Rzeczywiście, ostatnio długo milczałem – niektórzy są nawet zawiedzeni… Spróbuję to nadrobić, ale najpierw usprawiedliwienie. Trochę się w międzyczasie działo. Miedzy innymi zostałem zaproszony do programu katolicko-rodzinnego TVP1 „My, wy, oni”. Przyznam, że nie wiedziałem, co to za program – sądziłem, że to po prostu telewizyjna debata o NPR. Tymczasem trafiłem do sympatycznej rodziny wielodzietnej, którą raczej nie interesowało pytanie: jeśli NPR nie działa, to co zamiast? Trochę robię zatem za… adwokata diabła – zobaczcie sami J. Niezapominajka wspomniała także o debacie u warszawskich jezuitów na Rakowieckiej. Dwa krótkie omówienia są na Blogu Powszechnym (tu i tu).
A poza tym… gorąca dyskusja o ocenie masturbacji pod ostatnim moim wpisem, kolejna już zresztą, spowodowała, że jeszcze raz na spokojnie spróbowałem przemyśleć możliwość moralnego uzasadniania zachowań seksualnych. Co prawda, nie pobiegłem do Empiku zgodnie ze wskazaniami Gościówy J, ale sięgnąłem po kilka pozycji, które miałem na półce, m.in. znakomitą, choć nie pozbawioną pewnych słabości, kulturową historię masturbacji „Samotny seks” Thomasa Waltera Laqueura. Przyznaję, że zaskoczył mnie fakt, iż Kościół właściwie do XVIII wieku nie zajmował się problemem masturbacji – histerię antymasturbacyjną rozpętało oświecenie! Słynna anonimowa broszura „Onania” (1712 r.), od której wszystko się zaczęło, opisująca masturbację jako straszliwą śmiertelną chorobę, ostatecznie okazała się marketingowym chwytem hochsztaplera – Johna Martena, który zbił majątek na rzekomo cudownych antymasturbacyjnych medykamentach, sprzedawanych razem z książeczką za nie małą kwotę.
Nawiasem mówiąc, intrygujący homunculus to też nie kościelny wynalazek. Pomysł pojawił się podobno już w starożytnytności, a powrócił ze zdwojoną siłą po udoskonaleniu przez van Leeuwenhoeka mikroskopu. Jak podaje Norman M. Ford w książce „Kiedy powstałem?”, wielu XVII-wiecznych uczonych (m.in. Andry, Dalenpatius, Gautier) zapewniało, że obserwując pod mikroskopem plemniki, widzieli malutkie figurki człowieka, z wykształconymi rękami, głowami i nogami. „Można sobie wyobrazić – pisze Ford – jak tego rodzaju wypowiedzi oraz niedoskonałość pierwszych mikroskopów pobudzały wyobraźnię”. W książce zamieszczono reprodukcję XVII-wiecznego rysunku homunculusa (którą znalazłem też tutaj).
I przy okazji jeszcze jedna ciekawostka: jednym z myślicieli najbardziej zasłużonych w pokonywaniu arystotelesowkiej teorii bierności kobiety przy poczęciu (kobieta daje jedynie „materię” w postaci krwi menstruacyjnej, zasadą czynną jest męska sperma, która ową krew „ścina” i formuje z niej dziecko) był XVII-wieczny duński uczony i biskup katolicki Niels Stensen. Na podstawie empirycznych badań ptasich jajników przekonywał on, że żeńskie gonady na równi z męskimi biorą czynny udział przy poczęciu. Od niego też pochodzi nazwa „jajnik”. Ze znakomitej książki Woodwarda „Fabryka świętych” dowiedziałem się, że jest on jednym z nielicznych uczonych wyniesionych ostatnio na ołtarze (przez Jana Pawła II w 1988 r.), a swego czasu kard. Ratzinger obok Edyty Stein dawał go za wzór bardzo „aktualnego” świętego.
Zatem sytuacja nie jest tak klarowna, jak czasem pod wpływem różnych emocji myślimy: źródłem nie wszystkich szalonych pomysłów związanych z seksem i prokreacją jest… zmagający się z celibatem kler. Choć pozostaje faktem, że Magisterium z dużą determinacją broni obecnie stanowisk, które moim zdaniem są nie do obrony.
Ale powróćmy do seksu i jego moralnej oceny. Wiele razy już pisałem, że oceniamy na podstawie wglądu we własne moralne doświadczenie. Jeżeli kasjerka w kasie wyda mi za dużo, czuję, że powinienem zwrócić nadwyżkę. Po pierwsze dlatego, że ona mi się nie należy i byłoby niesprawiedliwie ją cichcem zatrzymać. Po drugie, że za swoją pomyłkę najprawdopodobniej kasjerka będzie musiała zapłacić z własnej kieszeni.
