Zabierałem się do lektury z mieszanymi uczuciami. Właściwie przeważał sceptycyzm, który w miarę czytania zamieniał się w coraz większe zdumienie i niedowierzanie. Watykan opracował rewelacyjne wprowadzenie do chrześcijaństwa dla młodzieży – taką entuzjastyczną wymowę ma moja recenzja katechizmu Youcat, opublikowana na łamach Tygodnika i dostępna już w internecie. Skąd ten zachwyt?
Katechizm to w ogóle pomysł ryzykowny. Wiara jest żywą i twórczą relacją ludzi z Bogiem. Gdyby zapytać: gdzie jest wiara?, można by odpowiedzieć: między sercami i umysłami ludzi wierzących. Zatem nie da się jej zamknąć w formułki. Gdy pisałem o dużym Katechizmie (tym niebieskim), wskazywałem, że to jedynie „półfabrykat” – pomoc, podpowiedź w próbach rozumienia własnej wiary, a nie czarodziejska skrzyneczka, w której zamknięta została wiara katolicka. Olbrzymi wydawniczy sukces Katechizmu zarazem cieszył i niepokoił, bo można było spodziewać się, że ów sukces wyhamuje determinację autorów, aby dotrzeć do wierzącego w konkretnej życiowej sytuacji z jej problemami i zmaganiami. Niebieski katechizm miał być jedynie podstawą do opracowania katechizmów narodowych, które „przekładałyby” język doktryny na konkretne problemy współczesnego człowieka. Wydanie w 2005 roku Kompendium Katechizmu, czyli streszczenia dużego katechizmu, tylko potwierdziło przypuszczenie, że w Kościele nastąpiło zachłyśnięciem się sukcesem katechizmowej formuły.
Dlatego rok temu w artykule, którego nawet tytuł wyrażał moją desperację – „Odrobina szaleństwa” – postulowałem, aby mimo dotychczasowego sukcesu dzieło doprowadzić do końca i opracować katechizm bliższy życiu. Nie wiedziałem, że kard. Christoph Schoenborn (jeden z moderatorów obu dotychczas wydanych katechizmów) z błogosławieństwem Benedykta XVI pracuje nad właśnie takim katechizmem, który z racji zbliżającego się Światowego Dnia Młodzieży w Madrycie miał być skierowany do ludzi młodych.
W maju w wydawnictwie Edycja Świętego Pawła ukaże się polskie tłumaczenie. Co w tym opracowaniu jest wyjątkowego? Głównie to, czego w nim nie ma: sztywnego doktrynalnego języka; sugestii, że prawda dała się zamknąć w formułki i my ją posiadamy; „niewolniczego” podejścia do tradycji – słowem: nie ma niepotrzebnego zniechęcania do wiary. Jest odwaga dopowiadania pewnych naglących spraw do końca (np. cytowana przez mnie w recenzji mocna wypowiedź o winach katolików za antysemityzm) i uważne wsłuchiwanie się w potrzeby i myślenie współczesnego człowieka.
To nie jest relatywizm! To przypomnienie starej dobrej zasady, że wśród prawd wiary istnieje gradacja – nie wszystkie są równie ważne i potrzebne do zbawienia. Niektóre, choć obecne w tradycji, stały się z czasem coraz bardziej niezrozumiałe i raczej przeszkadzają niż pomagają wierzyć (np. prawda o wyższości dziewictwa nad małżeństwem).
Zaskoczyło mnie zwłaszcza – i w tym się głównie przejawia tytułowa rewolucja – podejście do seksu. Wreszcie Kościół porzucił odruch mówienia „tak, ale…”: seks, owszem, jest dobry, ale samo pożądanie seksualne może być niebezpieczne z powodu grzechu pierworodnego. Jasne, że może być niebezpieczne, tylko, co z tego? Czy to zmienia wartość samego seksu? Wszystko może być niebezpieczne, życie może być i jest niebezpieczne. Czy to zmienia wartość życia?
