Kazirodcze tabu

Z powodu procesu sądowego i dożywotniego wyroku na pierwsze strony gazet powróciła bulwersująca sprawa „potwora z Amstetten”. W ostatnim czasie ujawniono i nagłośniono także kilka polskich przypadków wieloletnich kazirodczych gwałtów dokonywanych przez patologicznych ojców na swoich córkach. Nie chcę ani was, ani siebie katować szczegółami tych historii. Przerasta mnie pytanie, jak człowiek jest zdolny do takich potworności i to względem swoich najbliższych. Gdy mimo wszystko ktoś chce się z tym tematem mocować, odsyłam go do wnikliwego artykułu ks. Jacka Prusaka w najnowszym numerze „TP”.

Wspominam o tych przypadkach, których potworność i zło jest oczywiste, by przyglądnąć się problemowi, który sam w sobie jest oczywisty tylko na pierwszy rzut oka: na czym polega moralne zło kazirodztwa? Zapewne nie pytałbym o to, gdybym swego czasu nie zwrócił uwagi na kłopoty św. Tomasza z uzasadnieniem tego zła. Wydaje się to zaskakujące, gdyż mamy silną intuicję słuszności zakazu stosunków seksualnych matki z synem, ojca z córką czy brata z siostrą. Antropolodzy potwierdzają, że zakaz ten należy do najbardziej powszechnych – z nielicznymi i bardzo ograniczonymi wyjątkami funkcjonuje właściwie we wszystkich zbadanych społecznościach i kulturach. Ale żeby przekonać was, że sprawa nie jest taka prosta, przypomnę przypadek sprzed kilku lat niemieckiego rodzeństwa, które zostało rozdzielone w okresie niemowlęctwa. Po latach, już jako młodzi ludzie, spotkali się, zakochali w sobie, rozpoczęli współżycie, doczekali się dzieci, a ów chłopak kilkakrotnie trafiał do więzienia za przestępstwo kazirodztwa. Wtedy obydwoje z przekonaniem mówili, że są wstanie znieść każde prześladowanie, gdyż się kochają. Pomyślałem wówczas, że społeczeństwo ich podwójnie skrzywdziło: najpierw rozdzielając we wczesnym dzieciństwie i umieszczając w różnych rodzinach zastępczych, potem – rozdzielając już jako parę, by zniszczyć miłość, która nie z ich winy jest kazirodcza. 

Św. Tomasz bardzo surowo ocenia kazirodztwo: w rankingu czynów rozpustnych umieszcza je na wysokiej drugiej pozycji, zaraz po „grzechach przeciwnych naturze” (zoofilii, homoseksualizmie, seksie analnym i oralnym oraz… masturbacji), a przed cudzołóstwem i nierządem – zamykającym ranking jako najmniej groźne zło, gdyż godzące jedynie w dobro ewentualnie mogących się począć dzieci. Ta ostra ocena kontrastuje z mało oczywistym uzasadnieniem. Akwinata podaje trzy argumenty, z których pierwszy i najważniejszy zdradza w ogóle dwuznaczny stosunek św. Tomasza do seksu. Pisze mianowicie, że stosunki seksualne z krewnymi i powinowatymi sprzeciwiają się „należytemu użyciu czynności płciowych”, gdyż… uwaga!… „w czynnościach płciowych zachodzi pewna brzydota [turpitudo] nie harmonizująca z czcią należną tego rodzaju osobom”. (Wynikałoby z tego, że owa dostrzegana przez Świętego w seksie „brzydota” w jakiś tajemniczy sposób nie wpływa niekorzystnie na cześć należną współmałżonkowi, albo po prostu taka cześć się jemu nie należy. J) Pozostałe argumenty brzmią następująco: „po drugie kazirodztwo dawałoby zbyt łatwą sposobność do stosunków płciowych, wskutek czego ułatwiona rozpusta zbyt rozmiękczałaby ducha ludzi” oraz „po trzecie kazirodztwo przeszkadzałoby w przyjaźni z innymi rodzinami”. Przyznacie, że uzasadnienie nieco dziwne.

Co ciekawe, naszą intuicję specjalnie nie rozjaśni także Katechizm, który w punkcie 2388 najpierw cytuje emocjonalną wypowiedź św. Pawła: „W imię Pana naszego Jezusa… wydajcie takiego szatanowi na zatracenie ciała” (1 Kor 5,5), by enigmatycznie dodać: „Kazirodztwo niszczy związki rodzinne i jest oznaką cofnięcia się do zwierzęcości”. O ile pierwsza uwaga – niszczenie związków rodzinnych – wydaje się wskazywać właściwy kierunek, o tyle druga – cofanie się do zwierzęcości – jest strzałem w powietrze. Sytuacja jest bowiem odwrotna: współcześni biolodzy-ewolucjoniści wykazują, że silne kazirodcze tabu odziedziczyliśmy właśnie po zwierzęcych przodkach.

