Omylna nieomylność

Wciąż nie ma wyników dochodzeń obu komisji – rządowej i szpitalnej – które zostały powołane do zbadania przypadku śmierci Savity Halappanavar. Nie ma zatem pewności, czy zmarła ona rzeczywiście dlatego, że lekarze zbyt długo zwlekali z przyśpieszeniem rozpoczętego już samoistnie poronienia jej 17-tygodniowego dziecka.

Przy okazji przypomniałem sobie encyklikę „Evangelium vitae” Jana Pawła II z 1995 r. i obecną w niej radykalną wypowiedź przeciwko każdej aborcji niezależnie od okoliczności. Ten ważny tekst przegapiłem, gdy w drugim wpisie o Savicie robiłem przegląd doktrynalnych wypowiedzi. A właśnie w nim widać najwyraźniej, że Magisterium w zaskakujący sposób, jakby nie zważając na nic, wikła się w sytuację bez wyjścia.

W 62. punkcie encykliki Jan Paweł II pisze:

Ta wielka jednomyślność tradycji doktrynalnej i dyscyplinarnej Kościoła pozwoliła Pawłowi VI stwierdzić, że nauczanie w tej dziedzinie >>nie zmieniło się i jest niezmienne<<. Dlatego mocą władzy, którą Chrystus udzielił Piotrowi i jego Następcom, w komunii z Biskupami – którzy wielokrotnie potępili przerywanie ciąży, zaś w ramach wspomnianej wcześniej konsultacji wyrazili jednomyślnie – choć byli rozproszeni po świecie – aprobatę dla tej doktryny – oświadczam, że bezpośrednie przerwanie ciąży, to znaczy zamierzone jako cel czy jako środek, jest zawsze poważnym nieładem moralnym, gdyż jest dobrowolnym zabójstwem niewinnej istoty ludzkiej. Doktryna ta, oparta na prawie naturalnymi na słowie Bożym spisanym, jest przekazana przez Tradycję Kościoła i nauczana przez Magisterium zwyczajne i powszechne. Żadna okoliczność, żaden cel, żadne prawo na świecie nigdy nie będą mogły uczynić godziwym aktu, który sam w sobie jest niegodziwy, ponieważ sprzeciwia się Prawu Bożemu, zapisanemu w sercu każdego człowieka, poznawalnemu przez sam rozum i głoszonemu przez Kościół”.

Zwróćmy uwagę na podniosły styl tego punktu: na odwołania do władzy Piotrowej i do komunii z biskupami, podkreślanie niezmienności nauczania i formułowanie wypowiedzi w pierwszej osobie liczby pojedynczej – to cechy charakterystyczne uroczystego ogłaszania dogmatu. Fragment ten nie jest jednak uroczystym aktem nieomylnym. Po pierwsze, wiedzielibyśmy o tym – Kościół, gdy chce ogłosić jakiś dogmat, to nie ukrywa tego, przeciwnie – do tego stopnia jest to nagłaśniane, że nikt nie ma wątpliwości. Jeśli są wątpliwości, to zwykle nie jest to dogmat. Kościół zresztą uroczyście ogłasza dogmaty bardzo rzadko. Przykładem trzy dogmaty ogłoszone w ostatnich dwustu latach: o niepokalanym poczęciu Maryi (1854 r.), o nieomylności papieża (1870 r.) i o wniebowzięciu Maryi (1950 r.). Po drugie, nowy dogmat to nie jest widzimisię papieża – jego ogłoszenie poprzedzają konsultacje z biskupami z całego świata i z teologami. To krok specjalnie przygotowany. Zatem czym jest 62. punkt encykliki „Evangelium vitae”, jeśli nie jest uroczyście ogłoszonym dogmatem i skąd jego podniosły styl?

W tym punkcie Jan Paweł II realizuje pomysł na nowy rodzaj aktu doktrynalnego, którego zaplecze teologiczne opracował kard. Ratzinger. Ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary przekonany był, że papież ma władzę definitywnego rozstrzygania, czy jakaś prawda należy do tzw. nauczania zwyczajnego i powszechnego, które jest także nieomylne (obok uroczystego nauczania w trakcie ogłaszania dogmatów mamy zwyczajne nauczanie, które jednak musi być powszechne i w czasie, i przestrzeni, czyli musi być głoszone zawsze tak samo przez biskupów na całym świecie). Jak się łatwo domyśleć, większość dogmatów pochodzi z takiego zwyczajnego i powszechnego nauczania, a co do dużej części prawd trwają zażarte spory teologiczne czy można je do niego zaliczyć, a zatem uważać za nieomylne (przykładem potępianie antykoncepcji).