W katechizmie dla młodzieży (!) znajdziemy pełną akceptację rozkoszy seksualnej: „pożądanie seksualne jest czymś dobrym i pięknym”, „zgodnie z wolą Bożą mężczyzna i kobieta mają rozkoszować się swoją płciowością”, itd. Nie mogę się powstrzymać, by dla kontrastu nie zacytować encykliki Piusa XII z 1954 roku „O świętym dziewictwie”: „Jak pisze Doktor Anielski: <pożycie małżeńskie odciąga duszę ludzką od służby Bożej całkowicie>”. Wygląda na to, że na naszych oczach Kościół pokonuje wielowiekowe uprzedzenia. Jak to wytłumaczyć?
Sądzę, że tajemnica tkwi w sposobie redagowania katechizmu Youcat. Opracowany przez teologów pod kierownictwem kard. Schoenborna tekst został gruntownie zrecenzowany przez 59 młodych ludzi na dwóch letnich obozach. Oto ich imiona zanotowane w podziękowaniach na końcu katechizmu: Agnes, Alexander, Amelie, Anne-Sophie,Angelika, Antonia, Assunta, Carl, Claudius, Clemens, Coco, Constantin, Damian, Dario, Dominik, Donata, Esther, Felicitas, Felix, Felix, Gina, Huberta, Ida, Isabel, Ivo, Johanna, Johannes, Josef-Erwein, Karl, Katharina, Lioba, Lukas, Marie-Sophie, Marie, Marie, Mariella, Matern, Monika, Nico, Nicolo, Niki, Niko, Philippa, Pia, Rebekka, Regina, Robert, Rudolph, Sophie, Stephanie, Tassilo, Theresa, Theresa, Theresa, Theresa, Teresa, Uta, Valerie, Victoria.
Wyobraźcie to sobie: Magisterium Kościoła recenzowane przez młodzież! I jakie efekty!
Co wyniknie z YouCat i odniesie on sukces, to zobaczymy z czasem.Ale do jednego chciałbym się odnieść.„Gdzie topnieje wiara w Matkę Bożą, tam również topnieje wiara w Syna Bożego i w Boga Ojca”.To zdanie Feuerbacha jest zwyczajnie fałszywe.Wiara apostołów jakoś nie stopniała, podobnie Kościoły poreformacyjne mają się zupełnie dobrze…
Dla konfrontacji z tym co napisane w nowym Katechizmie dla młodych odnośnie pożądliwości http://tiny.pl/hdzzt
I co z nowej edycji [wersji?] Katechizmu, gdy tzw. Wiara oparta jest na bzdurach? Przyklad:jeden z setek: – Kain i Abel poszli na wschód i wzięli sobie żony…Po jednorazowym stworzeniu [w trzech sprzecznych ze sobą – „jedynie prawdziwych” wersjach biblijnych] Adama i Ewy, po urodzeniu przez kobietę Kaina i Abla a potem trzeciego – też chłopca… Ot, tak sobie – poszli i wzięli…Deus ex machina…Oto natchnione i NIEOMYLNE słowo boże…http://paparazzinger.blog.onet.pl/
Przeczytałam notkę, przeczytałam recenzję, przeczytam katechizm.
Fajna sprawa! Szkoda tylko, że Youcat jest dostępny tylko w wersji papierowej. Skoro to kierowane do młodzieży, to chyba warto byłoby to jakoś opublikować w Internecie… Tymczasem http://gsearch.vatican.va/search?q=Youcat zwraca tylko cztery wyniki, z czego żaden po angielsku… :-(Pozdrawiamcse
Poważne argumenty teologiczne podważające Nadzieję Powszechnego Zbawienia o.prof.W.Hryniewicza -http://tiny.pl/hd3sk oraz http://tiny.pl/hd3s4.Co Pan Redaktor sądzi??? a może jakaś odpowiedz ojca Hryniewicza??
A skąd pan wie, że właśnie Pius XII nie ma racji co do wartości pożycia małżeńskiego? Założenie, że nowsze opinie muszą być słuszniejsze niż starsze jest, delikatnie mówiąc, problematyczne. Z mojego doświadczenia wynika, że w opinii tego papieża jest wiele racji – służba Boża to – niestety – ostatnia rzecz, o której myśli moja dusza gdy się kocham z żoną.
