny geniusz Verdiego wkłada w usta ów słynny wyrzut, choć beztroski arystokrata, bawidamek, który bez skrupułów wykorzystuje kobiety, ma najmniejsze prawo wypominać cokolwiek płci pięknej. Faktem jest jednak, że kobieta ma skłonność do zmienności i to skłonność zaskakująco głęboko ewolucyjnie umotywowaną.
Do czasu, gdy prymatolożka Sarah Blaffer Hrdy opublikowała książkę „Kobieta, której nigdy nie było”, czyli do roku 1981, w biologii ewolucyjnej królował stereotyp (przejęty następnie przez psychologię ewolucyjną), że samce są seksualnie asertywne, niepowściągliwe i niezaspokojone w przeciwieństwie do samic – seksualnie biernych i cnotliwych (czyli wybrednych). Ławo te stereotypy dawały się ewolucyjnie wytłumaczyć. Samce z reguły ponoszą znikome koszty prokreacji – zaledwie porcję nasienia. Dlatego opłaca im się kopulować z jak największą liczbą samic. Co innego samice – to przeważnie na nie spada ciężar wydania na świat i wychowania następnego pokolenia. Skoro tyle inwestują, powinny zważać, z kim się zadają i wybrać tego najbardziej odpowiedniego samca (ew. związać go ze sobą i nakłonić do pomocy np. stałą receptywnością seksualną).
Oczywiście, na mechanizm doboru płciowego mają wpływ wymienione uwarunkowania, ale nie one wyłącznie. I na to zwróciła uwagę Hrdy w swojej rewolucyjnej książce.
*
Przypomnijcie sobie mój poprzedni wpis „Instynkt dzieciobójcy” i fakt częstego wśród samców naczelnych odruchu mordowania młodych napotkanych przy obcych samicach. Zdaniem Hrdy, samice wypracowały prosty i skuteczny mechanizm obronny, który następnie przekazany został przedstawicielkom homo sapiens: w miarę możliwości oddają się każdemu napotkanemu samcowi. W ten sposób dezorientują ich co do ewentualnego ojcostwa przyszłego potomstwa. Dzięki temu jest ono bezpieczne, a nawet może liczyć na wsparcie wielu samców.
Ponoć przeprowadzano zmyślne eksperymenty, które pokazały, że samce prymatów rzeczywiście pamiętają, z którymi samicami kopulowały i nie są agresywne wobec ich potomstwa.
Innym argumentem za taką interpretacją małpiego permisywizmu ma być… łechtaczka. Facet/samiec względnie szybko może szczytować i zaraz po tym przeżyciu staje się na pewien czas niewrażliwy seksualnie. Kobieta/samica dzięki łechtaczce może się kochać długo i szczytować wielokrotnie (szympansice mają nawet bardziej dorodną łechtaczkę niż przedstawicielki homo sapiens). Zdaniem Hrdy, ewolucja w taki właśnie sposób wykształciła seksualność płci pięknej, by pomagała chronić potomstwo przed samczą agresja.
Zatem pragnienie „skoku w bok” może mieć całkiem sensowne ewolucyjne wytłumaczenie.
*
Czy to usprawiedliwia rozwiązłość? Moim zdaniem, nie. Pisałem już, że czym innym jest moralność, a czym innym to, co siedzi nam w głowach jako ewolucyjny spadek. Jako ludzie jesteśmy zdolni dystansować się wobec własnych biologicznych odruchów. Warunkiem jest świadomość ich obecności i rozumienie, skąd się biorą.
Z przyjemnością i niepokojem odbieram Pański tekst. Atawizm – wszak to cycate i biedrzate są gwarantem przekazania naszych genów. I czy rzeczywiście jesteśmy stworzeni do związków monogamicznych?
To tylko kwestia wyboru drogi: tej czysto zwierzęcej albo czysto wzniosłej. Przyznaję, że to co wartościowe jest towarem deficytowym ( i być może nie dostępnym dla pospólstwa, przepraszam za to brzydkie słowo)
Ja dla odmiany skomentuję wstęp tej notki:”Coraz gorzej o sobie myślisz” – Idziesz do spowiedzi i dobry spowiednik ci wyjaśnia, że pragnienia nie są grzechem.Opisałeś to, Arturze, jak gdyby był to domyślny stan wyjściowy, jak najbardziej normalny dla katolickiej kobiety. I niestety chyba jest to prawda. Natomiast komentuję to, żeby zwrócić uwagę: Dlaczego my przyjmujemy ten stan jako normalny???Przecież to jest patologia. Z trzech powodów: 1. Dla zdrowego psychicznie człowieka powinno być normalne, że nie należy się obwiniać za tego typu pragnienia. A jednak katoliczka się obwinia. Wychowanie przez Kościół to spowodowało.2. Kościół najpierw wychowuje ludzi tak, żeby czuli się winni za swe pragnienia i lecieli do spowiednika, a potem powoduje, że spowiednik dopiero zdejmuje z nich poczucie winy. To jest wytwarzanie sytuacji uzależnienia od instytucji kościelnej. Ktoś, kto domyślnie nie czułby się winny, nie latałby do spowiedzi i nie kreował księży na autorytety w sprawie własnego życia.3. Trzeci powód jest taki, że mężczyźni w związkach zazwyczaj nie mają takiego poczucia winy, gdy podoba im się obca kobieta. Mężczyznom wolno mieć pragnienia, kobietom nie. Kościół mężczyzn teoretycznie traktuje na równi z kobietami, ale w rzeczywistości z jakichś powodów tak się dzieje, że mężczyźni mniej się przejmują Kościołem.Podawanie przykładów małp jest o tyle ciekawe, że pokazuje, iż nie cała przyroda działa tak, jak chciałby Kościół katolicki. Natomiast nie jest wytłumaczeniem zachowań ludzi, a przynajmniej nie jest stuprocentowo pewnym wytłumaczeniem. Ponieważ jednak nie jesteśmy TYMI małpami. Mamy razem z nimi tylko wspólnych przodków i od milionów lat żyjemy z innymi genami oraz w innych warunkach.Dla mnie to raczej smutne, że trzeba sięgać aż po argumenty „z małp”, żeby uświadomić katolickim kobietom, że może przypadkiem nie powinny mieć poczucia winy.