Jak podaje znana amerykańska antropolożka Helen Fisher w arcyciekawej „Anatomii miłości”, etolodzy zaobserwowali bardzo niewiele przypadków stosunków kazirodczych wśród wyższych naczelnych. „Wszelako zawsze jedno z partnerów jest wyraźnie niechętne współżyciu, które często poprzedzone jest zażartą walką” (gwałt?) – dodaje Fisher. Opisuje także przypadek dramatyczny: poczęte z kazirodczej kopulacji szympansiątko zostało tuż po porodzie rozszarpane przez stado. Antropolożka jest przekonana, że nasi przodkowie z Cro-Magnon, skoro myśleli już symbolicznie (malowidła na ścianach jaskiń), przestrzegali jakiegoś kodeksu moralnego, wśród którego zakazów znajdować się musiały stosunki z najbliższymi krewnymi. Miało to zapewne społeczne, ekonomiczne, czy zdrowotne racje, ale najważniejsza przyczyna wydaje się mięć podłoże genetyczne: mamy naturalną skłonność do seksualnej niechęci wobec bliskich. Potwierdza to kilka interesujących badań, których obiektem były dzieci wychowujące się razem w izraelskich kibucach. O ile dzieci te mniej więcej do 12 roku życia (początek okresu adolescencji) nie stroniły od zabawy „w lekarza”, po osiągnięciu tego wieku zaczynały się siebie wstydzić, by w wieku ok. 15 lat tworzyć już silne relacje, do złudzenia przypominające więzi między rodzeństwem. Choć osoby wychowywane w kibucach nie były z sobą spokrewnione, nie wchodziły w związki małżeńskie, nie zdarzały się nawet zwykłe romanse.

Sądzę, że przebywanie ze sobą w okresie wczesnego dzieciństwa i dorastania – a więc w czasie, kiedy rozwija się nasz mózg – tworzy tak silne relacje i w sposób tak znaczący wpływa na naszą osobowość, że wykluczone stają się relacje seksualne, także przecież bardzo silne i kształtujące naszą osobowość (małżeństwo to również wieloletnie przebywanie ze sobą, tyle że w wieku dorosłym). Jedno z drugim nie da się pogodzić – po prostu w taki sposób genetycznie skonstruowana jest nasza natura. Dlatego relacja seksualna, nakładająca się na relację brat-siostra, a zwłaszcza na fundamentalną dla naszego życia relację rodzic-dziecko, zawsze będzie się wiązać z krzywdą i ze spustoszeniem osobowości, a jej geneza zawsze będzie patologiczna i do patologii prowadząca.

Co z tego wynika?

Problem moralnego zła kazirodztwa jest z pewnych względów pouczający. Po pierwsze mamy, jak już wspominałem, silną jego intuicję i nie potrzebujemy być przez nikogo w tej sprawie pouczani. Ale – jak już też pisałem – etyka jest nauką, która mimo wszystko stara się racjonalnie uzasadniać normy, których przestrzeganie podpowiada nam intuicja czy – ściślej – doświadczenie moralne. I tu niespodzianka: katolicka etyka wykazuje pewną bezradność w uzasadnianiu tak silnie intuicyjnej normy (przypomnijmy: „cofnięcie się do zwierzęcości”). Skąd owa bezradność? Ano, jak sądzę, stąd, że dzisiaj, by uprawiać etykę, nie wystarczy czytać św. Tomasza, trzeba coraz odważniej sięgać do współczesnej wiedzy – zwłaszcza do tej, którą Anglosasi określają jako tzw. neuroscience. Takie podejście jest, moim zdaniem, nieuniknione. Pytanie tylko, czy wystarczy?

39 komentarzy do “Kazirodcze tabu

  1. arnoldbuzdygan@poczta.onet.pl

    Nie ma obiektywnego zła kazirodztwa. Sa jedynie kulturowe nalecialosci. Nie jest tez prawda, ze wystepowanie kazirodztwa jest nieliczna abberacja. Co do wspólnie wychowywanych dzieci to się pomyliłeś odnośnie części „wczesnym dzieciństwie”. Ten brak atrakcyjności seksualnej wśród osób wychowywanych razem od wczesnego dzieciństwa działa gdy dzieci wspólnie dorastają. Gdy się je rozdzieli na kilka lat to ta „blokada” przestaje działać. A dzieci bawią się w lekarza nie z powodów seksualnych a poznawczych.