Ten pomysł wzbudził silny opór u teologów. Krytykowano przede wszystkim pomieszanie formy: nieomylność, czyli bardzo poważna sprawa, jest stwierdzana zwykłym, czyli omylnym aktem. Papież jakby mimo chodem, bez konsultacji z światowym episkopatem, jakąś ważną kwestię definitywnie chce rozstrzygać. To bardzo ryzykowne posunięcie. Owo ryzyko bardzo dobrze pokazuje właśnie przykład z encykliki „Evangelium vitae”.

Przypomnijmy problem licznych ciąż pozamacicznych i zestawmy go ze zdecydowanym stwierdzeniem papieża: „Żadna okoliczność, żaden cel, żadne prawo na świecie nigdy nie będą mogły uczynić godziwym aktu, który sam w sobie jest niegodziwy”. Żadna okoliczność? Nawet ta, że zarodek zagnieździł się w jajowodzie i nie ma żadnych szans na rozwój, a jednocześnie zagraża życiu matki? Jaką zatem Kościół ma na to radę?

Płynąca z takiego stanowiska bezradność jest widoczna np. na oficjalnej stronie Episkopatu Irlandii, gdzie w broszurze zredagowanej dla Polaków czytamy: „Nigdy nie jest konieczne odebranie dziecku w łonie życia po to, by ratować życie matce”. Naprawdę nigdy? To znaczy, że ciąża w żadnym przypadku nie może zagrozić życiu matki? Czy takie zaprzeczanie rzeczywistości służy obronie nienarodzonych?

PS. Politologu, uzbrój się jeszcze w cierpliwość – niebawem spróbuję sformułować racje moralne, które moim zdaniem pozwalają rozstrzygać trudne sytuacje.

5 komentarzy do “Omylna nieomylność

  1. ~Politolog

    Dziękuję za wpis, natomiast co do rangii problemu doktrynalnego wydaje mi się że chyba jest analogiczny do zakazu kapłaństwa kobiet, oraz problemu poligenizmu .Co do sytuacji bez wyjscia związanej z aborcją wydaje mi się że nie do końca mamy pewnosc co do statusu Zarodka ( już kiedyś wskazywałem że na poziomie rozwoju genetyczno-embrionalnego i aspektu animizacji Duszy sprawa jest mocno zawiła i trudna-kazus ciąż blizniaczej jednojajowej czy chimeryzmu).Pozostaje również aspekt rozwoju Zarodka a konkretnie zaburzeń rozwojowych o totalnym charakterze( np.bezmózgowie całkowite,czy rozwój samej nogi bądz ręki zamiast pełnego ciała Człowieka)Pytanie czy dziecko bez mózgu ( całkowity brak) ma Duszę?Czy jeśli z Zarodka rozwinie się tylko noga lub ręka ma Duszę? i status Osoby Ludzkiej( przypatki blizniąt siamskich gdzie po niewykształconym blizniaku mamy tylko dodatkową parę kończyn )Czy koncepcja opóznionej animizacji Ludzkiej Duszy nie była by wyjsciem z tego nierozwiązywalnego problemu?.( również problemu In-vitro nad którym prof.Kubiak się trudził na łamach TP)A jakie są konsekwencje pozostania na obecnym stanowisku ? -nierozwiązywalny spór ( wątpliwą etycznie koncepcje podwójnego skutku)-zakaz in-vitro-nieuregulowany status Zarodków ronionych naturalnie w wczesnym stadium rozwoju ( jeśli są Ludzmi należy im się pogrzeb i godne miejsce spoczynku , już nigdy żadna kobieta nie będzie mogła bez sprawdzenia wyrzucic podpaski czy tamponu do śmieci )Może to brzmi straszliwie ale nie chodzi o szokowanie kogokolwiek ale jasne powiedzenia jakie sa realne konsekwencje utrzymywania obecnej doktryny bez ewolucji w jej rozumieniu i interpretacji w świetle współczesnych osiagnieć nauk przyrodniczych jak i teologicznie pogłebionej refleksji.PS.Dla jasnośći jestem przeciwnikiem aborcji , kary śmierci i eutanazji.Uważam że Życie Ludzkie ma Ogromną Wartość i należy Go chronić.