Kościół może i z założenia powinien traktować wiernych równo. Natomiast księża (większość) podkreślają niższość kobiet. Jestem absolwentką uczelni katolickiej – kosztowało mnie dużo siły, by oddzielić zachowanie i wypowiedzi moich wykładowców od właściwej nauki Kościoła. Przykro mi to pisać, ale dziewczyny – mimo, że paradoksalnie stanowiły większość studentów były regularnie poniżane przez księży wykładowców. Dlatego dla mnie „Kościół ziemski” ( jako instytucja hierarchiczna ) nie ma nic wspólnego z ” Kościołem boskim” (Wspólnotą). A Ksiądz dla mnie to Boniecki albo o. Kłoczowski, a cała rzesza innych to tylko ludzie, którzy źle wybrali zawód, bo trudno u nich szukać powołania. Kiedyś myślałam, że należy oddzielić Wiarę od Kościoła, co oczywiście jest niezgodne z Nauką – dziś mówię – należy oddzielić księży od Kościoła. Bo księża to tylko ludzie, którzy bardzo często nie spełniają naszych oczekiwań, a tylko Pan Bóg ma dość cierpliwości by czekać i dawać kolejne szanse.Przepraszam, że nie na temat, ale w końcu kiedyś chciałam to powiedzieć.
Ale to księża tworzą naukę kościelną i decydują o moralności/niemoralności świeckich. (Mimo że na 1000 świeckich przypada tylko jeden ksiądz.) Można prywatnie udawać, że się tego nie widzi i oddzielać księży od Kościoła. Lecz rzeczywistość jest taka, że w kwestii doktryny, a nawet praktyki duszpasterskiej, to oni decydują, a ty nie masz nic do gadania.
Jak rozumieć?Trzeba zauważyć, że kobieta już wykonuje rolę jaką przykazuje czynić uczniom Jezus- ona SŁUŻY ( choć niestety w ostatnich latach usiłuje przyjąć postawę mężczyzn co daje opłakane rezultaty). I trzeba rozumieć, że to co człowiek głosi i czego naucza innych, tego właśnie najbardziej UCZY SIEBIE. Dlatego to mężczyźni jako odzielony rodzaj ludzki, podzielony na płci musi się nauczyć służyć i musi się nauczyć jedności. Wszak w Królestwie niebieskim nie ma płci, mówi o tym Jezus podczas odpowiedzi dla żydów, którzy pytają się który brat będzie miał za żonę tę , która była żoną ich wszystkich. W Królestwie NIebieskim przewodnią mocą i siłą pobudzającą do wszystkiego jest MIŁOŚĆ a miłość jednoczy nie poniża ani nie wywyższa nikogo. Czasami zastanawiam się czy nie potrzeba wybaczyć mężczyznom tej ich wyższosci. Najwyraźniej nie wiedzą co robią.Jednak mam wrażenie, że doskonale zostały oszukane na temat miłości ponieważ coraz częsciej zachowują się jak mężczyźni. Czego rezultatem jest wyżej zamieszczony blog
A niech tam…zwierze sie z mojego problemu, ktorego kompletnie nie jestem w stanie wytlumaczyć atawizmem:))) Ogladajac wczoraj na DVD piekna inscenizacje haendlowskiego „Tamerlana” poczulam, ze nie tylko zachwycam sie głębokim mezzosopranem Moniki Bacelli, ale tez wpatruje sie z uwielbieniem w jej piekna, choć dojrzałą juz twarz. A kiedy ponownie ujrzałam ja w wieczornym spektaklu operowym na TVP Kultura, po prostu stracilam dla niej glowe. Długo nie moglam zasnac, a dzis od rana trapi mnie problem: czyzbym zmieniala orientacje seksualna?:)))
Jeżeli dobrze Pana rozumiem, to przeciwstawia Pan moralność temu, co nam siedzi w głowie po naszych odległych przodkach czyli naturze. Na podstawie Pana ostatniego wpisu wnoszę, że uleganie grzechowi jest uleganiem naszym gadzim/małpim/naturalnym odruchom zamiast podążać ścieżką moralności.I tak się zastanawiam teraz, bo z tego toku rozumowania wnioskuję, że wiele z tego, co w nas naturalne stoi w opozycji do moralności. Jednocześnie KK wiele swoich przykazań i zakazów argumentuje właśnie… odnosząc się do natury, m.in. sztuczna antykoncepcja jest be, bo nie jest zgodna z naturą.Czy nie mamy więc tutaj do czynienia z rozdwojeniem jaźni? Z jednej strony natura jest podstawą wielu argumentacji KK, z drugiej strony jest ona niezgodna z wykształconą/wyuczoną/narzuconą moralnością.Czy nie mamy tu do czynienia z taką samą argumentacją, jak podawana tu dawno temu przez gościówę, kiedy ten sam fakt jest raz interpretowany pozytywnie a drugi raz negatywnie, w zależności od tego, jaki cel argumentacyjny chce się osiągnąć, przy czym monopol na prawo oceny, jak wolno w danej chwili dany fakt interpretować, ma KK?pozdrawiamcse