Pisząc dwa ostatnie zdania, jakby bez wahania podałem moralne racje uzasadniające oddanie pieniędzy. I tak już jest, że nasze doświadczenie etyczne, jak każde doświadczenie (o tym także już mówiliśmy), nigdy nie jest całkiem „gołe” – zawsze jest uwikłane w jakieś lepsze bądź gorsze uzasadnienie. Etyka stara się z naszego doświadczenia wypreparować te lepsze, bardziej rozumne motywy. Często działamy bowiem na zasadzie wyuczonego automatu: bo tak się robi, tak mnie nauczyli rodzice, takie zachowanie jest przyjęte w moim środowisku, boję się kary czy wzdragam się przed poczuciem winy (poczucie winy to coś innego niż doświadczenie moralne! – polecam ciekawy artykuł o. Kłoczowskiego na ten temat).
Z oceną zachowań seksualnych nie jest prosta sprawa, przede wszystkim dlatego, że to, co o seksualności myślimy, bardzo podatne jest na kulturowe wpływy. Wnikliwie pokazuje to historia masturbacji Laqueura. Nie tylko zresztą ona, także „Historia seksualności” Foucaulta czy „Seks i trwoga” Pascala Quignarda i wiele innych opracowań.
Z drugiej strony czujemy, że seks nie jest obojętną czynnością – ma znaczenie dla naszego życia, wpływa na nas, kształtuje to, jak postrzegamy siebie i innych oraz nasze relacje. Jest na pewno czymś ważnym. Dzięki niemu możemy wiele zyskać, ale tym samym – także wiele stracić. Dlatego próbujemy wynajdywać jakieś kryteria seksualnych zachowań. Czy potrafiłbym wskazać przekonujące, maksymalnie obiektywne podstawy dla tych kryteriów – wolne od kulturowych wpływów? Do niedawna sądziłem, że tak. Teraz mam coraz więcej wątpliwości (chciałoby się powiedzieć: przez Was! J).
Odwołując się do stosunkowo najlepiej poznanego przez naukę mechanizmu uzależnienia, pisałem, że seks poza trwałym związkiem może uzależniać, wewnątrz związku – nie. Nie jest to do końca precyzyjne stwierdzenie. Mechanizm uzależnienia zagraża wówczas przede wszystkim, gdy seks zaczynamy używać do czegoś innego niż do… seksu. W trwałym związku rzeczywiście jest trudniej używać seksu np. do łagodzenia stresów czy tłumienia lęków, ale przecież związki nie chronią nas automatycznie od lęków czy stresów.
Do czego zatem służy seks?
Prof. Lew-Starowicz wylicza wiele różnych potrzeb seksualnych. Grupuje je nawet w pewną hierarchię – wszystkie one są potrzebami psychicznymi, ale zakorzenionymi albo w fizjologii, albo w psychice, albo w sferze duchowej. Stąd na najbardziej podstawowym „fizjologicznym” poziomie znajdują się: potrzeba rozładowania napięcia seksualnego, potrzeba doznań zmysłowych, potrzeba współżycia „dla zdrowia”. Na poziomie stricte psychicznym: potrzeba bezpieczeństwa, potrzeba samorealizacji, potrzeba afirmacji męskości-kobiecości, potrzeba samoakceptacji i potrzeba okazania wdzięczności. Na poziomie duchowym zaś: potrzeba uszczęśliwienia drugiej osoby (miłość?), potrzeba zjednoczenia i potrzeba unieśmiertelnienia miłości (jak to ładnie określa profesor prokreację). Zapewne wskazać można byłoby jeszcze więcej potrzeb, ale zatrzymajmy się przy tych wyliczonych: co można o nich powiedzieć?
Po pierwsze, że niższe są bardziej fundamentalne od wyższych, to znaczy, że trudno będzie nam realizować np. potrzebę zjednoczenia, jeśli nie zaspokojona będzie np. potrzeba rozładowania napięcia seksualnego. Jak to ładnie napisał Lewis w „Czterech miłościach”: „Najwyższe na najniższym wznosi się i opiera”.
Po drugie, czujemy, że im więcej potrzeb i im wyższe z nich są przez nasze zachowania seksualne zaspokajane, tym seks jest lepszy, pełniejszy i przynosi nam więcej frajdy. (To stwierdzenie faktu, a nie teza normatywna.)