    1. ~gościówa

      Co do problemu animizacji, opisanego przez Politologa – zaproponuję coś, choć proszę brać to z przymrużeniem oka, bo zdaje mi się, że takie dywagacje są trochę jak dziecinna zabawa:Jeśli to Bóg wkłada duszę w materię, to proszę pamiętać o jednym: Bóg nie podlega czasowi, on widzi cały czas (dla nas upływający) z zewnątrz, tak jak my patrząc na linijkę widzimy jednocześnie jej początek, środek i koniec. Zatem jeśli z zarodka ma się rozwinąć sama noga – to Bóg z góry już o tym wie i nie wkłada w ten zarodek duszy. Jeśli z zarodka mają się rozwinąć bliźniaki – to Bóg wie o tym z góry i wkłada w zarodek dwie dusze… Nie sądzicie, że może tak być?Ale jeśli tak, to Bóg również wie z góry, że jakiś zarodek zostanie poroniony zanim w ogóle dojdzie do stadium, z którego można by przewidzieć, że wykształci się czy to sama noga, czy to bliźnięta. Wtedy Bóg mógłby nie dawać takiemu zarodkowi duszy…Ale pytanie, co się dzieje, gdy Bóg wie, że zarodek wyrósłby w dziecko, ale też wie, że nie wyrośnie, bo ludzie dokonają aborcji.Jak rozwiązalibyście taką zagadkę?Jak mówię, pytam żartobliwie, bo sądzę, że kategorie używane w tej dyskusji są w ogóle jakieś niewłaściwe i stąd takie paradoksy.