Cse, precyzyjnie sformułowałeś b. ciekawy i b. trudny problem relacji moralność/natura, o którym będę jeszcze wiele razy pisać. Wspominałem, że czytam straszną książkę Zimbardo „Efekt lucyfera”, która jest opisem mnóstwa przykładów biologicznych odruchów przekreślających moralność. Z drugiej strony sam mówiłem o naturalnej (biologicznej) więziotwórczej celowości stosunku seksualnego gdy we wpisie „Co ma wspólnego jedzenie z seksem?” polemizowałem z argumentem Spemanna o nie oddzielaniu biologicznego celu seksu, którym jest prokreacja od kulturowego celu, jakim jest przyjemność czy więź, tak jak bez sensu jest oddzielanie żywieniowego celu jedzenia od jego kulturowej otoczki. Wskazywałem, że mimo braku prokreacyjnego aspektu zawsze zostaje także naturalny aspekt więziotwórczy.
Tak, ja też zwracałam już uwagę na tym blogu na ten problem z naturą. Dawniej w spadku po gnostycyźmie (chyba poprzez Augustyna) Kościół przeciwstawiał człowieka naturze. A obecnie w kwestii antykoncepcji robi wręcz przeciwnie – człowiek ma być właśnie zgodny z naturą.Tak czy inaczej, pomysł Artura, że grzech to coś, co zostało nam w spadku po ewolucji, jest trochę kontrowersyjny. Bo wynika z tego, że sam Pan Bóg stworzył grzech. Stworzył go, stwarzając wszystkie te pra-zwierzęta, które były naszymi przodkami i dopuszczając, żebyśmy mieli w mózgach odruchy odziedziczone po nich. Jeśli są to odruchy, instynkty organicznie wywodzące się ze struktury naszych mózgów, to kościelna nauka o grzechu jako świadomym i dobrowolnym staje się bez sensu. Bo ulegając naturalnym instynktom i odruchom nie robimy tego świadomie. Świadomie możemy co najwyżej się im przeciwstawić.
Gdzie jest prawda?Zawsze akcentuję, że nie można zobaczyć prawdy opisując ją półprawdą. Ponieważ półprawda dalej jest kłamstwem. Kłamstwo jest iluzorycznym i fałszywym obrazem mającym za zadanie zastąpić prawdę. Po to aby uzyskać z góry określony rezultat, okoliczność ktora ma skłonić osoby mające przyjąć te kłamstwo do określonego zachowania zwykle przeciwnego do tego gdy zna się prawdę.Jest tak, że to kłamca boi się prawdy i kłamca nie chce dopuścić do tego aby prawda była poznana. Ponieważ to prawda daje gwarancję, że podjęte kroki, pod wpływem informacji bedą włąściwe i nie spowodują problemów. Ciekawe ,że nawiązujesz do gnostycyzmu. Gnostycyzmu , który kazał wierzyć ,że żyjemy jak we śnie ,że śnimy. Prawdę powiedziawszy było to bardzo łagodne określenie. Ponieważ powinno się mówić ,że żyjemy w chorej i pełnej iluzji „rzeczywistości”. Piszę w cudzysłowiu ponieważ nie może to być rzeczywistość. Jedyną prawdziwą Rzeczywistością jest rzeczywistość nieba. W ktorej nie dokonują się kłamstwa, fantazje czy wypaczenia tego co chcemy widzieć ze względu na odrębne i całkowicie różne postrzegania każdego człowieka. Jak bardzo różne są te światy ze względu na przekonania i wiarę w różne „PRAWDY” widzi już chyba większość ludzi. A przecież Prawda jest tylko jedna.i może być poznana dzięki Duchodi Prawdy Pocieszycielowi I Duchowi MIłości , który tę prawdę ofiarowywuje tym, którzy BEZINTERESOWNIE I BEZ CHĘCI WŁASNEGO ZYSKU bedą ją chcieli otrzymać. Nie po to aby ją mieć, ale po to aby ją darmo dawać innym.Nie można przyjąć Prawdy bez przyjęcia Jezusa i jednoczesnej chęci widzenia Go w każdym człowieku. Ponieważ każde moralnie poprawne zachowanie nie lezy w jakiejkolwiek naturze. Ono leży w Duchu danym człowiekowi. Duchu , który ma być w jedności ze źródłem miłości