  2. ~architekt

    A bohaterowie bajki chrześijańskiej Adam i Ewa to kazirodczyli czy nie?

    1. ~Komar

      Historia Adama i Ewy nie jest bajką, tylko mitem. Nie jest pochodzenia chrześcijańskiego, tylko żydowskiego. Ten mit przejęły inne kultury, w tym chrześcijańska i muzułmańska. Pisząc z pogardą o historii Adama i Ewy ujawniasz swój zajadły antysemityzm. Mit tym się różni od bajki, że jest w nim ziarno prawdy: obecnie naukowcy udowadniają w oparciu o badania genetyczne, że cała ludzkość pochodzi od jednej pary praprzodków. Ale fanatycy ideologii, tacy jak ty, nie przyjmują do wiadomości faktów naukowych, które są sprzeczne z ich ideologią.

      1. ~Artur

        Skoro cała ludzkość pochodzi od jednej pary praprzodków, to znaczy że ich dzieci ze sobą kazirodczyły, jak to określił ~architekt.Zatem jesteśmy dziećmi kazirodztwa.Skąd więc takie silne tabu kazirodcze?

        1. ~Komar

          Być może właśnie negatywne skutki kazirodztwa są elementem tego, co negatywnie obciąża dziedzictwo Adama i Ewy, a co teologia określa mianem grzechu pierworodnego. A skąd pojawiający się w późniejszym czasie zakaz kazirodztwa? Może stąd, że kolejne pokolenia ludzi i zwierząt gromadzą zarówno pozytywne, jak i negatywne doświadczenia i przekazują je następnym pokoleniom w procesie wychowania. Pozdrowienia

      2. ~MagCzu

        > Mit tym się różni od bajki, że jest> w nim ziarno prawdy: obecnie naukowcy udowadniają w> oparciu o badania genetyczne, że cała ludzkość pochodzi od> jednej pary praprzodków. W bajkach też jest ziarno prawdy. I tu, i tam, nie takie łatwe do wyłuskania, jakby się chciało.

  3. ~Komar

    Panie Arturze, łatwo i tanio jest znęcać się nad św. Tomaszem, korzystając ze współczesnych zasobów wiedzy. Ale etyka katolicka nie zatrzymała się na św. Tomaszu i rozwijała się dalej aż do naszych czasów. Istotnym argumentem na rzecz zakazu kazirodztwa jest fakt, o którym Pan nie wspomina: że – zgodnie z obecną wiedzą – płodzenie dzieci w kręgu najbliższych krewnych prowadzi do kumulacji wad genetycznych w kolejnych pokoleniach. Jeśli mówimy o różnych przyczynach faktów kazirodztwa, to nie możemy zapominać, że w naszej kulturze istnieje silny i wpływowy nurt głoszący, że należy przekraczać wszelkie bariery i że należy przełamywać wszelkie tabu. Mógłbym wskazać co najmniej jedną książkę z zakresu beletrystyki (co oznacza: literatura piękna, choć w tym przypadku trudno mówić o pięknie), w której młody dorastający chłopak regularnie współżyje seksualnie za swoją dorastająca siostrą – i wcale nie jest przedstawiony jako bohater negatywny. A jeśli już dyskutujemy o moralności na tle przypadku Fritzla, to nie możemy koncentrować się jedynie na kazirodztwie. Fritzl popełnił całą masę czynów przeciwko moralności katolickiej, przeciw jej podstawowej normie, obowiązującej nie od św. Tomasza, ale od 2000 lat – zasadzie miłości bliźniego. Chociażby to, że więził swoich bliskich przez wiele lat, pozbawiając ich wolności. Że ze swych najbliższych zrobił swoich niewolników. Że ze swojej córki zrobił maszynę do zaspokajania swego popędu. Pozdrowienia