      1. ~Politolog

        Raczej w obecnie obowiązujacym dyskursie intelektualnym nad tym problemem nie Jest możliwa Twoja „opcja” Gosciówo tu masz obszerny frag. – Bartłomiej Wesołowski, Główne problemy bioetyczne dyskutowane w Polsce (część 2.) zamieszczone na stronie Centrum Ekologii Człowieka i Bioetyki UKSW w Warszawie , „(..) Wydaje się zatem, że problematyka początku ludzkiego życia w odniesieniu do aborcji jest kluczowa[74].Zagadnienie dotyczące ustalenia momentu zaistnienia ludzkiej istoty w procesie powoływania jej do życia nie jest nowe. Niektóre polskie opracowania na ten temat uwzględniają aspekt historyczny zagadnienia. Sięgają one aż do czasów starożytnych i prezentują filozofów greckich, a w szczególności Arystotelesa, jako tych, którzy zapoczątkowali dyskusję o godziwości aborcji. Polemiki związane z aborcją a dotyczące animacji płodu ludzkiego podejmowane były także przez Ojców Kościoła, a w późniejszym okresie przez wielkich myślicieli chrześcijańskich ze świętym Tomaszem z Akwinu na czele, którzy wnieśli duży wkład do współczesnego ujmowania tego zagadnienia. Mimo, że termin animacja posiada kontekst ściśle religijny, to jednak bywa on często aplikowany do rozważań o charakterze świeckim. Stosując ów termin ma się na myśli moment, w którym zaczyna się osobowe życie człowieka.Zarówno w czasach św. Tomasza jak tez obecnie wyróżnia się dwa zasadnicze stanowiska dotyczące problematyki animacji. Pierwsze głosi, że moment ten ma miejsce od razu w chwili poczęcia (animacja bezpośrednia), drugie natomiast utrzymuje, że moment ten ma miejsce dopiero na pewnym etapie rozwoju embrionalnego (animacja sukcesywna, opóźniona) [75]. To drugie stanowisko poddane zostało współcześnie dalszym podziałom ze względu na próby wiązania animacji różnymi etapami w procesie rozwojowym człowieka.Znaczący głos w dyskusji na temat aborcji w Polsce ma Kościół katolicki. Dzieje się tak pomimo zarzutów ze strony wielu środowisk, przede wszystkim feministycznych, że ingeruje on zbyt głęboko w sprawy społeczne. Obecne stanowisko Kościoła jest jednolite i powszechnie znane[76], jednak w ciągu wieków instytucja ta nie ustrzegła się kontrowersji i polemik w tym zakresie. Chodzi tu przede wszystkim o dość niejasne w stosunku do tradycji Kościoła stanowisko Tomasza z Akwinu, który był zwolennikiem animacji opóźnionej[77]. Jego wpływ na kolejne pokolenia etyków i teologów chrześcijańskich był ogromny, a poglądy które głosił znalazły bezpośredni oddźwięk w ówczesnym oficjalnym nauczaniu Kościoła[78]. Ten wybitny średniowieczny filozof i teolog nie dysponował współczesną wiedzą z zakresu embriologii. Dlatego też, jak się wydaje, swe założenia oparł w przeważającej mierze na przesłankach ściśle teologicznych dotyczących wszczepiania duszy przez Boga. Jego teoria animacji zaczerpnięta została z filozofii Arystotelesa, który w swych przemyśleniach na ten temat jako kryterium człowieczeństwa przyjął moment pierwszego poruszenia się płodu w łonie matki. Arystoteles sądził, jak się dzisiaj uważa, że w przypadku płodu płci męskiej pierwszy jego ruch ma miejsce zazwyczaj około czterdziestego dnia życia, natomiast w przypadku płci żeńskiej około dnia dziewięćdziesiątego. Św. Tomasz przejął ową koncepcję nadając jej charakter teologiczny i traktując poruszenie się dziecka jako znak otrzymania w tym momencie duszy nieśmiertelnej[79]. Bez względu jednak na to, która z dwóch koncepcji animacji była w owym czasie mocniej reprezentowana, uważa się, że myśl średniowieczna teologia nie głosiła dopuszczalności przerywania ciąży, a jedynie traktowała pewne jej przypadki łagodniej, uznając przerywanie wczesnej ciąży za czyn niegodziwy (jednak nie grzech zabójstwa) [80].Teoria św. Tomasza dotycząca animacji opóźnionej i jej konsekwencje dla oceny aborcji pojawia się w twórczości niektórych współczesnych autorów katolickich w Polsce. Tak na przykład jeden z wybitnych polskich etyków cytowany już w niniejszej pracy, ks. prof. Tadeusz Ślipko, idąc za myślą Akwinaty stwierdza, że „jeżeli pozbawienie życia osoby ludzkiej sprowadza się ostatecznie do kategorii morderstwa, w takim razie zabicie istoty preosobowej nie byłoby jeszcze morderstwem, ale byłoby moralnie