samym Ojcem. Na nic się zdają moje prowokacyje wpisy mające na celu wykazanie, że to pierwszy i najważniejszy związek musi zostać przywrócony. Związek Ojca z Synem. Jeżeli kobieta nie może być synem a przeciez kobiet Jezus nie wykluczył z Królestwa Niebieskiego to to już samo w sobie stwarza iluzję , wypaczającą Prawdę o Ojcu i Jego dzieciach. Bóg na zawsze złączył siebie i Syna po to aby miłość mogła być dawana i rozprzestrzeniana. I na zawsze ofiarował siebie tak, że Syn może mówić Ja i Ojciec jedno jesteśmy. A gdy uczniowie prosili Jezusa aby pokazł im Ojca ten ich karcił, ponieważ widząc Go nie widzieli w Nim Ojca. „(5) Odezwał się do Niego Tomasz: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę? (6) Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. (7) Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście. (8) Rzekł do Niego Filip: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy. (9) Odpowiedział mu Jezus: Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: Pokaż nam Ojca? (10) Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. (11) Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie – wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła.” (Ew. Jana 14:5-11, Biblia Tysiąclecia)I tak częsty fakt jakim jest, powtarzanie przez Jezusa, przy tylu uzdrowieniach „twoja wiara cię uzdrowiła”. Oraz zaakcentowanie,że ze względu na ich niedowiarstwo nie mógł nic uczynić (np w rodzinnej miejscowości ). I to ze względu na pokądanie nadziei i wiar w najróżniejsze kłamstwa Prawda nadal nie może zostać przyjęta. Bo to nie płeć jest tym głównym czynnikiempowodującym kłopoty. Jest nim kłamliwy i wypaczony obraz samego siebie , który każe wypaczać obraz Boga przez wypaczenie obrazu Syna ( dziecka Boga) skoro nie można zdetronizować Boga. Każdy związek który nie pragnie szczęścia partnera i na pierwszym miejscu myśłi o szczęsciu swoim jest bluźnierczym związkiem podobnym do związku nienawiści> Ponieważ w swoich iluzorycznych pragnieniach oczekuje tego czego ta druga osoba wcale nie ma ochoty dawać ( zwłaszcza darmo, a tylko takie może być dawanie miłości). I w takim iluzorycznym związku w którym brak jest Boga zawsze chcemy coś za coś. I to tak aby otrzymać więcej niż się daje. Po to aby za tak bluźnierczy proceder obwiniać stonę przeciwną. To nie jest związek miłości to jest związek nienawisci. Miłość każdy swój dar uważa za maksymalny. I dlatego ofiarowany z miłością pocałunek na czole dziecka ma identyczną wartość jak ofiarowany cały majątek. Czego doskonale nie rozumieją panowie , ponieważ oczekują czegoś wymiernego za ciężką pracę oczekując „czegoś więcej niż przesolonej zupy”.Dar rozumienia czym jest miłość i dar samej Miłośći może otrzymać każdy kto jej pragnie. Ale musi pragnąc prawdziwie. Bez lęku, ponieważ lęk wyklucza istnienie miłości, bo jej zaprzecza. Dlaczego zatem tak powszechny jest lęk przed miłością? I tak powszechne przekonaie, że zmusi ona człowieka do tego czego nie chce robić? Ano dlatego ponieważ każdy człowiek ma w sobie cząstkę, która jest oddzielona od Boga. Taką cząstkę w swoim umyśle, która utożsamia się ze swoim ego. A która nie zna miłości a każdego człowieka nienawidzi. Jednak tą nienawiść ukrywa po to aby nie doprowadzić do sytuacji w której zobaczymy, że dajemy swoją całą moc swojemu największemu wrogowi. To właśnie z powodu tej prawdy Jezus polecał aby tworzyć jedno w nim samym jako Synu Boga. I to włąśnie z tego powodu kazał zaprzeć się samego siebie i obumrzeć. A ZWŁASZCZA KOCHAĆ BLIŹNIEGO SWEGO JAK ON UMIŁOWAŁ ICH. W odróżnieniu od kochaj bliźniego swego jak siebie samego. Ponieważ dokładnie wiedział ,że większość utożsamia się ze zwoim ego ,tóre jest przepełnione nienawiśią i które wypacza obraz miłości do tego stopnia,że wielu myli miłość z nienawiścią.
