Słusznie pod ostatnim wpisem pytacie, jak należy rozumieć ową „normalność”, która ma być bardziej uniwersalna od „moralności” – czy nie jest ona wieloznaczna i sztuczna? To kategoria rzeczywiście najważniejsza w moim tekście, ale i najbardziej kontrowersyjna. Wcale nie mam pewności, czy jej utworzenie da się obronić. Dlatego moje podejście jest minimalistyczne – definiuję ją operacyjnie: normalne jest dla mnie wszystko to, co nie sprzeciwia się ani przyjemności, ani wartościom, ani „obiektywnym dobrom dla osoby”. Więcej – poniżej.
*
Relacji między normalnością a przyjemnością należy się bliżej przyjrzeć, bowiem nie wszystko, co przyjemne, jest zarazem normalne. Analizując w jednej ze swoich prac różne typy obiektywnego dobra dla osoby, Hildebrand podaje przykłady takich niedozwolonych przyjemności: pochlebstwo dla osoby próżnej, komfort dla leniwej, cierpienie ofiary dla sadysty, czyjeś nieszczęście dla osoby zawistnej. Jednocześnie fenomenolog pokazuje, że zdarzają się autentyczne dobra, które są zarazem wyraźnie nieprzyjemne. Czytamy: „Również choroba, ubóstwo, niesprawiedliwe traktowanie, upokorzenie, wszelkiego rodzaju cierpienia mogą funkcjonować jako >>obiektywne dobro dla osoby<<, ponieważ one, aczkolwiek w sposób nieprzyjemny, w pewnych okolicznościach służą prawdziwemu interesowi osoby”. Tak się na przykład dzieje gdy choroba, albo jakieś inne negatywne doświadczenie powoduje u kogoś duchową przemianę.
Przy całej moralnej różnicy oba wyliczenia odbieramy jednak jako sytuacje nienormalne. Na czym ich nienormalność polega?
Nie trudno zauważyć, że w pierwszym osiągamy przyjemność kosztem obiektywnego dobra, w drugim przeciwnie – obiektywne dobro kosztem przyjemności. Wskazówka ta pozwala, jak mi się wydaje, bliżej scharakteryzować normalność. Możemy mówić o normalności, gdy nie musimy i nie chcemy przeciwstawiać się, unikać czy rezygnować ani z wartości, ani z obiektywnych dóbr dla osoby, ani wreszcie z samej przyjemności i tego, co subiektywnie zadowalające. Normalnością jest stan harmonii i dostępności wyliczonych elementów – optimum, któremu nic nie brakuje. Jeśli sytuacja albo nasze działanie powodują wzajemne przeciwstawienie sobie któryś z tych elementów, doświadczamy tego, jako czegoś nienormalnego. W odniesieniu zaś do samej przyjemności okazuje się, że wszystko, co normalne, jest przyjemne (choć nie odwrotnie), albo przynajmniej przyjemności się nie przeciwstawia.
Mamy zatem dwie różne perspektywy: z jednej strony pełnia, która nie domaga się usprawiedliwienia, przeciwnie – to ona usprawiedliwia wszystkie swoje elementy (m.in. przyjemność): każdy ma własne miejsce i jest ważny; z drugiej strony hierarchia dóbr i wartości charakterystyczna dla moralności. Jak jest możliwe, że obie perspektywy są obecne w naszym życiu i się nie wykluczają?
Hierarchia ma sens tylko ze względu na nienormalność. Nienormalność burzy ową aksjologiczną pełnię. By ją przywrócić, musimy postępować zgodnie z porządkiem hierarchii wartości, czyli angażując się w jej warstwy wyższe kosztem niższych. Zrozumienie natury tej zmiany perspektywy i zarazem bytowego porządku przybliżają analogie. W stanie wojny przestaje obowiązywać prawo państwowe, chroniące w czasie pokoju bogactwo różnorodności życia publicznego i prywatnego, a zaczynają obowiązywać dekrety wojenne. Wszystko zostaje podporządkowane jednemu celowi – obronie kraju. Podczas sztormu marynarzy obowiązują inne procedury niż podczas pięknej pogody. Praca komputera w trybie awaryjnym przebiega inaczej niż w trybie normalnym – tylko wybrane programy funkcjonują, inne są zawieszone. Można powiedzieć, że moralność to jakby ludzkie działanie „w trybie awaryjnym”.
Dobro moralne zgodnie z ustaleniami i terminologią Hildebranda realizuje się dwojako: poprzez wartości moralne, które ujawniają się w sytuacji wyboru „albo zło moralne, albo dobro” (np. uczciwość, sprawiedliwość, wierność), oraz poprzez wartości moralnie doniosłe (przebaczenie, wyrzeczenie, ofiara), które nie są bezwzględnie zobowiązujące – ich niezrealizowanie nie jest równoznaczne z popełnieniem moralnego zła, ale to przede wszystkim dzięki nim według tradycyjnej etyki człowiek doskonali się moralnie.
Zatem patrząc w szerszej niż aksjologia Hildebranda perspektywie, przez wybór w chwilach próby uczciwości, sprawiedliwości, prawdomówności, wierności unikamy powiększania nienormalności w świecie, koszty jej zablokowania biorąc jakby na siebie. Przez przebaczenie, wyrzeczenie, ofiarę naprawiamy świat, odbudowujemy harmonię, przywracamy utraconą normalność. Taki jest cel moralności.