Po trzecie, z doświadczenia wiemy, że pojedyncze zachowanie seksualne niewiele może „zdziałać” w dziedzinie naszych potrzeb. Seks potrzebuje ciągłości i życiowego kontekstu, by mógł dawać nam to, co w pełni może – a może zdumiewająco wiele! Dlatego małżeństwo stwarza najlepsze warunki dla współżycia.
Czy z tych neutralnych uwag i obserwacji można wywieść jakieś normy moralne? Zauważcie, że wszystkie te potrzeby to, odwołując się do języka tomistycznego, uprawnione „cele” zachowań seksualnych, gdyż wszystkie przynależą do natury naszej seksualności. Czy można mówić, że jedynie prawdziwym pod względem moralnym celem jest zjednoczenie albo prokreacja? Dlaczego? Taka teza zakłada już jakąś teorię na temat wewnętrznej istoty seksualności, że np. potrzeby z pierwszego poziomu mają być bezwzględnie podporządkowane tym z trzeciego poziomu. To jednak wcale nie jest oczywiste. Poza tym, jaką mamy pewność, że teza ta jest obiektywna, a nie kulturowo uwarunkowana?
W tej chwili nie potrafię tu nic rozsądnego zaproponować. Na razie więc skupię się na neutralnym pytaniu: co robić, by seks był jak najlepszy? Dobrą okazją, jak sądzę, będzie przyjrzenie się uwagom Esther Perel w jej „Inteligencji erotycznej”. Zresztą już wcześniej obiecałem komentarz do tej książki.
„Zatem sytuacja nie jest tak klarowna, jak czasem pod wpływem różnych emocji myślimy: źródłem nie wszystkich szalonych pomysłów związanych z seksem i prokreacją jest… zmagający się z celibatem kler.”Pijesz do mnie. Ale ja nie mówię nigdzie o pierwotnym źródle pochodzenia tych pomysłów! Mówię natomiast o podatności gleby, na które to ziarno pada i dzięki której mnoży się nad podziw. Inne pomysły oświeceniowe nie znalazły u kleru aż takiego entuzjazmu… 😉 Po prostu dzieje się to, co już kilka razy podkreślałam: Kościół wybiera sobie spośród idei naukowych lub pop-naukowych lub pseudo-naukowych to, co mu pasuje. A potem eksploatuje to ile wlezie, nadawszy uprzednio takim ideom sankcję boską, żeby czasem ktoś nie próbował ich weryfikować.
Haha, obejrzałam ten program! No dużo to tam, Arturze, nie powiedziałeś. Ta pani cię zakrzczała. Ze słodkim uśmiechem i z dziarskim optymizmem, brutalnie zakrzyczała. To nie jest towarzystwo, z którym można dyskutować. To jest towarzystwo, które na próbę dyskusji obrzuca rozmówcę jak najgłośniejszymi sloganami.
Ciekawostka właściwie off-topic, ale na swój sposób zabawna. Kore i ktoś drugi przytaczali opinie prof. Drewsa, ginekologa. Miał on ostatnio kłopoty z powodu zarzutu nieuczciwych praktyk w nauce: http://tnij.org/clyd
Seria wpisów ode mnie, ale niech już napiszę wszystko, co ciekawego mam ostatnio do powiedzenia.Kolejny seksuolog, który w pewnych sytuacjach zaleca masturbację dla zdrowia:http://tnij.org/clyghttp://tnij.org/clyihttp://tnij.org/clymZresztą, żeby nie było – ten specjalista wypowiada się o różnych przypadkach różnie, w zależności od indywidualnej sytuacji. Jego ocena zależy od tego, czy pacjent (para pacjentów) odczuwają daną sytuację jako problem, czy nie. Możecie to sprawdzić, przeglądając archiwum jego porad.
Dosyć zrównoważony artykuł na temat masturbacji można znaleźć na „Mateuszu”:http://mateusz.pl/mt/dp/dp-spcpi.htm
Poprzedniego linku nie dało się zapisać, ale tutaj tez mozna to znalezc „Seksualność piękna, choć powikłana”. Tekst ma 2 częścihttp://www.mateusz.pl/mt/dp
Co tam Starowicz ,lepiej zapytaj o całokształt tych zagadnień babcię Joannę ,ona jest na topie ! W transie ,udzieli wiarygodnych wskazówek o seksie ,od „Raczkowania” przez sex dojrzały, aż do wyskrobków i sexksu inaczej .W przygotowaniu podobno dwa dzieła „Penisy i pochwy”/zapowiedź wczoraj na jej blogu /,i drugie dzieło „Wibratory i skrobaczki ” ,warto na to poczekać !To zdeklasuje Starowicza i Palikota a otworzy nową erę w sexe , babcia może dostać Nobla w dziedzinie chędologii.