złym aktem – zabójstwem istoty ludzkiej”[81]. W przytoczonym tekście autor nawiązuje do rozróżnienia między istotą w pełni ludzką, a płodem „nieuformowanym”. Konsekwencje owego rozróżnienia dotykają moralnej wagi czynu polegającego na pozbawieniu życia embrionu. W pierwszym przypadku mielibyśmy do czynienia z zabójstwem, w drugim natomiast „jedynie” z grzechem ciężkim polegającym na unicestwieniu „pierwiastka ludzkiego”.Chociaż za animacja opóźnioną płodu ludzkiego i łagodniejszą formą oceny aborcji opowiada się tak ceniony autor jak ks. prof. T. Ślipko, zdecydowana większość przedstawicieli myśli katolickiej w Polsce, odwołując się do oficjalnego nauczania Kościoła katolickiego zdecydowanie broni koncepcji animacji bezpośredniej i i opowiada się za całkowitym zakazem przerywania ciąży. Stanowisko to wynika nie tyle z założeń ściśle teologicznych, ale raczej opiera się na współczesnych osiągnięciach naukowych, szczególnie genetyki i embriologii ludzkiej. Aspekt teologiczny traktowany jest tu niejako wtórnie będąc swoistą logiczną konsekwencją wypływającą z przesłanek dostarczanych przez współczesną medycynę, w szczególności przez embriologię. Mowa tu o tak zwanych kryteriach człowieczeństwa zwanymi też kryteriami hominizacji, z których jedno wydaje się być szczególnie bliskie reprezentantom myśli katolickiej. To kryterium określane jest często mianem genetycznego[82] i jest niewątpliwie wielce znaczące w polskiej debacie dotyczącej omawianej problematyki. Dodać należy w tym miejscu, że wspomniane kryteria są uwzględnione niemal w każdym polskim opracowaniu na temat aborcji, co sytuuje problematykę początku życia ludzkiego w kręgi zagadnień ściśle bioetycznych[83]. Do kryteriów tych odwołują się również uczestnicy sejmowej debaty związanej z ustawą o ochronie prawnej płodu ludzkiego[84].Jak zostało to powiedziane już wyżej, genetyczne kryterium hominizacji opiera się na osiągnięciach współczesnej embriologii i wedle niego ludzki embrion już od momentu zapłodnienia ma naturę przysługującą jedynie człowiekowi zarówno pod względem strukturalnym jak też biologicznym. Polscy autorzy będący zwolennikami tej tezy zauważają, że „z ludzkiego zarodka może rozwinąć się wyłącznie człowiek i w samym zarodku jest już od samego początku obecne życie konkretnej osoby”[85]. U początku tego życia jest moment połączenia się gamety męskiej i żeńskiej, których połączony materiał genetyczny tworzy genotyp nowego człowieka. W myśl kryterium genetycznego nie istnieje żadna różnica pomiędzy prenatalnymi fazami rozwoju ludzkiego, włączając pierwsze chwile po zapłodnieniu, a w pełni uformowanym dzieckiem w okresie postnatalnym. Podkreśla się, że w całym procesie ontogenetycznym (rozwojowym) człowieka nie ma innego wydarzenia, które mogłoby być postrzegane jako wyraźny próg hominizacji poczętej istoty. Życie człowieka bowiem jest jedną nieprzerwaną ciągłością, nie dającą się podzielić na fazy jakościowo mniej i bardziej ludzkie. Rozwój istoty ludzkiej od zapłodnionej zygoty do rozwiniętego osobnika jest łagodnym i stopniowym „przechodzeniem” od jednego stadium do kolejnego. Proces ten nie jest kontrolowany przez organizm matki, lecz jest kierowany własnym kodem genetycznym rozwijającej się istoty. Owa autonomia uwidacznia się jeszcze bardziej przez to, że ludzki zarodek może równie dobrze rozwijać się poza organizmem matki będąc pozbawionym macicznego środowiska, trzeba mu tylko zapewnić odpowiednie warunki zewnętrzne takie jak temperaturę, czy pożywienie. Niezależnie zatem od tego czy mamy do czynienia z zarodkiem, płodem, dzieckiem, osobą dorosłą, czy też starcem, jest to wciąż ta sama osoba. Różne są tylko jej cechy na różnych etapach rozwoju[86].Przytoczone wyżej empiryczne fakty są podstawą dla opinii Kościoła na ten temat. Opinia ta jest przytaczana przez wielu polskich naukowców opowiadających się za kryterium genetycznym jako słusznym i naukowo potwierdzonym. W Deklaracji o przerywaniu ciąży Kongregacja Nauki Wiary głosi, że „od chwili, w której jajo zostaje zapłodnione, rozpoczyna się życie, które nie jest życiem ojca ani matki, lecz nowej, żyjącej istoty ludzkiej, która rozwija się niezależnie od nich. Nie stałaby się istotą ludzką, jeśli