Orzeczenia Soboru Trydenckiego -jako nauczanie nieomylne dotyczące nierozerwalności małżeństwa???”Jeśliby ktoś twierdził, że z powodu kacerstwa albo przykrego pożycia albo umyślnego oddalenia się od żony węzeł małżeński rozerwany być może, niech będzie wyklęty” „Jeśliby ktoś twierdził, że Kościół się myli, kiedy nauczał i naucza, że według nauki Ewangelji i apostołów węzeł małżeński z powodu cudzołóstwa jednej strony rozerwany być nie może i że druga strona, choćby niewinna, która powodu do cudzołóstwa nie dała, za życia drugiej strony innego małżeństwa zawrzeć nie może, dalej że dopuszcza się cudzołóstwa, kto niewierną zwalnia i bierze inną, że także ta się dopuszcza cudzołóstwa, co męża opuściwszy, za innego wychodzi: niech będzie wyklęty”Jaki statut mają powyższe orzeczenia???
Chyba muszę sam poszukać odpowiedzi, bo nikt na forum nie zabiera głosu, z tego co znalazłem wynikało by ze nauka o nierozerwalności małżeństwa ma status nauczania nieomylnego -LIST DO O. CHARLESA CURRANA ,Questa Congregazione cyt -„(..)W świetle tych uwag, jawi się w sposób jasny, że Profesor nie uwzględnił wystarczająco na przykład, że stanowisko Kościoła wobec małżeństwa sakramentalnego dopełnionego, które miałoby pretendować do zmiany, w rzeczywistości zostało zdefiniowane przez Sobór Trydencki i dlatego należy do dziedzictwa wiary. (…)” http://tiny.pl/hfhgf Czy dobrze interpretuję?? proszę o odpowiedz
1. małżeństwo jest nierozerwalne -ale kobiety tego nie lubią, od kiedy dowiedziały się, że meżczyźnie jest to wygodne. kobieta od początku swojego stworzenia była i jest kuszona.2. jest to dla młodzieży dobry katechizm. Młodzież zawsze powinna wiedzieć, że nie należy być pochopnym. wstrzemięźliwość pozwala uniknąć wielu groźnych chorób. Jak informuje Ministerstwo Zdrowia.
„Jeśliby ktoś twierdził, że Kościół się myli”… – to się NIE MYLI…http://paparazzinger.blog.onet.pl/
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/rozbito-najwieksza-na-swiecie-siatke-pedofili,1,4213530,wiadomosc.htmlZa pieniądze z naszych podatków UE finansuje samograj polegający na symbiozie środowisk gejowskich i pedofilskich. Parady równości , miłości, dużo kosztują, wydutkanych na strychu katolickich oszołomów Choruje na nią każde państwo w UE. Na razie, uczciwością pokazania problemu, wykazała się Brytyjska Policja, odkrywając czubek góry lodowej, jaką jest 70 tysięczna armia aktywnych pedofilów.Aferę wykryto obserwując przez 3 lata środowisko gejów.Dotychczas homoseksualizm, był to wstydliwy osobisty, problem, dwojga kochających się ludzi, nie ścigany przez prawo. Prawie socjologiczny margines, czasami przedmiot niewybrednych żartów.Z marginesu, stał się hasłem na sztandarze tolerancji, z jakim do boju ruszyła europejska lewica, organizując parady miłości, żądając legalizacji małżeństw homoseksualnych, prawa do adopcji dzieci. Pedofilia po wyroku i trafieniu za kratki, to jak wyrok śmierci, z poślizgiem upodlenia i upokorzeń, wykonany przez współwiężniów.Krzywdzenie dziecka, wynaturzanie jego psychiki, to największa zbrodnia moralna, na jaką stać tylko człowieka gardzącego Chrystusem i bliżnim. Logicznym jest przypuszczenie, że trwa skoordynowana kampania,by pod płaszczykiem tolerowanej i bronionej przez prawo UE homoseksualności, uprawiać bezkarnie pedofilię.Jeżeli dwóch samotnych pedofili, udając gejów, zawrze związek małżeński, to po adopcji dzieci mogą sobie