Wreszcie i ja obejrzałam program z Arturem. Przypomina mi teleranek lub coś podobnego. Mam wrażenie, że „Ziarno” wymaga od widza większej dyscypliny umysłowej.
Rzeczywiście, nawet ja byłam zniesmaczona, same banały jakieś…Bardzo mi brakuje wiedzy o jakimś środowisku NPR-owym, który byłby otwarty na rozwiązywanie problemów z nieregularnym cyklem. Znacie takie?A Artur jak już wbił sie w dyskusje to nie wyłuszczył ani jednego istotnego argumentu/wątpliwości, które się tu, na blogu pojawiły… szkoda
> Bardzo mi brakuje wiedzy o jakimś środowisku NPR-owym,> który byłby otwarty na rozwiązywanie problemów z> nieregularnym cyklem. Znacie takie?Anias, zaglądnij na http://www.naturalnemetody.fora.pl – tam są fajne dziewczyny. Link w linkowni na skrzydełku.> A Artur jak już wbił sie w dyskusje to nie wyłuszczył ani> jednego istotnego argumentu/wątpliwości, które się tu, na> blogu pojawiły… szkodaProgram nagrywany był ponad godzinę – zostały strzępy…
> Program nagrywany był ponad godzinę – zostały strzępy… A czy udało ci się w ogóle nawiązać z nimi kontakt podczas tego spotkania? Sprawić, żeby zareagowali inaczej niż to, co pokazano na antenie? Pytam tak z ciekawości, bo jak wiadomo telewizja kłamie ;), może do takich ludzi też da się dotrzeć, tylko że to jest za mało medialne…?
> A czy udało ci się w ogóle nawiązać z nimi kontakt podczas> tego spotkania? Sprawić, żeby zareagowali inaczej niż to,> co pokazano na antenie? Pytam tak z ciekawości, bo jak> wiadomo telewizja kłamie ;), może do takich ludzi też da> się dotrzeć, tylko że to jest za mało medialne…?Niestety, nie – to cały czas były dwa monologi odwołujące się do zupełnie różnych doświadczeń życiowych. Sądzę, że twórcom programu nie chodziło o zderzanie argumentów i problemów.
Diabli mnie biorą, że takie gnioty telewizja publiczna emituje za moje pieniądze.
Drogi Panie Arturze,proszę się więcej nie godzić na udział w czymś takim. To karmi tylko tego narcystycznego potwora w katolickich fundamentalistach o wyziębionych sercach. Udają, że „rozmawiają”, dają świadectwo, pomagają wątpiącym, a ich pycha rośnie, serce się zamyka coraz mocniej.Nie ma nic gorszego, niż zadowolony z siebie katolik. Nic gorszego.
Bynajmniej! Chodziło głównie o wyłuszczenie swoich racji podejrzanym niewiernym. To były dwa światy mówiące dwoma językami. Dla jednego z nich wszystko było prymitywnie oczywiste.
Dziękuję za ciekawe potraktowanie tematu, może trochę za obszerne ( przynajmniej dla mnie…cóż każdy ma jakieś ograniczenia :-))Jeżeli chodzi o „problem” masturbacji to, nie minimalizując go jak sądzę, można go nazwać „grzechem młodości”. Nie jestem pewna czy spotkałabym człowieka, który nie zmagał się ze swoją seksualnością w okresie dojrzewania. Ciało rządzi się własnymi prawami i jest, nierzadko utrapieniem, bo nie można przed nim uciec, a prześcieradło trzeba zmienić…:/ W tym momencie czas na dojrzałych rodziców-wychowawców, którzy zniesmaczeniem nie pogłębią sfrustrowania i niepokoju dziecka, ale którzy też nie zbagatelizują pojawiających się pytań i rozterek młodego człowieka. Z dojrzewającym człowiekiem jest jak z młodą sadzonką: nadmiernie chroniąc ją od chłodu tego świata doprowadzić możemy do chorób grzybowych, a pospieszając nadmiernie rozwój spowodujemy zwiotczenie tkanek i upadek jeszcze przed kwitnieniem i wydaniem owoców. Niestety to co nazwałam grzechem młodości może bardzo szybko przerodzić się w nałóg, a to już jest niebezpieczne. Każde natręctwo, czyli nałóg, zawęża nasze pole widzenia, nasz światopogląd. Nie chciałabym chodzić po ulicy i czuć się wyłącznie jak obiekt pożądania, bo to mnie odczłowiecza. Oczywiście nie tyczy się to wyłącznie mężczyzn, kobieta też może patrzeć na mijane osoby tylko jako na podmioty zaspokojenia jej potrzeb. Takie spłycanie pociąga za sobą wyniszczenie samego siebie i ogromny egoizm. Życie egoisty jest puste i smutne, jak wyhodowanie rośliny, która nie może wydać owoców – bezsensowne!Seks bez potrzeby dawania, dzielenia się sobą jest płytki i nie daje nigdy poczucia zaspokojenia, jedynie poczucie rozczarowania. Stajemy się niewrażliwi na drobne pieszczoty i delikatne objawy miłości. Na koniec, nie chciałabym nikogo zgorszyć, ale nawet zwierzęta odmawiają „krycia” fantomów, mimo bardzo silnego popędu płciowego.