nie byłaby nią od samego początku”[87]. W innym dokumencie Kongregacja podaje, iż „od chwili zapłodnienia rozpoczyna się cudowny bieg życia każdego człowieka, którego jednak wszystkie wielkie zdolności wymagają czasu na właściwe uporządkowanie i przygotowanie się do działania. Nauka ta pozostaje w mocy i została ponadto potwierdzona prze najnowsze zdobycze ludzkiej biologii, która uznaje, że w zygocie powstałej z zapłodnienia tworzy się już tożsamość biologiczna nowej jednostki ludzkiej”[88].Kryterium genetyczne jest, z biologicznego punktu widzenia, przyjmowane za słuszne przez większość naukowców podejmujących problematykę aborcji w Polsce. Jednakże etyczne konsekwencje owego przyjęcia nie są już tak jednoznaczne i oczywiste. Część autorów uznaje bowiem, że uprawnia ono do przyznania embrionowi statusu osoby, ze wszelkimi prawami jej przysługującymi, już od najwcześniejszej fazy rozwoju bez względu na jakiekolwiek przeciwwskazania społeczne, czy medyczne. Wskazuje się w tym miejscu na nienaruszalne prawo do życia każdego człowieka niezależnie od jego kondycji fizycznej i nawet najwcześniejszego stadium rozwoju. Innymi słowy, zasada świętości i nienaruszalności życia powinna brać górę nad zasadą jakości życia ludzkiego[89].Niektórzy autorzy uważają jednak, że przez wzgląd na różne okoliczności społeczno-egzystencjalne praktyka przerywania ciąży winna być dozwolona, pomimo uznania faktu istnienia człowieka od momentu jego poczęcia[90]. Najczęściej podnoszonym argumentem mającym przemawiać za dopuszczeniem w niektórych sytuacjach aborcji są tzw. tzw. wskazania genetyczne do zabiegu przerywania ciąży. Są to stwierdzone podczas badań prenatalnych zaburzenia genetyczne płodu zapowiadające w jego dorosłym życiu niepełnosprawność lub występowanie określonych chorób. Tzw. wskazania genetyczne mają więc chronić poczęty płód i całe społeczeństwo przed urodzeniem się dziecka o niskiej jakości życia. Aborcja traktowana jest zatem jako negatywna selekcja płodów, które z powodu rozmaitych wrodzonych defektów nie miałyby szans na „normalne” życie[91]. Prawo do urodzenia otrzymują wyłącznie płody o prawidłowym rozwoju.Innym argumentem mającym uzasadniać aborcję w niektórych sytuacjach jest zagrożenie życia matki z powodu istniejącej ciąży. Lekarz opiekujący się kobietą ciężarną stoi wtedy przed dylematem etycznym, czy powinien on bardziej ratować życie matki, czy dziecka? Zwolennicy tak uzasadnionej aborcji uważają, że powinna obowiązywać następująca zasada: im bardziej urodzenie dziecka zagraża życiu czy zdrowiu matki, tym ma ona więcej i silniejszych powodów, by nie uznać jego urodzenia za swój obowiązek[92].Większość polskich autorów orientacji niechrześcijańskiej podejmujących temat początków życia człowieka uważa, że nie można łączyć momentu hominizacji z aktem zapłodnienia. Polemizując ze stanowiskiem Kościoła, a tym samym ze zwolennikami tezy o zapoczątkowaniu życia człowieka w momencie połączenia materiału genetycznego plemnika i komórki jajowej, Witold Tulibacki uważa, że nazywanie embrionu od chwili pierwszej poczęcia istotą ludzką jest aktem „apodyktycznym”. Autor ten dostrzega trudności w jednoznacznym ustaleniu momentu początkowego ludzkiego życia i opowiada się za teza, że niemożliwością jest danie twierdzącej odpowiedzi na pytanie; czy „kilkudniowa zygota to człowiek?” [93]. Problem statusu ludzkiego embrionu ujmuje on w następujący sposób: „Czy pestka owocu jest drzewem owocowym? Czy może też nosi w sobie zaledwie potencje bycia drzewem? Czy zatem zjedzenie pestki stanowi akt zniszczenia drzewa?” [94] Wydaje się, że postawione w taki sposób pytania zawierają już w sobie odpowiedź. W następstwie przyjętych założeń dokonanie aborcji, zarówno ze względów medycznych, jak i społecznych (gdy kobieta uważa, że z powodu złych warunków materialnych nie powinna ona urodzić i wychować dziecka) nie wydaje się moralnie naganne i może być bez przeszkód praktykowane.Stanowisko Tulibackiego jest jasne i jednoznaczne. Jego ujęcie wpisuje się w szerokie ramy obejmujące koncepcje głoszące animację opóźnioną oraz do nich zbliżone. Wszystkie one zakładają, że istota ludzka staje się osoba dopiero wtedy, gdy w procesie ontogenezy nabywa