No ale w aspekcie tej dyskusji argumentacja o _naturalnym_ aspekcie więziotwórczym jest dosyć ryzykowna, bo jednocześnie podaje Pan mnóstwo przykładów zachowań, które są naturalne, ale nie są moralnie OK.Stąd płynie dla mnie następujący wniosek: mamy trzy możliwości:1). Naturalność jest czynnikiem bezwzględnie dobrym i to, co jest naturalne jest dobre, a to, co nienaturalne jest złe. Da się w ten sposób uzasadnić zło sztucznej antykoncepcji, ale jednocześnie da się uzasadnić np. zdrady małżeńskie.ALBO2). Naturalność jest czynnikiem złym i to, co jest naturalne jest złe, a to, co przeczy naturze jest dobre. W ten sposób da się uzasadnić zakaz zdrad czy zabijania dzieci, ale jednocześnie nie da się argumentować przeciw złu sztucznej antykoncepcji oraz szeregu innych rzeczy.ALBO3). Naturalność jest czynnikiem nierelewantnym dla tej dyskusji. Fakt czy jakieś zachowanie jest naturalne, czy nie, nie ma znaczenia, ponieważ stosujemy inne miary (np. etykę, zgodność z prawem rzymskim albo wykładnię księdza proboszcza). Jeżeli jednak tak jest, to nie powinniśmy używać naturalności jako czynnika w ocenie poprawności działań.Osobiście skłaniam się ku opcji 3, bo widzę z przykładów przytoczonych w Pana wpisach oraz w komentarzach, że naturalność jakiegoś zachowania jest używana zarówno za, jak i przeciw przy czym różne grupy (np. Kościół vs naukowcy) usiłują zachować dla siebie wyłączne prawo tej interpretacji.Zastanawiam się też czy naturalność danego zachowania nie jest tak samo nierelewantna dla tej dyskusji jak sprawa czy dany czyn jest dokonywany przez blondynkę czy brunetkę albo przez szatyna czy łysego.Po trzecie zastanawiam się czy oparcie argumentacji na naturalności nie prowadzi na manowce, bo nie wszystkie kwestie da się rozstrzygnąć na tej podstawie. Na przykład teraz siedzę sobie w fotelu komputerowym (pozycja zdecydowanie nienaturalna!) i klepię w klawiaturę (ruch nienaturalny), być może przyczyniam się do powstania zespołu cieśni nadgarstka (a fe!). Czy zachowuję się moralnie źle? Z drugiej strony klęczenie też nie jest naturalną pozycją dla człowieka ;-)pozdrawiamcse
Bardzo mi się podoba to podsumowanie.
Gdy przypisujemy nasze ojcostwo ludziom, skłonni jesteśmy też szukać tego co ma być „naturalne” posród ludzi. Ale Jezus powiedział nikogo nie nazywajcie ojcem:”(7) Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi. (8) Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. (9) Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. (10) Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus. (11) Największy z was niech będzie waszym sługą.” (Ew. Mateusza 23:7-11, Biblia Tysiąclecia)Odnośnie natury ciała Jezus mówi do Piotra ( gdy Ten pytał ich za kogo go mają):(14) A oni odpowiedzieli: Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków. (15) Jezus zapytał ich: A wy za kogo Mnie uważacie? (16) Odpowiedział Szymon Piotr: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. (17) Na to Jezus mu rzekł: Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. (18) Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. (19) I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. (20) Wtedy surowo zabronił uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem.” (Ew. Mateusza 16:14-20, Biblia Tysiąclecia)A jeszcze za „naturalne” (nauczają niektórzy kapłani) odnośnie fantazji seksualnych (uznając za dopuszczalne), tłumacząc ,że bez nich nie ma pożądania. „(24) zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj! (25) Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. (26) Zaprawdę, powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz. (27) Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! (28) A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. (29) Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła. (30) I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła. „(Ew. Mateusza 5:24-30, Biblia Tysiąclecia)Mówił tak ze względu na istnienie owych „naturalnych” fantazji , które w umyśle małżonka ( lub małzonki) każe podczas łączącego miłością aktu dokonywać wyłomu i rozdziału przez kłamliwe wyobrażenia. Ponieważ naszym prawdziwym Ojcem jest sam Bóg naturalne są tylko te związki i takia diałania, które są zgodne z Duchem miłości. Tu jedna potrzebne jest rozumienie co miłością jeszcze jest a co nią już nie jest.
Jestem szczerze rozczarowana tekstem. Pierwszy, może drugi raz zdarzyło mi się coś przeczytać na Pana blogu i… nie wiem, czy wrócę.Dosyć poważny problem sprowadził Pan do kwestii biologicznych, które niby mają pomóc nam w uporządkowaniu siebie? Nie bardzo przekonują mnie takie biologiczne i ewolucyjne tłumaczenia, bo z reguły jest ich tyle, ile prądów naukowych. Nie rozumiem rozpatrywania problemu rozwiązłości („myślnej”) z tej perspektywy.Moje jeszcze małe doświadczenie małżeńskie mówi mi, że nie warto patrzeć na biologię, ale na własnego męża. Największym sprzymierzeńcem w walce z rozwiązłością czy zdradą jest rozmowa z mężem. Kilkakrotnie, jak tylko powiedziałam mojemu mężowi (czy wtedy narzeczonemu), że jakiś mężczyzna mi się spodobał (w sensie damsko-męskim) to od razu „przechodziło” i okazywało się, że właściwie ten mężczyzna nie urasta do pięt mojemu mężowi. Czy jak bym wtedy sobie to tłumaczyła: „Taka jest biologia, ale muszę to kontrolować, bo jestem moralnym człowiekiem” to by to coś pomogło? Wątpię. Kompletnie mnie to nie przekonuje. Chyba jednak lepiej popatrzeć na męża i z nim, w zaufaniu i otwartości, porozmawiać.
Właśnie trafił mi w ręce podręcznik akademicki „Psychologia” Jana Strelau i Dariusza Dolińskiego (2008) i okazuje się, że moje publicystyczne dywagacje na temat dzieciobójstwa z poprzedniego wpisu mają naukowe potwierdzenie. W rozdzialiku „Dzieciobójstwo” (str. 324) autorzy, powołując się również na prymatolożkę Hrdy, piszą o badaniach przypadków zabójstw małych dzieci, dokonywanych przez rodziców genetycznych i zastępczych: „Ryzyko śmierci dziecka w rodzinie, w której jeden z partnerów nie jest rodzicem genetycznym, staje się wyraźnie większe. Zjawisko to ma charakter uniwersalny. Usankcjonowanym społecznie sposobem unikania tragedii może być na przykład oddanie dziecka pod opiekę krewnych lub małżeństwo matki z bratem ojca dziecka (ryzyko agresywnych zachowań stryja jest wyraźnie mniejsze niż w wypadku osoby niespokrewnionej)”.