    1. Artur Sporniak

      > Panie Arturze,> łatwo i tanio jest znęcać się nad św. Tomaszem,> korzystając ze współczesnych zasobów wiedzy. Ale etyka> katolicka nie zatrzymała się na św. Tomaszu i rozwijała> się dalej aż do naszych czasów.> Istotnym argumentem na rzecz zakazu kazirodztwa jest fakt,> o którym Pan nie wspomina: że – zgodnie z obecną wiedzą -> płodzenie dzieci w kręgu najbliższych krewnych prowadzi do> kumulacji wad genetycznych w kolejnych pokoleniach.> Jeśli mówimy o różnych przyczynach faktów kazirodztwa, to> nie możemy zapominać, że w naszej kulturze istnieje silny> i wpływowy nurt głoszący, że należy przekraczać wszelkie> bariery i że należy przełamywać wszelkie tabu. Mógłbym> wskazać co najmniej jedną książkę z zakresu beletrystyki> (co oznacza: literatura piękna, choć w tym przypadku> trudno mówić o pięknie), w której młody dorastający> chłopak regularnie współżyje seksualnie za swoją> dorastająca siostrą – i wcale nie jest przedstawiony jako> bohater negatywny.> A jeśli już dyskutujemy o moralności na tle przypadku> Fritzla, to nie możemy koncentrować się jedynie na> kazirodztwie. Fritzl popełnił całą masę czynów przeciwko> moralności katolickiej, przeciw jej podstawowej normie,> obowiązującej nie od św. Tomasza, ale od 2000 lat -> zasadzie miłości bliźniego. Chociażby to, że więził swoich> bliskich przez wiele lat, pozbawiając ich wolności. Że ze> swych najbliższych zrobił swoich niewolników. Że ze swojej> córki zrobił maszynę do zaspokajania swego popędu.Moim zamiarem nie było dyskutowanie „przypadku Fritzla” – wyraźnie to zaznaczyłem na początku wpisu. Jego zło jest oczywiste i jako takie miało być jedynie kontrapunktem do nieoczywistości argumentów przeciwko kazirodztwu.O zdrowotnych skutkach kazirodztwa zaledwie wspomniałem, gdyż to fakt powszechnie znany. Nawiasem mówiąc kojarzenie się osobników blisko spokrewnionych może mieć też pożądane skutki (o czym zapomniała wspomnieć niżej MałaMi 🙂 – szybszego utrwalania niektórych pozytywnych cech genetycznych. Fakt ten wykorzystują np. hodowcy psów. Ale oczywiście nie jest to dla mnie argument w dyskusji o niemoralności ludzkiego kazirodztwa.Natomiast co do „pastwienia się” nad Tomaszem, jeżeli już, to „dostaje” mu się jedynie za utrwalenie razem ze św. Augustynem ambiwalentnego podejścia Kościoła do seksu. Zresztą to temat na osobny wpis – skąd u św. Tomasza, który zaadoptował na grunt chrześcijański rozsądną arystotelesowską teorię cnót, takie obrzydzenie wobec seksu?Choć tego „obrzydzenia” nie akceptuję, proszę zauważyć, że mój wpis jest paradoksalnie bardzo w „duchu Tomaszowym” – sugeruję odważniejsze sięganie w etyce do współczesnej wiedzy, a to współczesna odmiana odwoływani się Akwinaty do „natury”.

  4. ~Politolog

    Jesli juz porusza Pan temat kazirodztwa to ja dodam z swojej dziedziny politologicznej i prawnej pewna ciekawostkę odnosnie penalizacji aktów kazirodczych min Francja Portugalia i Hiszpania wykresliły z kodeksów karnych tego typu czyny jako podlegajace karze jesli te czynny maja dobrowolny charakter i odbywaja sie za zgoda obu stron.Kolejnym krajem rozważajacym depenalizacje kazirodztwa jest Rumunia.http://www.rp.pl/artykul/11,280024.htmlhttp://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,6410643,Rumunia__Ministerstwo_sprawiedliwosci_rozwaza_depenalizacje.html

  5. teresakociolek@vp.pl

    Zakaz kazirodztwa należy do najbardziej powszechnych zakazów, istniał najprawdopodobniej we wszystkich kulturach. Antropologia strukturalna Claude’a Lévi-Straussa uznaje go wręcz za swego rodzaju początek kultury, punkt graniczny między naturą a kulturą, w którym jedna się kończy, a druga zaczyna, przynależny do obydwu tych sfer (które poza tym są w opozycji).Zakaz kazirodztwa bywał jednak różnie definiowany w różnych kulturach. W grupach społecznych, które cechuje endogamia, dopuszcza się (lub też dopuszczało się) związki między stosunkowo bliskimi krewnymi (zwłaszcza gdy są to niezbyt liczne grupy społeczne, np. arystokracja, rodziny królewskie, ze szczególnym przykładem dynastii faraonów. W takim kontekście małżeństwo między kuzynami lub między stryjem a bratanicą czasem nie było po prostu uważane za kazirodztwo, choć w innym kontekście kulturowym kazirodztwem jest.Przykład dynastii faraonów Egiptu jest ciekawy dlatego, że ze względu na ich święty, boski status w tamtej kulturze, mieli oni bardzo zawężony wybór potencjalnych małżonków. Wydanie niektórych sióstr faraona za kogokolwiek innego niż on, byłoby świętokradztwem. Tradycja egipska ściśle określała, które relacje pokrewieństwa w rodzinie faraona są kazirodztwem, a które nie. Np. związek faraona z niektórymi siostrami nie był uznawany za kazirodztwo, a z niektórymi innymi był. Podobnie było w przypadku władców Inków. Sapa Inka (król) był uznawany za potomka bogów i tylko kobiety „boskiej krwi” mogły być jego żonami. Zazwyczaj zostawała nią jego siostra. Przypuszcza się, że te bliskie więzy pokrewieństwa doprowadzały np. do chorób genetycznych jak to było w rodzinie Echnatona.