[Uwaga na temat miłości. Ciekawie sprawa się przedstawia, gdy zapytamy o ludzką miłość jako wartość i jej znaczenie dla moralności. Hildebrand twierdzi, że jest ona wartością moralnie doniosłą – zatem podobną do postawy przebaczenia, wyrzeczenia czy ofiary. Zauważmy, że zgodnie z jego ustaleniami, miłość nie jest wartością moralną, gdyż nie stajemy przed alternatywą: kochać albo nienawidzić. Tylko nieliczne osoby kochamy, co oczywiście nie znaczy, że pozostałe nienawidzimy.
Nie ulega wątpliwości, że miłość ma znaczenie dla moralności. Wyraźnie czujemy, że posiada wpływ na nasze moralne zachowania. Niewątpliwie sama z siebie potrafi przywracać harmonię i robi to z dużą skutecznością. Ale w przeciwieństwie do innych wartości moralnie doniosłych, nie jest ona odpowiedzią na zło moralne ani nie jest prowokowana przez nienormalność. Kochamy, dlatego że kochamy – bez uzasadniającego powodu. Poza tym, kochamy konkretne osoby – te, a nie inne, przebaczyć zaś jesteśmy wezwani każdemu, bez względu na to, kto jest naszym winowajcą. Miłość nie jest zatem pierwotnie i wyłącznie określana przez moralność, jak chciałby Hildebrand.
Można wręcz powiedzieć, że jest ponad dobrem i złem moralnym, w tym sensie, że nie stawia warunków. Nie kochamy przecież kogoś ze względu na jego doskonałość moralną. Ponieważ jednak nasze życie poddane jest nienormalności, także i miłość nie jest na nią uodporniona. Dlatego podlega prawom moralności, wymaga ciągłego uzdrawiania. Stąd ofiara i wyrzeczenie w miłości, choć te wartości – wbrew temu, co się powszechnie sądzi – nie należą chyba do jej istoty.
Miłość zatem ze swej natury przynależy bardziej do dziedziny normalności niż moralności. Wyrasta z normalności i ją stale poszerza, objawiając jej twórczy dynamizm.]
A jak pan Red.skomentuje to? http://wiadomosci.onet.pl/2088288,12,transseksualisci_i_homoseksualisci_nie_nie_pojda_do_nieba,item.html
A co to jest prawdziwy interes osoby lub obiektywne dobro osoby?Wspomnienie „pochlebstwa dla osoby próżnej i komfortu dla leniwej” jako czegoś niemoralnego przypomniało mi taki przykład. Znałam kiedyś człowieka, który z wzajemnością kochał swoją żonę. Ale żona miała tę właściwość, że miłość wyrażała poprzez ciągłe wydzwanianie i upewnianie się, co mąż robi, jak się czuje i czy wszystko z nim w porządku. Dla zachowania obopólnego spokoju człowiek ten posługiwał się drobnymi kłamstwami i pochlebstwami. W pracy udawał, że nie może odebrać telefonu, lecz od czasu do czasu odbierał i zapewniał żonę o swojej głębokiej miłości oraz o tym, że był na długiej naradzie, a teraz właśnie rozładowuje mu się bateria. W ten sposób oboje byli szczęśliwi i żyli w harmonii. :-)Grunt to mówić ludziom to, co chcą usłyszeć. W niektórych codziennych („normalnych?”) sprawach nie musi to być niemoralne. Mam podejrzenia, że cały savoir-vivre opiera się na czymś takim…
Coś z zakresu neurobiologii i teologii http://www.deon.pl/religia/eros-i-kosciol/cialo-duch-seks/art,26,zrodlo-milosci-neurologia-kontra-teologia.html
Wypowiedź kard. Barragana zaskoczyła mnie i zbulwersowała. Ciekawe, to ten sam hierarcha, który przygotował słynny raport dla BXVI o AIDS i prezerwatywach, nigdy nie opublikowany i nigdy nie wykorzystany. I ten sam, który wszedł w publiczny spór z kard. Trujllo o dopuszczalność prezerwatyw (pisałem o tym w notce „Odszedł zagorzały przeciwnik antykoncepcji” z 22 kwietnia 2008). Natomiast stwierdzenie, że homoseksualista czy ktokolwiek na pewno nie może się zbawić jest skandaliczne. To antyewangelia – zastanawiam się, czy nie poświęcić temu osobnej noty… Co do niejasności z terminem „obiektywne dobro dla osoby” u Hildebranda to, Gościówa, masz dobre intuicje – to rzeczywiście krytyczne miejsce całej tej wizji i zresztą jeden z najtrudniejszych problemów we współczesnej etyce (spór o „naturę” człowieka czy w ogóle o „dobro naturalne”). Też o tym jeszcze chciałbym coś napisać.Natomiast, co do artykułu z portalu Deon, to jest to fragment książki, która już jakiś czas temu czytałem i się rozczarowałem. Neurologii miłości poświęcony jest jeden dość oczywisty fragment.
A powiedzcie mi czy to jest moralne?http://www.forum.reniferka.com/vip/smyczka.zip