Czyżby naukowe genetyczne uzasadnienie lewiratu???
> Czyżby naukowe genetyczne uzasadnienie lewiratu???Też tak pomyślałem…
Tak sobie myślę że bardzo ciężko będzie konstruować nową etykę seksualną w oparciu o zdobycze biologii i antropologii ewolucyjnej.Bo jak interpretować zachowania nie hetero ?? homo i biseksualne?Również poligamia czy poliandria są również mocno kontrowersyjne , czy etykę można absolutyzować?? czy jest zmienna w raz z warunkami życia człowieka i zależą od kontekstu rozwoju kulturowo-cywilizacyjnego ?a jak wiadomo natura ( biologia ma mechanizmy ewolucyjnej adaptacji genetycznej).Bardzo trudno będzie uzasadnić ze coś naturalne jest dobre..a inne złe ( o czym pisał już Pan Artur ) wcześniej .Które mechanizmy pozostałe w spadku po przodkach żyjących w stadach milion lat temu na sawannie afrykańskiej są obecnie atawizmem na poziomie neuronalnym ( podany przykład na kontakty z wieloma samcami ) w celu zabezpieczenia przeżycia biologicznego , a co jest dalszym twórczym rozwojem naszej natury psychofizycznej.Jednak gwałtowny przyrost kory mózgowej implikuje sporo kłopotów, zdolność do głębokiej autorefleksji,uczuć wyższych , kultury symbolicznej itp.Jak już wcześniej pisałem nasza psychika została ukształtowana w ciągu ostatnich 400-200 tys lat , Homo Sapiens żyjący w epoce glacjałów i interglacjałów , wędrujący z Azji do Ameryki, zasiedlający Europę zmagający się z bardzo trudnymi warunkami atmosferycznymi ( zlodowacenia ) , ostrej konkurencji z neandertalczykiem oraz drapieżnikami.Z pewnością te ekstremalne warunki wpłynęły naszą współczesną psychikę .Co ma swoje konsekwencje , wspominałem wcześniej o zasadzie Jaskiniowca… mechanizmie który wciąż jest w nas np. dlaczego nadal wolimy wydruki papierowe niż elektroniczny zapis w komputerze.Bo Jaskiniowiec musi mieć coś namacalnego w sensie fizycznej percepcji ( kiedyś to była zwierzyna łowna którą przynosił do jaskini , a nie opowieści o niej dawały uznanie w grupie, a więc namacalny fizyczny konkret potwierdzał miejsce w grupie). O tym i innych podobnych mechanizmach pisze w swojej książce Michio Kaku „Fizyka przyszłośći.Nauka w 2100 roku”Musimy się teraz zastanowić jak ma wyglądać etyka która ma adaptować z jednej strony mechanizmy wytworzone przez ewolucję biologiczną warunkującą nasze mechanizmy neuropsychiczne ,a jednocześnie uwzględniać zmiany warunków życia , rozwoju technologicznego i kulturowego.Zdolności do ingerencji w rozwój biologiczny człowieka poprzez np inzynierię genetyczną.Można sobie wyobrazić ze za jakiś czas jednak zamiast mechanizmów spontanicznych mutacji genów będziemy programować nasze geny.Ot bardzo prosty przykład zahamowanie procesów starzenia i znaczące wydłużenie życia może bardzo wpłynąć na nasze życie.Bo kiedy człowiek żyjący np 350-400 lat miałby planować założenie rodzinny, albo karierę zawodową?skoro biologiczną dojrzałość ma już nastolatek ???,żenić lub wychodzić za mąż w wieku 70 lat a może 150??.można by przeżyć teoretycznie kilka życiorysów być lekarzem , prawnikiem , i astronautą bo czasu wystarczy na naukę i rozwój zawodowy.To co piszę nie jest żadnym obrazem ze snu szaleńca, bo teoretycznie wykonalne …tylko nadal brak narzędzi w tym komputerów o gigantycznych zdolnościach obliczeniowych mogących analizować biliony kombinacji genów i ich ekspresji ( ale dla komputera kwantowych będzie to dziecina zabawa )czy manipulacją materią na poziomie molekularnym przez zaawansowane nano-narzędzia.Ale jeśli człowiek opanuje te technologie droga do ogromnego skoku nauk biomedycznych XXI wieku będzie nieuniknionaJuż dziś…człowiek może wytworzyć np komórki rozrodcze poprzez cofanie zwykłych komórek somatycznych do fazy macierzystej,a pózniej stymulować enzymami w kierunku rozwoju gamet.Możemy sobie teoretycznie wyobrazić , że ktoś kiedyś stwierdzi…bez sensu jest chodzenie pieszo, warto mieć skrzydła …i na zamówienie zostanie stworzony koktajl genów uwzględniający nasz genotyp który spowoduje taką rekonstrukcję w układzie narządów wewnętrznych ze obudzimy się kiedyś z uczuciem że coś z tyłu nam wyrasta i ma pióra -).Piszę te być może fantastycznonaukowe ( dla kogoś nie zajmującego się futurologią naukową )przykłady aby zobrazować z czym mamy do czynienia.Można sobie wyobrazić że Ktoś zacznie krzyczeć że hodowla skrzydeł jest wbrew naturze…ale skoro natura nam dała mózg zdolny