hodować seksualne brojlery, które jak /zygoty/ przedmioty mogą wypożyczać innym wujkom i tatusiom, lub się wymieniać.Nazywa się to dziecięcą prostytucją, też podlegającą karze.Na przeszkodzie nowoczesności i awangardzie obyczajowej w UE stoi Watykan z KK i polskie moralne i przyzwoite zacofanie.Zgoda na powszechna aborcję, to możliwość nabywania, bez zgodyi wiedzy rodziców, tabletek aborcyjnych z dostępnością gumy do żucia, przez dojrzałe seksualnie, ale nie światopoglądowo i emocjonalnie, nastoletnie dziewczyny. Ogólnoświatowym problemem jest handel dziećmi pochodzącymi z krajów trzeciego świata, z zachodem europy przez różnej maści zwyrodnialców rekrutowanych z przestępczego moralnego piekła.Proces o pedofilię będzie miał Berlusconi, o ile nie natchnie wpływowych pedofili by tak, jak on, spróbowali obniżyć wiek osoby dorosłej do 16 lat. W prawie karnym juz otworzono furtkę.W mediach bagatelizuje się skłonności celebrytów do obcowania z dziećmi jak sprawa Polańskiego, czy żarty Kuby Wojewódzkiego o jego coraz młodszych partnerkach. Informacji o Brytyjskich pedofilach nie bez kozery nie podały żadne ważne media. Pod byle pretekstem usuwane na eioba są arty na ten temat.Prasa włoska i europejska żartuje sobie z seksualnych sekscesównazywając je Bunga bunga, pewnie odmiana lekkiej dżumyTo przykład na co wydaja pieniądze polityczni unijni celebryciCały skandal dotyczy tzw. Rubygate. Jego główną bohaterką jest pełnoletnia dopiero od niedawna tancerka, która zanim ukończyła 18 lat uczestniczyła w rozwiązłych przyjęciach w rezydencji Berlusconiego wraz z innymi młodymi kobietami. Otrzymywała od premiera pieniądze. Karima, znana jako Ruby córka marokańskich imigrantów, w jednej z podsłuchanych przez prokuraturę rozmów, przytoczonych na łamach największych włoskich gazet, miała powiedzieć, że premier obiecywał jej majątek, jeśli nie powie, że spotyka się on z nieletnimi. Przyznała, że zażądała od niego pięć milionów euro. Lewicowa „La Repubblica”, podsumowując kolejne rewelacje na temat coraz większego skandalu obyczajowego, w który zamieszany jest premier Włoch, podkreśliła w artykule redakcyjnym na pierwszej stronie: „Doszliśmy do momentu, w którym należy postawić fundamentalne pytanie o tragiczne piętnastolecie berlusconizmu: czy demokratycznym krajem może rządzić przywódca, który od wielu dni jest pośmiewiskiem świata z powodu imprez z nieletnimi prostytutkami, opłacanymi i przebranymi za pielęgniarki, by podniecić zmęczonego satrapę?”. Politycznego odpowiednika Nerona i Kaliguli. Śmieszne i aż straszne jak spędzają czas wyleniałe lwy europejskiej śmietanki polityczno finansowej.Wielkie pieniądze i popyt na dziewczyny, zdeprawowane przez młodzieżowe tabloidy i lansowany przez popularne i bezideowe media, telewizyjne kanały o niczym wartościowym, propagujące dolce vita.Prawdopodobnie z gejowsko pedofilskich adopcji wyrośnie armia młodocianych prostytutek bez pomysłu na godne życie. Kiedyś w siermiężnym socjalizmie mieliśmy seksualnych kaskaderów sprawdzajacych na sobie jak zabójczy dla człowieka może być dobrobyt, władza i bezkarność. Byli to i nadal są synowie genseków, dyktatorów, politycznych celebrytów. Czy w tym kierunku ma podążać cywilizacja i na to maja być marnotrawione środki zabierane pracujacym w UE.
Ja rozumiem ze na forum można umieszczać swoje poglądy, ale jakiś podstawowy poziom merytoryczny powinien być zachowany.