Bardzo to kwieciste, doprawdy, ale nie mające nic wspólnego z rzeczywistością w zakresie porównań. Np. u mnie w domu są rośliny, które nie wydają owoców a nie uważam, żeby ich istnienie było bezsensowne. To chyba konieczność owocowania uprzedmiotawia te rośliny i sprowadza wszystko do merkantylności. A w końcu czym jest dom bez nieowocujących lecz cieszących oko roślin? Mieszkaniem merkantylnego egoisty? No i mój pies jeżeli nie zaspokoi się z innym psem lub suczką bynajmniej nie gardzi poduszką. Najwyraźniej nie czytał tego co Pani:) W zasadzie mogłabym go wykastrować ale czy jego życie nie byłoby wtedy bezsensowne?
S E K S, energetyczny; EROTYKA, tak !!.marazm, DEPRESJA, nie !!. Chleb typu KR-IRL, to ratunek dla LUDZI; tanio prawie, ZA DARMO !!.Cała spójna PRAWDA !!!, ta oczywista i realna finalnie oraz wynikowo, o zwalczaniu otyłości oraz cukrzycy typu 2, o poprawie parametrów funkcji SEKSUALNYCH zawarta jest aktualnie w jednej (literalnie jednej, NIESTETY) publikacji książkowej wydanej obecnie w Polsce.Stanowi to ewenement w skali kraju i całej Europy. Jest to książka pt.: PORADNIK ŻYWIENIOWY człowieka w XXI wieku. Kluczowe są też odkrycia polskich uczonych, stanowiące przekaz na stronie internetowej, ADRES: http://www.magdalirl.com.pl/ Spożycie produktu o nazwie: Chleb typu KR-IRL, oraz żywności wg tabel tzw. INDEKS ŻYWIENIOWY, tj. IŻ produktu GWARANTUJĄ powrót do sylwetki bez nadwagi i otyłości w okresie 3-8 m-cy, znaczącą poprawę wydolności SEKSUALNEJ oraz wzorcowe odżywienie komórek nerwowych mózgu skutkujące polepszeniem kreatywności myślenia, również dużą energią eliminującą zmęczenie.Mamy swoje zdrowie we WŁASNYCH rękach, to zdecydujmy zatem, jak ma wyglądać nasza przyszłość.NIE możemy być GŁODNI !!. Jeśli nie potrafimy opanować głodu to żadna DIETA nie ma SENSU !!.Taka wiedza to puenta pozytywnego i energetycznego życia, którego jakość należy NIEZWŁOCZNIE poprawić, a w sferze SEKSU jest to zawsze na czasie.Spróbujmy tak jeść, a optyka postrzegania rzeczywistości będzie dla nas nowym wartościowym, SATYSFAKCJONUJĄCYM DOZNANIEM !!.Dobre samopoczucie i NISKIE KOSZTY będą nagrodą za tę wiedzę dla wszystkich pragnących zdrowo i długo żyć.P. S. Chleb typu KR-IRL, stanowi aktualnie o silnym; UKŁADZIE immunologicznym, organizmu człowieka. Dostarcza ogrom energii, eliminującej; GŁÓD, dlatego iż, glukoza w nim zawarta, stabilizuje poziom cukru we krwi, na ok. 4-5 godzin !!, tzw. NISKIE węglowodany. Złe to, WYSOKIE węglowodany. Podnoszą poziom cukru po spożyciu zbyt wysoko; CUKRZYCA typu 2.Warto też zapoznać się z ćwiczeniami, kat. MIĘŚNIE OKOŁO KRĘGOSŁUPOWE, eliminujących !!, BÓLE KRĘGOSŁUPA, zwłaszcza że, ĆWICZENIA; wykonujemy SAMI, indywidualnie we własnym łóżku przez 15-20 minut, 1 x w tygodniu. Jest to darmowa, REHABILITACJA, co ważne szybka i skuteczna. !!.UWAGA: wyniki , IRL KRAKÓW, zgodne z; Copyright by W H O ****K. B. Zielona Góra