ona określonych, empirycznie sprawdzalnych cech ludzkich. Jedną z bardziej rozpowszechnionych w Polsce jest tzw. teoria czternastego dnia, lub implantacji należąca do grupy tzw. kryteriów rozwojowych. Zgodnie z tą koncepcją człowiek „staje się” osobą w momencie zakończenia okresu totipotencjalności jego komórek embrionalnych, czyli pełnej zdolności rozwojowej poszczególnych części dzielącej się zygoty. Okres ten zamyka „przytwierdzenie się” embrionu do macicy, czyli implantacja. Moment implantacji uważany jest przez niektórych polskich naukowców za graniczny, po którym „mamy do czynienia zawsze z osobowym, bo ożywionym duszą ludzkim embrionem”, któremu przysługuje „nieodłącznie z animacją związany atrybut osobowej godności człowieka wraz ze wszystkimi tego stanu konsekwencjami”[95]. Wcześniej, ich zdaniem, embrion posiada status istoty ludzkiej, jednakże nieanimowanej, toteż nie można jej „przypisywać osobowej godności człowieka i płynących stąd moralnych uprawnień”[96]. Stanowisko to, w którym bez trudu odnaleźć można elementy filozofii starożytnej i teologii średniowiecznej, zajmuje Tadeusz Ślipko. Zdaniem tego autora koncepcja hominizacji opóźnionej nie oznacza jednak, że ludzki zarodek traktować należy jedynie jako tkankę organiczną, nie różniącą się niczym pod względem moralnym od innych bytów przyrodniczych. Zygocie bowiem, pisze autor, „która stanowi przecież zaczątkową formę ludzkiego życia (…) przysługuje determinacja, nie pozwalająca na traktowanie jej jako bezkształtnego pod względem moralnym materialno-cielesnego tworzywa”[97]. Teoria czternastego dnia w wersji T. Ślipki, chociaz nie przyznaje ludzkiej zygocie w pełni statusu osobowego, nakazuje jednak uszanowanie jej jako potencji ukierunkowanej strukturalnie na to, by powstał z niej osobowy człowiek. Ta sama teoria w wersji bardziej radykalnej odmawia przyznania choćby namiastki człowieczeństwa istocie ludzkiej w fazie preimplantacyjnej.Obok teorii implantacji do najczęściej przytaczanych kryteriów rozwojowych, należy kryterium neurologiczne, wedle którego płód staje się człowiekiem w momencie, gdy zaczyna funkcjonować jego mózg, oraz kryterium zdolności do samodzielnego istnienia, wskazujące na 28 tydzień rozwoju płodowego jako na próg, od którego embrionowi przypisać można prawa równe prawom nowo narodzonego dziecka[98]. Niektórzy polscy autorzy idą jeszcze dalej i wskazują na moment narodzin, jako na akt personalizacji płodu, a nawet uznają tzw. kryterium socjologiczne. Według tej ostatniej koncepcji „istota ludzka jest predeterminowana do stania się człowiekiem. W momencie narodzin istota ludzka człowiekiem jeszcze nie jest. Stanie się nim pod warunkiem, że włączy się w związki społeczne współkształtowane przez innych, otaczających ją ludzi”[99]. W jednym ze swych artykułów profesor Jerzy Strojnowski podaje szereg kryteriów mających według niego określać człowieczeństwo ludzkiego zarodka. Zdaniem autora zarodek ludzki jest człowiekiem jeśli: „jego wyposażenie biologiczne umożliwia mu prawidłowy rozwój – nie jest obarczone znaczącymi wadami rozwojowymi, jeśli organizm matki zapewnia prawidłowe warunki biologiczne dla tego rozwoju oraz gdy istnieje odpowiednie środowisko psychospołeczne, a więc jeżeli mające się narodzić dziecko jest przez rodziców świadomie akceptowane”[100]. Nie trudno się domyśleć, że stanowisko to napotkało na zdecydowany sprzeciw ze strony autorów broniących tezy, według której zarodek ludzki jest człowiekiem od samego początku swego istnienia[101]..Zaprezentowane powyżej kryteria rozwojowe należą do najczęściej przytaczanych w polskich publikacjach na temat aborcji. Dotyczą one nie tylko kwestii ściśle biologicznych, ontycznych i etycznych, lecz także społecznych. Wydaje się, że dobór argumentów i opowiadanie się za określonym stanowiskiem popierającym lub sprzeciwiającym się aborcji jest pochodną wcześniejszych wyborów filozoficznych i światopoglądowych. W przypadku aborcji, jak w wielu innych sytuacjach, założenia i wybory teoretyczne o charakterze antropologicznym niosą ze sobą poważne konsekwencje praktyczne w odniesieniu do ludzkiego życia.(..)”Całość tekstu -http://tiny.pl/hkbf3

Możliwość komentowania została wyłączona.