W sprawie tematów poruszanych w poprzednich wpisach: W zachodnim internecie wszystko już było. Argumentacje podobne do tych używanych przez Artura były i są używane przez różnych publicystów. Ale były i są demaskowane. W Polsce nikomu nie chce się podejmować dyskusji na te tematy (mnie też). Więc ludzie są karmieni tym, co konserwatywne i kryptokonserwatywne media przetłumaczą na polski na ich użytek.Polskojęzyczny internet jest z tej perspektywy taki zamknięty… Wielu ludziom wydaje się, że np. to co Artur pisze o neurobiologii i oksytocynie, to jakaś nowość. Tymczasem TAM to już było, i nie dość na tym – zostało skrytykowane. Jeśli nie znacie angielskiego, to użyjcie google translate:http://tnij.org/lreehttp://tnij.org/lref„Jak neuronaukowe 'wyjaśnienia’ każą nam wierzyć w to, co słyszymy. Gdy ludzie czytają: 'bo tak działa mózg’, mają tendencję wierzyć w to, co mówi autor. Efekt jest tak silny, że działa nawet, gdy wyjaśnienie neurologiczne jest niesłuszne. Nawet cały semestr zajęć z cognitive neuroscience na uczelni nie niweluje tego efektu. Użycie neuronaukowych (czasem neuro-pseudonaukowych) wyjaśnień powoduje, że ludziom, którzy nie mają szerszej znajomości tematyki, trudno jest rozpoznać, iż te twierdzenia nie są aż tak sensowne, na jakie wyglądają.”
Ciekawy pogląd o.dr K.Knotza http://tiny.pl/hfx1m , co na to teologia moralna i etyka personalistyczna??/
No właśnie, ja też chciałem w tej sprawie. Ta opinia o. Knotza wydaje mi się kontrowersyjna. A gdzie miejsce na uczciwość małżeńską?Pozdrawiamcse
Uczciwość małżeńska powinna być „przed”, a nie „po”. Bo później jest tylko zrzucenie na współmałżonka skutków postępowania.
Dla mnie podstawową sprawą jest motyw ujawnienia zdrady. Prawdę mówiąc, nie wierzę w szlachetne motywy ujawniania trudnej prawdy, po to by na niej budować nowe życie. Zwykle tym motywem są nieznośne wyrzuty sumienia, a samo ujawnienie zdrady jest chęcią zrzucenia z siebie po części jej ciężaru. O wiele trudniej jest żyć ze świadomością, iż żona ma o mnie o wiele lepsze mniemanie niż na to zasługuję. Ale o tym trzeba by było pomyśleć zawczasu.
Jest oczywiste, że nasze skomplikowane reakcje i zachowania nie można sprowadzić do prostego działania jednego hormonu. Oksytocyna w tej chwili pełni bardziej rolę heurystycznego hasła niż precyzyjnego wyjaśnienia. Jedno jest dla mnie pewne: u podłoża naszych zachowań stoi skomplikowana gra różnych hormonów i neuroprzekaźników, którą neurolodzy starają się jakoś zidentyfikować i poukładać. Ta gra jest zapewne tak skomplikowana, że wcale nie wiadomo, czy naukowcom uda się kiedykolwiek szczegółowo rozwikłać owe mechanizmy. Przykład: Damasio wspomina, że małpiątka nie boją się węży dopóki nie zobaczą lęku matki – ów lęk jest jakby warunkiem koniecznym, by aktywował się wrodzony lęk przed wężami wspólny małpom i nam, ludziom. Zatem mechanizmy mogą być bardziej skomplikowane niż by się wydawało. Dlatego np. demagogiczne jest szydzenie z rzekomej wszechmocy oksytocyny, która powinna powodować więź rodzącej z… położnikiem, bo akurat na niego spojrzała, jak szydzi ów autor, do którego podałaś link, Heater Corinna. Po drugie nawet jeśli owe mechanizmy są tak fundamentalne dla naszych zachowań (o wiele bardziej niż się nam jeszcze do niedawna wydawało), nie można sprowadzać naszych zachowań do owych mechanizmów. Wiedząc o tych mechanizmach, czy choćby domyślając się ich, mogę je w ten sposób do pewnego stopnia zneutralizować. Albo przynajmniej świadomie zdystansować się do nich. Co nie jest bez znaczenia dla naszego życia moralnego.Po trzecie: czy chodzi Ci, Gościówo, o to, że stosunek seksualny nie tworzy więzi?
> Po trzecie: czy chodzi Ci, Gościówo, o to, że stosunek> seksualny nie tworzy więzi?Skądże. Chodzi mi o to, że nieuczciwe jest posługiwać się naciąganymi argumentami naukowymi do podpierania ideologii. A laikowi bardzo łatwo jest argumenty naukowe naciągnąć, chcąc niechcąc. Nauki biologiczne nie wypowiadają się tak kategorycznie, jak laicy myślą. Najlepiej wyjaśnia to ten schemat: http://tnij.org/lszr