  6. ~Politolog

    Nawiazujac do tematu neuronauki i etyki polecam Panu Red ciekawy tekst -Ethics and social policy in research on the neuroscience of human sexuality oraz artykuły poboczne zamiesznone ( wszystkie w jezyku angielskim, ale moze ktos w redakcji TP dobrze znajacy angielski pomoze przetłumaczy tekst)http://www.nature.com/neuro/focus/sexual_brain/index.html

  7. ~Basia

    „Ano, jak sądzę, stąd, że dzisiaj, by uprawiać etykę, nie wystarczy czytać św. Tomasza, trzeba coraz odważniej sięgać do współczesnej wiedzy – zwłaszcza do tej, którą Anglosasi określają jako tzw. neuroscience. Takie podejście jest, moim zdaniem, nieuniknione. Pytanie tylko, czy wystarczy?”Odpowiem. Nie wystarczy. Trzeba jeszcze sięgnąć po „potwora z Wiednia” i jego psychoanalizę. Wtedy zrozumiesz, dlaczego mama cię nie kochała, a dowiedziawszy się, co to jest Kompleks Edypa, będziesz uleczony.

  8. ~marta

    Kazirodztwo, szcegolnie miedzy rodzicem a dzieckiem, jest zlem podwojnym: po pierwsze to pedofilia, zla bo zmusza dzieci do doroslych zachowan a dorosly stoi w tym przypadku w pozycji sily: ma autorytet i wladze ze wzgledu bycia opiekunem. Obrzydliwe jest lamanie zaufania dziecka wykorzystujac je dla zaspokojenia swoich popedow. Drugim zlem jest wykorzystanie wlasnego dziecka do samolubngo zaspokojenia popedow, ktore najczesciej nie moga byc zaspokojone w inny sposob, tam gdzie o to zaspokojenie trudniej, bo trzeba liczyc sie z brakiem zgody innej doroslej osoby. Kontakt seksualny powinien byc polaczony z miloscia i zgoda obu partnerow w innym przypadku to gwalt. Gwalt na wolnosci osobistej czlowieka kazdego jest zabraiem mu tego daru Bozego jakim jest wolnosc, ktorego to daru On sam nie gwalci.racjonalnym biologicznym argumentem przeciwko kazirodztwu jest niebezpieczenstwo zwyrodnien chowu wsobnego. Ale nie sadze ze kulturalnie przyjety wstret do kazirodztwa byl zlym argumentem. podobny strach, wstret budzi morderstwo. nie da sie go inaczej wytlumaczyc jak oporem moralnym.

  9. ~Kalina16

    Nie jest prawda, ze zwierzeta unikaja kazirodczych kontaktów seksualnych. W sytuacji, kiedy zwierzeta przebywaja stale jedynie z najblizszą rodzina, jak to ma miejsce w przypadku zwierzat domowych, np. psów czy kotów, kontakty seksualne rodzicow z dziecmi i miedzy rodzenstwem sa oczywiste.

    1. ~Farad

      > Nie jest prawda, ze zwierzeta unikaja kazirodczych kontaktów seksualnych. Nie wiem, jak Twoje zwierzaki, ale u mnie razem są suczka – matka i pies – syn. Już wiele razy psu „gotowało się” w psim łbie i robił, co mógł by zmusić matkę do kontaktów. Nic z tego, zawsze dochodzi do wojny na zęby i jeszcze nigdy do niczego innego. Tak to trwa od 10 lat.

  10. ~Hubert

    Obiektywne zło kazirodztwa i dyrektywy moralne, które są tak silnie w nas zakorzenione, wynikają jak sądzę z genetycznych problemów zrodzonego z takich związków potomstwa. Myślę, że tego wątku u Pana Redaktora zabrakło.