do opanowania subtelnych narzędzi …więc konsekwencją będzie ich stosowanie praktyczne.Tak samo jak kiedyś ..użycie kory czołowej spowodowało….ze utraciliśmy owłosienie na rzecz ubrań.a więc widoczna zmiana biologiczna człowieka spowodowana przez jego interwencję pośrednią w ewolucję.Obecnie stosujemy protezy mechaniczne ale z czasem zastąpią je biologiczne.Obecnie np zmiana płci to koszmar operacji chirurgicznych i terapii hormonalnych, ale za jakiś czas …kwestia manipulacji genetycznej.Również można sobie wyobrazić powołanie do życia zwierzęcia w wyniku manipulacji genetycznych o bardzo rozwiniętym mózgu np stymulowanie genów odpowiedzialnych za rozwój niektórych partii mózgu u embrionów małp czy delfinów.Tu rozwiązuje się prawdziwy worek Pandory dla etyki katolickiej ….a już dziś sobie nie radzi z tym o czym pisze Pan Artur relacja Natura- dobre (ewolucyjnie wytworzone) versus założenie że atawizm mechanizmów popędów biologicznych z przeszłości…wbrew Etyce.A co będzie za jakiś czas??? osobiście uważam że czym prędzej należy skupić się na nauce współczesnej i starać szukać się nowych dróg…zamiast pisać mega apologie scholastycznych wywodów…w oparciu o wyobrażenie Natury-Przyrody z XIV wieku.Z całym szacunkiem dla filozofów i etyków katolickich….ale zauważam że mają w większości jakiś głęboki uraz do dokonań współczesnej nauki.Nie bez znaczenia jest fakt…ze w całej Polsce 38 milionów ludzi mamy jednego ks.prof.Hellera , a reszta co robi??? Czy musi już to być taką nieciekawą tradycją ze ludzie Kościoła się boją nauki??? Istnieje co prawda Papieska Akademia Nauk …ale czytając jej dokonania można by się więcej spodziewać od takiego szacownego gremia naukowców.Tak na dobrą sprawę do dziś dnia nikt sensownie nie zabrał się za np fizykę kwantową i jej reperkusje dla teologii.To samo dotyczy współczesnej antropologii ewolucyjnej czy neuronanuk.Czy ktoś zna jakiegoś polskiego teologa który zajmuję się neuroteologią??? albo astroteologią?Czy etyką sztucznej inteligencji??? przykładów można mnożyć bez liku.Jeśli nie chcemy aby etyka i bioetyka stała się anachronicznym zbiorem wiedzy z przed wieków należy się pochylić intensywnie nad wiedzą współczesną i starać wyciągać wnioski , twórczo adoptując współczesny obraz rzeczywistości faktów naukowych.
Myślę, że lewirat ma chronić coś innego. Poniewaz zwierzęta zdają się pamiętać z którymi samicami kopulowały i w związku z tym nie zabijają tego potomstwa , tych samic z którymi kopulowały. w nawiązaniu do lawiratu chodzi o zachowanie w ktorym brat biorący żoną brata, gdyby zaistniała wcześniej ciąża zanim brat umarł, mogła być traktowana jako z jednej krwii a dzieci były przychylniej traktowane.
sorki ,a pan to tak często z tymi szympansicmi i samcami ?nawet ciekawie poównac siebie do tzn innych pan porównuje a pan to samiec czy tylko facio?mi się podoba Luciano Pavarotti – O Sole Mio poniewaz to o czym pan pisze to stary jakiś model nieprwdaz małpy społki i zooogólnie nie wiem ile pan małp zaliczył ale wciaz pan taki otwartyno cóż:)ja tam czy w aucie czy wie pan w sypialni zawsze jeden i ten samktóego kocham a teraz jak my kochamy czy zmiennie ?otóż kazdy moze za siebie jakw idze pan jakiś taki zmienny to chyba kobieta pan jest a jak tak zmienny tos trasznie kurwiennyno ale kto panu zaglada w łechtczkę:)) cholewcia ja juz zapomniec co mieć tam gdzie nie ma słońcanatomiast jakby pan chciał o małej i o królewnie to tez mogę:) chce pan śpiewająco?:) o miłości oczywiście np do chemiino bo co to chemia i człowiek neiprawdaża o ladzie pan nie chce moze wiec o skelpie i o zimnie? wie pan towarzystwo isię wie wszystkoogólnie juz pan widzi jaki pan ciemny iz adenz pana tuli i miś a co dopiero kwiat nieprawdaż wiec o bzinesie pan chce? jak to jest z tymi skoskami wiec moze o kredytach?ogólnie amsa tematów apan wzciąż o jednym o seksie:) może chce pan nutkę?
i widzsz pan?jaki z pana z panem KOSCIÓŁ:)ZAŁOSNE CO NIE
W koncu nazywamy sie przecież człowiekiem rozumnym. 🙂
Nazywanie się człowiekiem rozumnym…Nie oznacza jeszcze ,że takim się jest i że tego rozumu się jednak używa. Ponieważ rozumny człowiek doskonale wie, że narażony jest na nieusttnne błędy. A w związku z tym najrozsądniejsze jest rozpatrywanie wszystkiego w łączności z drugim człowiekiem po to aby zyskać spojrzenie pod innym kątem ukazujące to czego się samemu nie widzi.