  11. ~Wesoły Tygrys

    A ja myślę, że nie można „wpychać” się z prawem tam, gdzie rządzi ewolucja. Ot na przykład; teoria gier opiera się na tzw strategiach, czyli możliwych wydarzeniach z dopisanymi prawdopodobieństwami tego zdarzenia. Najczęściej jest tak, że im korzystniejsza strategia tym mniejsze prawdopodobieństwo sukcesu i większe ryzyko. Podobnie jest w przypadku ewolucji. Może zdarzyć się unikalna mutacja, która może być utrwalona tylko przez związek kazirodczy. A więc; co Bóg złączył, człowiek niech nie rozłącza. Albo; To co dla ludzi ma znaczenie – dla Boga jest niczym. Podjęcie sankcji prawnych w tym przypadku w przeniesieniu na warunki wojenne brzmiałoby tak; Zabrania się wysyłania na akcję zbrojną śmigłowca wyposażonego w broń jądrową, bo prawdopodobieństwo sukcesu jest minimalne, a w 9999 na 10 000 przypadków grozi to zestrzeleniem śmigłowca.

  12. ~MałaMi

    Kazirodcze tabu, podobnie jak monogamia i wiele innych, jak Pan nazwał „intuicyjnych” zachowań zapisanych w naszych zasadach moralnych ma silne podstawy w naszej biologii. Jeśli zna Pan prawa Mendla wie Pan zapewne, że krzyżowanie się blisko spokrewnionych osobników powoduje częstsze, niż u osobników pochodzących od innych rodziców, ujawnianie się cech niekorzystnych. Wynika to z pojawienia się homozygot pod względem pewnej cechy- na przykład hemofilii czy daltonizmu. Kombinacje heterozygotyczne zmniejszają prawdopodobieństwo ujawnienia się cech letalnych czy zmniejszających żywotność u potomstwa. Dlatego właśnie kazirodztwo jest zapewne kojarzone z przyjściem na świat zniekształconych czy chorych noworodków. Monogamia zaś to prosta gra zysków i strat. W ciągu życia- my, ludzie- produkujemy niewielką (zwykle) ilość potomstwa i każdemu z rodziców zależy by jego geny zostały przekazane następnemu pokoleniu. W związku z tym obydwoje z rodziców dba o właściwy rozwój i wychowanie swojego potomstwa. Do tego, rzecz jasna, wchodzą w grę uczucia, które- nie da się ukryć- są również wynikiem zachodzącej ewolucji.Serdecznie zachęcam do zapoznania się z lekturą dotyczącą podstaw genetyki czy biologii behawioralnej. Cała reszta przyjdzie bez trudu…

    1. ~Muminek

      Brawo MałaMi, szkoda, że ty nie piszesz tekstów do Tygodnika Powszechnego… trochę wiedzy czarnej stronie społeczeństwa by się przydało 😀

  13. ~Basia

    Dlaczego państwo ma zabraniać związków kazirodczych? Co to urzędnika jednego z drugim obchodzi z kim kto sypia? Rozumiem, że religie i kościoły mogą tego zabraniać pod rygorem wykluczenia ze wspólnoty, ale na miły Bóg, po jaką cholerę policję do tego mieszać?

    1. ~dorota

      Ten wpis to chyba zaczepka. Może Basiu zainteresujesz się ofiarami takiej chorej „miłości”. Czy współżycie twojego męża i twojej córki nie przeszkadzałoby Tobie? Dałabyś pozwolenie na takie praktyki w swoim domu?

      1. ~Artur

        ~Doroto, ~Basi chodziło o osoby dorosłe, takie jak to rodzeństwo, o którym pisał Artur…

  14. ~gościówa

    Z innej beczki. Po długich zapowiedziach ostatecznie otwarto portal franciszkanska3.pl. Inicjatywa jest ponoć skierowana do „pokolenia JP2”. Tam podobno ma młodzież dojrzeć ciepłą, otwartą twarz Kościoła. Tak przynajmniej rozumiem.Wchodzę – a tam strona katolicka jakich wiele. Już trzeci z brzegu link prowadzi do wielkiego działu o seksie.To się robi naprawdę męczące. Poważnie, Kościół w Polsce nie ma większych problemów, tylko ten, że ludzie używają gumek i że geje chcą się żenić?? Kościół katolicki w Polsce sam siebie przedstawia jako instytucję, która jest zainteresowana jedynie seksem.Oglądając polskie katolickie portale, ja po prostu widzę, że są to właściwie portale o seksie. Ktoś z odległego kraju, np. Chińczyk, gdyby wszedł dowiedzieć się z takich stron, na czym opiera się religia katolicka – doszedłby do wniosku, że polega ona jedynie na przestrzeganiu skomplikowanych przepisów rytualnych dotyczących seksu.(A z portalu franciszkanska3.pl dowiedzialby sie dodatkowo, ze glownym bostwem katolicyzmu jest papież Jan Paweł II ;-)) – spójrzcie np. na ten obrazek u góry strony…)

    1. ~gościówa

      > Wchodzę – a tam strona katolicka jakich wiele. Już trzeci> z brzegu link prowadzi do wielkiego działu o seksie.O, przepraszam: czwarty z brzegu.Nie mogę się oprzeć, żeby nie wkleić wam cytatu z tej podstrony: http://tnij.org/c57e . Aż sprawdziłam, czy to nie Pulikowski pisał. Ale nie. ;-)”KobietaKobieta to przede wszystkim istota piękna, wrażliwa i spragniona adoracji. Najpierw przez swoich rodziców, później przez rówieśników – młodzieńców, aż w końcu przez własne dzieci. Trochę egoistyczna? No, może. Skoncentrowana zdecydowanie bardziej na swoim małym świecie, na własnym wnętrzu, na otoczeniu. Zadowolona, gdy może pozostać w cieple swojego domu z najbliższymi osobami i cieszyć się ich obecnością. Szczęśliwa, kiedy może pomóc mamie/dzieciom/braciom/przyjaciołom choćby w drobiazgach. Spełniona, kiedy docenia się jej dyskretną obecność, jej delikatność i uczuciowość. A także jej siłę – niezwykłą wytrzymałość, zdolność do poświęceń, obrony ukochanych ludzi, szczególnie dzieci.MężczyznaMężczyzna to przede wszystkim siła. Inna siła od tej kobiecej. (Tak jak i inne jest piękno męskości, które kobiety po prostu „czują”, np. nazywając swojego lubego „pięknym” czy „przystojnym”.) Siła męska to wszystko, co łączy odwagę, szaleństwo, dzikość, porywczość, ale też wierność i zdolność kochania, oddania. Siła męska jest bardzo rycerska w swej głębi, spragniona celu, ideału. On musi mieć szeroką perspektywę: zdobywania świata, jego aktywność nie może być ograniczana, tłamszona. On wierzy, że może zdobyć wszystko, czego zapragnie. Szczegóły nie są czasem istotne. Chodzi o całość. Mężczyzna jest spełniony i zadowolony, kiedy zdobywa, kiedy może się wykazać, kiedy widzi efekty, kiedy może wciąż płonąć i nie wygasać.(…) Tekst pochodzi z miesięcznika „Wzrastanie” „Nie wróżę temu portalowi wielkiego sukcesu przy takich „ambitnych” tekstach…

      1. ~MagCzu

        > Nie wróżę temu portalowi wielkiego sukcesu przy takich> „ambitnych” tekstach…Z drugiej strony ci, co odnieśli sukces, czasem też popisują się takimi tekstami. Słucham sobie właśnie „Chrześcijaństwa po prostu” Lewisa, w interpretacji Zapasiewicza. Bardzo dobrze się tego słucha, bo choc forma słuchowiskowa, daje solidne pożywienie wyobraźni i umysłowi. Ale dochodzimy do kwestii posłuszeństwa żony mężowi i tam Lewis zaczyna argumenty typu: jeśli twój pies pogryzie dziecko sąsiada, to z kim wolisz mieć do czynienia: ojcem czy matką? Kobieta „z natury” jest bardziej skoncentrowana na dobru swojej rodziny i nie należy spodziewać się po niej sprawiedliwości. Itd. itd. Akurat Lewis miał w życiu, pod jego koniec, możliwość zweryfikowania swoich przemyśleń. I tego życzmy wszystkim innym.

      2. ~niezapominajka

        Dzięki, Gościówo. Dzięki tym tekstom, które przytoczyłaś, wiem już na pewno, że mam naturę mężczyzny. I stąd moje problemy. Ponowiłam próbę szczerej spowiedzi- piszę o tym, bo kiedyś napisałam, że na razie się boję, ale jeszcze spróbuję.No i niestety, diagnoza była taka: jestem pod działaniem złego ducha, nie ufam Bogu, jestem pełna pychy- skoro uważam że wiem lepiej niż Papież Paweł VI; z moją wiarą jest źle, bo wątpię w asystencję Ducha św. i nieomylność papieża w sprawach wiary i moralności.Rozgrzeszenie dostałam, pewnie z litości. Dobre i to.Kościół rzeczywiście postawił na I miejscu nauczanie o seksie. Ale skoro w Szwecji kościół luterański będzie już błogosławił małżeństwa gejowskie, to „okopywanie” się KK na swoich pozycjach trochę mniej dziwi, prawda?