Zastanawiam sie czasem ,co jest gorsze:niemoralność,czy patologia myślowa.W jaki sposób istota rozumna może analitycznie usprawiedliwiać niemoralność,cofając się do faz ewolucyjnych,skoro znając konsekwencje pewnych zachowań,umożliwia im wyszukanie pola manewru.Faktem jest,że człowiek zaczyna nabywać cech zwierzęcych,a to dlatego,że czerpie wychowanie i edukację z nieodpowiedniego źródła.Człowiek został obdarzony intelektem i to za nim powinien iść,zwierzęta obdarzone są instynktem i tymże się kierują.
W nawiązaniu do ostatnich tekstów Pana Artura ciekawa wystawa w niemieckim muzeum http://tiny.pl/hjk3w
do podanego powyżej linka należy dopisać w pasku wyszukiwania l do htm na końcu adresu strony( powinno być http://supermozg.gazeta.pl/supermozg/56,111515,11002351,Tak_wygladali_nasi_przodkowie_.htmlZa niedogodność z góry przepraszam
http://religia.onet.pl/forum.html?discId=11827668&threadId=95418002&AppID=388#forum:MSwzODgsOCw5NTQxODAwMiwyMzYxMDk2NzUsMTE4Mjc2NjgsMCxmb3J1bTAwMS5qcw==do dyskusji…
Przyczynek do rozważań Pana Artura , kiedyś już poruszany temat …seks podczas snu http://zdrowie.onet.pl/zycie-intymne/poczelismy-dziecko-we-snie,1,5019634,artykul.html
http://tataakosciolpowiedzial.blogspot.com/http://tataakosciolpowiedzial.blogspot.com/2012/02/brzmi-niewinnie.htmlhttp://tataakosciolpowiedzial.blogspot.com/2012/02/slubu-nie-bedzie.html
Witam, Ciekawie piszesz. Jeśli masz czas zajrzyj do mnie: http://lustro-mojej-duszy.blog.onet.pl/Pozdrawiam serdecznie,Marianna
Rozumiem przewrotność tytułu.Ale to nie kobieta, ani nawet mężczyzna są zmienni. Zmienne jest każde ego każdego człowieka. Które wyznaje inną prawdę i w związku z tym inaczej reaguje na podobne działania i wszystko co zwie otoczeniem.
Ukazał się kolejny artykuł z cyklu NPR tym razem przedruk na łamach Onetu , proszę o komentarze http://religia.onet.pl/publicystyka,6/choinka-w-malzenskiej-sypialni,30840.html
Panie Arturze, dość dużo czasu minęło już od Pana ostatniego wpisu, mam więc propozycję tematu na nowy. Na stronie Tygodnika znalazłem artykuł omawiający książki zachęcające do stosowania kar cielesnych w imię Biblii (http://tnij.com/WzUQu). Sam temat jest ciekawy, jednak mnie szczególnie zainteresowało odniesienie do „zasady przystosowania” (strona 6). Cytowany jest ks. Prusak, który mówi „Nie da się powiedzieć, że skoro coś jest w Starym Testamencie, to Pan Bóg to na pewno akceptuje”. W artykule jest to odniesione do kontekstu bicia dzieci. Skoro jednak tę zasadę można zastosować, aby zanegować sensowność bicia dzieci pomimo wspomnienia tego sposobu wychowania w Biblii, dlaczego nie zastosować jej do innych kwestii, na przykład związanych z etyką seksualną. Dlaczego ta zasada przystosowania jest stosowana do kar cielesnych ale już nie np. do stosunku przerywanego czy homoseksualizmu? Kto i jak ustala kryteria mówiące o tym, które wskazania moralne zawarte w Biblii są uniwersalne, a które były uwarunkowane kulturową społeczeństwa, w którym Tekst Natchniony był redagowany? I dodatkowo: tak sobie myślę, że jeżeli taka interpretacja kulturowa była dokonywana w KK, to pewnie ostatnia taka bardziej globalna interpretacja była dokonana w czasach Soboru Watykańskiego II. Wiadomo jednak, że obecnie zmiany społeczne i kulturowe zachodzą znacznie szybciej i częśćiej, niż przed kilkoma wiekami a nawet niż przed kilkoma dziesięcioleciami. Stąd, nawet jeżeli „kod Biblii” był zinterpretowany w kontekście budowy społeczeńst i ich stanu kultury podczas Vaticanum II, to ta interpretacja już dawno jest w wielu sprawach nieaktualna. Jakie jest tutaj zastosowanie zady przystowania?Pozdrawiamcse
również dołączam się do pytania
Czy mogłabym was prosić o wypełnienie ankiety dotyczącej moralności? jest anonimowa http://www.ankietka.pl/ankieta/75332/trzy-pokolenia-moralnosci.html z góry dziękuję
W odpowiedzi słowo o mężczyźnie Mężczyzna stworzenie boże,ileż to o kobiecie wiedzieć może?Chciał raz tą wiedzę opisać,autor pewien na swych stronicach.Księgę o pustych kartach wydał niebożę!