        1. ~gościówa

          > Dzięki, Gościówo. Dzięki tym tekstom, które przytoczyłaś,> wiem już na pewno, że mam naturę mężczyzny. I stąd moje> problemy.> Ponowiłam próbę szczerej spowiedzi- piszę o tym, bo kiedyś> napisałam, że na razie się boję, ale jeszcze spróbuję.> No i niestety, diagnoza była taka: jestem pod działaniem> złego ducha, nie ufam Bogu, jestem pełna pychyWszystko przez to, że masz naturę mężczyzny! ;]

          1. ~niezapominajka

            Te opisy kobiecości i męskości to tzw. mowa-trawa.Z obserwacji świata wynika raczej coś innego: takim kobietom, jak te z opisu, należy się ostrzeżenie- mogą być piekielnie nudne, jako matki, siostry, teściowe… A także żony.Była taka książka: „Dlaczego mężczyźni wybierają wiedźmy”, czy jakoś podobnie.

          2. ~gościówa

            Może autorka pisała o sobie, czy co. Ale na poważnie: To nawet nie chodzi o to, że ktoś ma inną wizję świata niż ja. Ale te teksty to potworny banał, nic odkrywczego. Swego czasu lubiłam przeglądać strony katolickie i nauczyłam się tych banałów już na pamięć. Naprawdę, pod szyldem JPII odstawiać taką chałę to żenada.Papież przewraca się w grobie, gdy „entuzjaści” jego nauczania widzą je tylko jako nauczanie o seksie. A gdzie rozważania nad myślą JPII o prawach człowieka? (W Polsce wszyscy jakoś za łatwo zapomnieli, jak ważne ono było.) A o ekumenizmie? O skrusze za winy Kościoła? A o sprawiedliwości społecznej? O sprzeciwie wobec kary śmierci i wobec wojen? A tu wszyscy nic tylko – npr, prezerwatywa, geje, geje, npr, prezerwatywa. Po prostu polski Kościół wybiera z nauczania JPII to, co najbardziej go interesuje.

          3. ~gościówa

            No właśnie… Nie masz poczucia, że bohatersko walczysz z problemami, które Kościół sam sobie stworzył? 😉

  15. ~Politolog

    Najnowsze badania dowodzą, że wiek inicjacji seksualnej zależy nie tylko od wychowania, kultury, w której się wzrasta i społecznych warunków, ale również od naszych genów. Ustalono, że gen kodujący receptor neuroprzekaźnika dopaminy jest powiązany z wiekiem pierwszego stosunku seksualnego. Na moment inicjacji może wpływać gen DRD4, który jest powiązany z impulsywnym i ryzykownym zachowaniem.wiecej na ten temat-http://nauka.wp.pl/title,Inicjacja-seksualna-zalezy-od-genow,wid,11006267,wiadomosc.html?P%5Bpage%5D=2

    1. Artur Sporniak

      > Funkcje seksualnosci ludzkiej w ujeciu wspołczesnym> -pozaprokreacyjne> http://www.dziennik.pl/kobieta/article355561/11_powodow_dla> _ktorych_warto_uprawiac_seks.html> Cz zgadza sie Pan Redaktor z taka wizja seksualnosci ??Politologu, jeżeli informacje podane w tym artykule są wnioskami z badań naukowych, a nie jedynie wytworem wyobraźni autora, to tylko się cieszyć, że seks jest czymś aż tak zdrowym i pozytywnym… i martwić się, że chrześcijaństwo uczyniło z niego „wadę”, jak zarzuca chrześcijaństwu Nietzsche – o czym wspomina Benedykt XVI w encyklice „Deus caritas est” – ale o tym więcej w najbliższym wpisie. 🙂

  16. ~lostson

    Stary testament to w większości oczywisty plagiat sumeryjskich i babilońskich pism i wierzeń (potop, gilgamesz….) Pewne nieścisłości logiczne w ST wynikają z usunięcia politeizmu przy „wchłanianiu” mitów sumeryjskich. Kwestia kazirodztwa była (jest) dla większości kutur tabu, grzechem. Wynika to z wrodzonego instynktu obawy przed wsobnością – grzech rodzi śmierć, dosłownie.

  17. ~aruba@op.pl

    pomińmy moralność,estetykę i inne aspekty.Wystarczy że jest to szkodliwe dla zdrowia ewentualnych dzieci.Od wieków ludzie o tym wiedzieli,Małe społeczności starały sie o”świeżą krew”.W biologii jest taki eksperyment;-chów wsobny-W ten sposób wzmacnia się wady zawarte w genach,dziedziczone.Po paru pokoleniach następny osobnik będzie letalny,to znaczy śmierć-koniec rodu.

Możliwość komentowania została wyłączona.